Ta historia wydarzyła się naprawdę. Taniec znaczków potrafi zawrócić w głowie, a zawiedziony filatelista nie zna litości. Czytacie na własną odpowiedzialność.
Dramatis personae:
RAFAŁ – nieopierzony inwestor i początkujący filatelista; ostrożny, lecz mało spostrzegawczy. Mieszka w W.
CHRIS – sprzedawca zza oceanu, z odległej A., a konkretnie ze stanu N. BONIFACY – ekspert w temacie. Prywatnie miły starszy pan
BARBARA – spadkobierczyni Bonifacego
SĘDZIA – sprawiedliwy
KUPIEC – występuje gościnnie
CHÓR ZNACZKÓW – stemplowanych, ząbkowanych, bardzo cennych
Scena 1
Rok 2004. Przyćmione światło lampy. Rafał siedzi przy stole. A konkretniej: siedzi i rozpacza.
RAFAŁ: Lata lecą… raz jest lepiej, raz gorzej, jakoś wiążę koniec z końcem, ale przyszłości nie da się przewidzieć! A przecież przydałoby się jakieś zabezpieczenie, lokata kapitału, żeby któregoś dnia nie zostać na lodzie. Ale jaka?!