Człowiek i funkcje Człowiek i funkcje
Przemyślenia

Człowiek i funkcje

Anna Wyrwik
Czyta się 3 minuty

Pisanie o filmie, że wyłamuje się ze schematów, samo w sobie jest schematyczne, ale jak inaczej napisać o takim filmie jak Babyteeth, w którym ze schematów wyłamuje się wszystko? Historia zaczyna się tak, że możemy się zastanawiać, czy nie oglądamy przypadkiem nowego dzieła Todda Solondza. Od początku czujemy, że jeśli w filmie rozlegnie się pukanie do drzwi, to stać może się wiele, ale na pewno nie padnie pytanie: „Kto tam?” ani po chwili się one nie otworzą, że jeśli ktoś powie: „Dzień dobry”, to odpowiedź będzie zupełnie inna, że nie ma co czekać na: „Jak się masz?”, „Która godzina?” czy rozmowy o pogodzie, a podczas seksu mężczyzna prędzej będzie jadł kanapkę, niż rozpinał kobiecie bluzkę. Bo schematów tu brak. I to nie Solondz, a australijska reżyserka Shannon Murphy.

Film poprowadziła tak, że kolejne sceny zaskakują, bo świat jest pełen wyborów, a nie tylko gotowych marszrut, nic nie jest tu oczywiste, a emocje latają w powietrzu po całej skali. Historia Milli, która poznaje Mosesa, oraz jej rodziców jest w oczywisty sposób smutna, a jednak smutek ten nie trwa cały czas, bo momentami jest zabawnie, często absurdalnie, czasem poważnie, a tylko czasem smutno. To nie jest po prostu dramat, po prostu komedia, po prostu kino psychologiczne, zaczyna się w ogóle jak jakieś kino inicjacyjne w stylu Orbitowania bez cukru, dramatem bywa i bywa komedią, a niektóre sytuacje są absurdalne jak z filmów braci Coen. Przekraczanie granic i emocjonalna sinusoida, która przesuwa się, jak chce, omijając kierowane doświadczeniem przypuszczenia.

Babyteeth to kawał dobrej reżyserskiej roboty, zgrywające się w całość muzyka, zdjęcia, charakteryzacja i przede wszystkim świetny scenariusz z bardzo ciekawie zarysowanymi postaciami, do tego rewelacyjnie zagranymi. Na czoło wysuwa się główna para: Eliza Scanlen w roli Milli i Toby Wallace w roli Mosesa (warto zapamiętać te nazwiska), a za nimi rodzice bohaterki: Essie Davis jako Anna i Ben Mendelsohn jako Henry. Każde z nich coś przekracza i gdyby to była kolorowanka typu drzewo, niebo i słońce, to pewnie zielonego, niebieskiego i żółtego byłoby na niej najmniej, a już na pewno nie w obszarach, gdzie można by się było ich spodziewać, i na pewno wiele kresek wyszłoby poza linie. Całość uzupełniają bohaterowie drugoplanowi, też świetnie zarysowani, osobnicy o nieoczywistych wyborach, współtworzący nieoczywiste dialogi.

Czy człowiek to zbiór funkcji do pełnienia? W którymś momencie Moses mówi: „Nie jestem gotowy, by być funkcjonalny”. Człowiek na co dzień ma poczucie, że funkcjonalny być musi, „od–do”, ale jednak niekiedy się z tego „od–do” wyłamuje, bo czasem spotyka go tragedia, która powoduje, że zaczyna być on bardziej, mocniej, szybciej, jakby chciał wypełnić powodowane przez nią braki. To wyłamywanie często popycha go w stronę emocji, wychodzi poza linie i robi, jak czuje, i tak dzień za dniem. Nasuwa się więc pytanie, czy tak nie może być dzień za dniem po prostu, bez tragicznej sytuacji, ale zawsze. Czy takie działania – większą wagę przywiązujące do uczuć niż funkcji – nie powinny być codziennością? „Milla pokazuje rodzicom, Mosesowi i wszystkim wokół, jak żyć, kiedy nie masz nic do stracenia” – ten fragment opisu filmu z jednego z portali filmowych nie oddaje złożoności Babyteeth, ale może być do niego ciekawym komentarzem, bo niewykluczone, że da się tak żyć zawsze bez względu na to, czy się coś do stracenia ma, czy nie.

A może tak się nie da, ot tak – zawsze, a jedynie wtedy, gdy następują odchylenia od podręcznikowych życiowych scenariuszy, gdy następują tragedie. Może jedynie wtedy człowiek potrafi wyłamać się z codziennych schematów rozmów i działań, schematów rodzicielskiego wychowania czy młodzieńczych relacji. Może tylko wtedy, gdy ucieka przed bólem, albo właśnie, gdy nie ma nic do stracenia lub do stracenia ma wszystko, gdy z miłości do kogoś szuka nowych rozwiązań. Bohaterowie faszerują się chemią: leki, tabletki, inne substancje, a paradoksalnie ta z nich, która jako jedyna tą chemią faszerować się musi, chce tego najmniej. Ona do świata lgnie, a oni od świata uciekają po ochronny pancerz, by wrócić w pełni gotowości na tragiczność i na to „bardziej, mocniej, szybciej”. Na słowa Mosesa Henry odpowiada: „To nie oznacza, że masz być dysfunkcjonalny”. Tyle że co to znaczy być „dysfunkcjonalnym” w momencie, gdy funkcje i schematy są na nic i trzeba wyjść poza nie, przełamać je i stworzyć się na nowo. Babyteeth – świetny film.


Jeśli podoba Ci się to, co robimy – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ

Czytaj również:

Perfekcja mnie przeraża Perfekcja mnie przeraża
Przemyślenia

Perfekcja mnie przeraża

Rozmowa z Benem Mendelsohnem
Jakub Armata

Po pierwsze, chodzi o to, by czerpać maksymalną przyjemność ze swojej pracy. Po drugie, by starać się jeszcze mocniej, bo to gwarancja lepszego rezultatu – mówi Jakubowi Armacie Ben Mendelsohn. 

Jakub Armata: Po tym, jak zrobił pan sporą karierę w Hollywood, czego dowodem są role w popularnych blockbusterach z produkcjami Marvela na czele, wraca pan do rodzinnej Australii, by zagrać w skromnym, niepozornym Babyteeth w reżyserii Shannon Murphy. Co kryje się za tą chwilową ucieczką z Fabryki Snów?

Czytaj dalej