Człowiek jako istota społeczna
Przemyślenia

Człowiek jako istota społeczna

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Człowiek to istota społeczna – myśl ta stanowi, wszak ukryte, założenie poważnej i wiekowej nauki, jaką jest socjologia. Niemniej żaden inny badacz do tej pory nie rozumiał tej prawdy, tak jak robi to profesor Heinrich Zimbermann.

Jego zdaniem, ludzie łączą się ze sobą w grupy głównie po to, aby rozmawiać o innych ludziach bądź innych grupach. Mało tego, podstawową komórką organizacyjną wspólnoty jest silna potrzeba tego, co Zimbermann nazywa „celową wypowiedzią o danej osobie, do której odnosi się negatywna charakterystyka”, czyli czegoś, co powszechnie bywa nazywane w polszczyźnie „obgadywaniem”.

Przysłuchując się niezliczonej liczbie rozmów, Zimbermann zauważył, że ponad 94% z nich zawsze schodzi na temat czyichś wad, braków, ułomności, błędów, zawinień, wyrządzonych krzywd, dokonanych zaniedbań, złych wyborów moralnych, złych wyborów estetycznych, źle dobranej odzieży, nieumiejętności kulinarnej, niskiej inteligencji, nieodpowiedniego wyboru życiowego, przypisanie danej osobie zbyt głośnego śmiechu, nieprzyjemnego głosu, irytujących gestów i ruchów czy też omawianie gaf popełnionych w towarzystwie badanego przez Zimbermanna rozmówcy.

Wszystkie te uwagi, które czynią ludzie w rozmowach, nie dotyczą wyłącznie osób sobie znanych; jak się okazuje, faktyczna znajomość nie odgrywa większego znaczenia, liczy się obecność wyobrażenia: omawiane osoby mogą być zarówno rodzicami, jak i abstrakcyjnymi postaciami znanymi z seriali.

Co jednak z ludźmi opuszczającymi społeczeństwo, na przykład z pustelnikami? Czy ta zasada również ich dotyczy? Zimbermann twierdzi, że tak, i uzasadnia to twierdzenie staranną analizą pism Ojców Pustyni, z której wynika, że pustelnicy nieustannie źle wypowiadali się o Kusicielu i widzianych mamidłach. Wypowiadając te negatywne uwagi, łączyli się w grupy, tworząc osobną i osobliwą grupę społeczną, zwaną niewidzialnym kościołem, społecznością ducha.

Z najnowszej publikacji Zimbermanna wynika, że życie ludzkiego umysłu zdaje się niemożliwe bez tych negatywnych punków odniesienia. Niezwykle ważna książka, wnosząca wiele do współczesnej wiedzy o naszym gatunku.

Czytaj również:

Mały reportaż – 1/2017
Rozmaitości

Mały reportaż – 1/2017

Tomasz Wiśniewski

Nie bez ekscytacji wreszcie udało mi się odwiedzić słynne miasteczko Yrógod, położone na dalekim południu (nie pamiętam którego kraju). Jak wiadomo, jego mieszkańcy mają jedną zasadę: stopą nigdy nie dotykają ziemi. I muszę przyznać, że wszystko, co się o nich mówi, jest prawdą: przeskakują z drzewa na drzewo lub pomiędzy słupami telegraficznymi, sypiają na hamakach, a posiłki jedzą, zwisając z gałęzi jak nietoperze. Zapytałem jednego z tubylców: „Skąd ten upór?”. I usłyszałem: „W ten sposób jesteśmy bliżej Boga”. 

Wracając pociągiem z Yrógod, pomyliłem przystanki i wysiadłem w malowniczej wsi, której nazwy również nie mogę sobie przypomnieć. Panowała tam szokująca grzeczność. Ludzie przepraszali krzesła za to, że na nich siadali. Gdy na drodze dostrzegli brudny kamień, to go czyścili. Rozmowy, jakie tam prowadzono, nie zawierały w sobie niczego innego prócz pozdrowień (z tego powodu, niestety, nie mogłem wysondować za wiele o codzienności tubylców). Widziałem na własne oczy, jak ktoś, wyciągając wiadro wody, wrzucił do studni ogromną sakwę złota. Nocami straszy się tam dzieci starożytną (rzekomo) opowieścią o człowieku, który usiadł na czyimś kapeluszu. Kiedy tylko dowiedziano się o mojej pomyłce, zamówiono specjalną lokomotywę (na koszt gminy), którą powróciłem do domu. 

Czytaj dalej