Czy można wierzyć oczom Czy można wierzyć oczom
i
Daniel Mróz, rysunek z archiwum
Doznania

Czy można wierzyć oczom

Przekrój
Czyta się 10 minut

— Niech pani mówi swobodnie, jesteśmy sami — powiedział inspektor Werner.

Mówiąc to, przyglądał się kobiecie, siedzącej po przeciwnej stronie biurka. Była młoda, ładna, z wyrazem popłochu w oczach. Ubrana starannie, nawet dość kosztownie. „Ale to zamożność świeżej daty, poznać po jej sposobie noszenia futra, iż jest to pierwsze futro w jej życiu” myślał inspektor.

— Moje nazwisko jest Frazer — powiedziała. — Mąż pracuje w towarzystwie asekuracyjnym „Zenit”. Nie wie, że zdecydowałam się udać do pana. Zrobiłam to na własną rękę…

— Słucham panią — powiedział inspektor.

Pani Frazer nerwowo zacisnęła dłonie na torebce.

— Mój mąż jest cenionym pracownikiem. Sumienny, przyzwoity, spokojny człowiek. Ciężką pracą dorabiał się awansów. Żyliśmy skromnie, oszczędzaliśmy. Przed rokiem mąż dostał mały spadek, kupiliśmy domek pod miastem. Wszystko dobrze się układało…

— Co zaszło? — spytał inspektor.

— Przed tygodniem zaczęły przychodzić listy. Dziś przyszedł trzeci… i boję się, że ostatni. Ostatni przed katastrofą. Nie mogłam już czekać, musiałam zaryzykować…

— Jakie listy? Ma je pani przy sobie?

— Nie śmiałam wykraść je 

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Opłatek z brodą Opłatek z brodą
i
Daniel Mróz, rysunek z archiwum
Rozmaitości

Opłatek z brodą

Marcin Wroński

Drodzy Czytelnicy! Oto kolejna zagadka kryminalna z komisarzem Maciejewskim – tym razem z czasów, gdy policja łapała nie ludzi bez maseczek, ale ludzi z brodami!

Seweryn Rabinycz był starcem nudnym i przykrym, jednakże przed wojną ludzie mieli więcej cierp­liwości, więc zapraszano go na opłatki Rodziny Policyjnej. Najpierw komendant ledwie nadmieniał o długoletniej służbie Rabinycza w lubelskiej policji za carskiego ucisku. Potem z lubością rozciągał te chwalebne dwa miesiące, podczas których emerytowany komisarz wspomagał odbudowę struktur bezpieczeństwa odrodzonej ojczyzny. Na koniec z miłym uśmiechem wyznaczał oficerów skazanych na towarzystwo ohydnego starucha. W 1932 r. padło na komisarza Maciejewskiego i jego zastępcę Krafta.

Czytaj dalej