Choć nastały wakacje, dalekie podróże muszą prawdopodobnie zaczekać na bezpieczniejszy czas. Jak będą więc wypoczywać w tym roku dzieci albo – mówiąc językiem mieszkańców Lubawy – fofelki? Mogą z Michałem Rusinkiem wybrać się do polskich miast, wsi i miasteczek w poszukiwaniu regionalizmów.
W swojej nowej książce Od mikmaka do zazuli. Atlas regionalizmów dla dzieci Michał Rusinek proponuje, by potraktować podróżowanie po Polsce jako sposób na zbieranie językowych pamiątek. Możemy przecież zatrzymać dla siebie słowa i wziąć je ze sobą do domu, tak jak inne drobiazgi przywożone z wakacji. Wychwytywanie zasłyszanych regionalizmów i odkrywanie ich znaczenia jest również poznawaniem polskiej kultury.
Czym są regionalizmy? Składają się na nie m.in. wyrazy, sposób wymowy, a także konstrukcja składniowa charakterystyczna dla danego regionu. Znany spór o to, czy wychodzimy na dwór, czy na pole, to tak naprawdę spór o zasięg występowania obu regionalizmów. Oba pojęcia występują na określonych obszarach naszego kraju, jednak wychodzenie „na dwór” przeniknęło do języka literackiego, jest więc obecnie bardziej popularne i pod tym względem uznaje się je za ogólnopolskie. Niektóre powszechnie zrozumiałe słowa mogą mieć z kolei w danym regionie inne znaczenie, np. na Orawie „hej” nie oznacza przywitania, tylko potwierdzenie – „tak”. W niektórych słowach słychać obcojęzyczne wpływy. Regionalizmy skrywają w sobie historię i razem z literaturą, muzyką, kuchnią, strojami, sztuką czy architekturą należą do dziedzictwa kulturowego danego regionu.
Przyjrzyjmy się zatem książkowej podróży Michała Rusinka przez Polskę. Czy wiedzieliście, że piłkarzyki, gra popularna nie tylko wśród młodszych, ale też starszych, w Łodzi bywa nazywana „trambambulą”? Jeśli z kolei wybierzemy się na Śląsk, to na niejednym podwórku znajdziemy „klopsztangę”, czyli trzepak. Czy trzepak wciąż jest miejscem spotkań dzieci i młodzieży? Wiele się zmieniło, ale ilustracja podpowiada, że owszem, a na dodatek jakiś „huncwot” (czytaj: łobuz) już ciut za długo zwisa głową w dół. Do tego stroi głupie miny. Mieszkańcy okolic Grudziądza powiedzieliby, że „robi szneki”.
W wakacje lubimy mieć dobrą pogodę. Raczej nie marzy nam się „siąpawica” trwająca przez cały wyjazd. Byliście w Zakopanem? Zatem domyślacie się znaczenia wymienionego regionalizmu. Jeśli jednak wbrew naszym oczekiwaniom deszcz będzie padał i padał, a my właśnie znajdziemy się w Lubsku, uważajmy, by nie stanąć pod „rynwą”. Z deszczu pod rynwę – chyba tak mieszkańcy okolic Zielonej Góry opisaliby sytuację, w której atakuje nas nie tylko deszcz, lecz także grad i burze. A w Lubawie? Coś tu „ścieka”. Ścieka pies, a szczeka deszcz. Zdarza się tutaj pomieszać głoski „ś” i „sz”.
Dość już o języku, przejdźmy do wspaniałych ilustracji, które są równie mocną stroną tej książki. Joanna Rusinek nakreśliła obraz mieszkańców konkretnych obszarów z dużym poczuciem humoru. Kolejne strony związane z wybranymi regionalizmami odróżniają się od siebie celowo dobraną i spójną kolorystyką. Czasem rolę odgrywa tylko kilka barw, jak choćby na stronach stylizowanych na wycinanki kurpiowskie. W wielu miejscach można dostrzec wzory zaczerpnięte z folkloru. Ozdabiają one nie tylko tło, ale również narysowane przedmioty – pęknięty talerzyk, skrzynkę czy drewnianego konika. Motywy ludowe znajdziemy nawet na dmuchanym kole do pływania.
W książkach dla dzieci zawsze miło zobaczyć też wątki ekologiczne – zamiast torebki plastikowej, czyli „zrywki” (częstochowskie), ilustratorka podsuwa torbę wielorazową w kolorowe, ludowe pasy. Sporo tu również zwierząt, choćby psów (policzcie zresztą sami!). W Szczebrzeszynie chrząszcz stoi w kolejce po autograf podczas Festiwalu Stolica Języka Polskiego. Wśród tych, którzy czekają na dedykację w książce, rodzice mogą rozpoznać kilka znanych osób związanych z literaturą. Jeśli tegoroczny festiwal w Szczebrzeszynie będzie odbywał się tak, jak dotąd, bardzo możliwe, że pojawi się na nim Michał Rusinek, i to Państwo ustawią się z dziećmi w kolejce.
Jeśli nie, cóż, trzeba poczekać do następnego roku. Ale książkę warto mieć już teraz.
Dzięki Tobie, możemy zrobić jeszcze więcej – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ