Czarny książę – rozmowa z Markusem Schleinzerem Czarny książę – rozmowa z Markusem Schleinzerem
i
Kadr z filmu "Angelo"
Opowieści

Czarny książę – rozmowa z Markusem Schleinzerem

Mateusz Demski
Czyta się 9 minut

W protokole ślubnym napisał: „nazywam się Angelo Soliman i nie jestem niewolnikiem”. Niektórzy historycy twierdzą, że Angelo był pierwszym przypadkiem udanej emancypacji lub asymilacji kulturowej. Że był pierwszym czarnoskórym, który w XVIII w. osiągnął tak spektakularny sukces, bo został wybrany na wielkiego mistrza loży masońskiej, której członkiem był m.in. Wolfgang Amadeusz Mozart. Inni widzą w nim ofiarę tamtych czasów. Człowieka ograbionego ze swojej kultury, który nigdy nie zaznał pełni szczęścia czy wolności.

Mateusz Demski: Po ośmiu latach od swojego głośnego debiutu powracasz z filmem osadzonym w realiach XVIII-wiecznej Austrii i monarchii Habsburgów. Skąd wziął się ten pomysł?

Markus Schleinzer: Mam dość prostą odpowiedź: po Michaelu chciałem odwrócić wektor opowieści. Pomyślałem, że powinienem wyjść z traumatycznego, surowego klimatu i zająć się czymś innym niż problem pedofilii – żeby samemu nie zwariować. Wtedy narodził się pomysł na film kostiumowy, po głowie chodziło mi nawet, żeby to była komedia. Wszystko po to, by odciągnąć myśli od debiutu. Pokazać na ekranie coś pięknego, sensualnego.

Na festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu do dziś wspomina się pierwszy polski pokaz Michaela. Odnoszę wrażenie, że jeszcze osiem lat

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wielki mit Austrii – rozmowa z Martinem Pollackiem Wielki mit Austrii – rozmowa z Martinem Pollackiem
i
Martin Pollack, zdjęcie: Bwag/ Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Przemyślenia

Wielki mit Austrii – rozmowa z Martinem Pollackiem

Łukasz Saturczak

Twórczość Martina Pollacka (ur. 1944) dojrzewała, podobnie jak u wielu innych austriackich artystów, wraz z odkrywaniem ciemnej historii kraju. Rozliczanie narodowych mitów sprawiło, że książki autora Ojcobójcy stanowią równie mocną krytykę austriackiego społeczeństwa jak dzieła Thomasa Bernharda, Elfriede Jelinek, Ulricha Seidla czy Michaela Haneke.

Pisarz urodził się w rodzinie jawnie wspierającej nazizm (syn zbrodniarza wojennego Gerharda Basta). Nazwisko zawdzięcza ojczymowi Hansowi Pollackowi – malarzowi i grafikowi. Zanim został pisarzem, studiował slawistykę (m.in. w Warszawie), podjął pracę jako dziennikarz oraz korespondent. W tym czasie napisał swoją pierwszą książkę Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma (1984). Ten swoisty przewodnik po peryferiach byłego cesarstwa Austro-Węgier tworzył zza biurka, ponieważ nie został wpuszczony do komunistycznej Polski.

Czytaj dalej