Czym jest elegancja? Czym jest elegancja?
i
ilustr. Joanna Grochocka
Przemyślenia

Czym jest elegancja?

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Na adres redakcji nadeszło do mnie wiele listów z pytaniem, jak zdefiniowałbym elegancję. To zapewne znak epoki, że pytanie to zadali wyłącznie mężczyźni.

Sformułowałem ten problem następująco: Co to znaczy być eleganckim mężczyzną we współczesnym świecie?

Wiele tygodni spędziłem na rozmyślaniach poświęconych tej kwestii. Przestudiowałem niezliczone pradawne podręczniki savoir-vivre'u, szukając tam wsparcia w stworzeniu nowoczesnych uogólnień – lecz na próżno. Stopniowo rósł we mnie niepokój, bo czułem, że nie mogę zawieść swoich czytelników.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Pomoc przyszła z najmniej oczekiwanej strony: otóż niedościgły wzór elegancji znalazłem w biografii Emanuela Swedenborga (słynnego szwedzkiego mistyka i jasnowidza, uczonego i wynalazcy, wielkiego figury XVIII wieku) pióra Signe Toksvig.

Anegdota, którą chce przywołać, nie potrzebuje komentarza. Myślę, że w zupełności wystarczy jej streszczenie, by każdy mężczyzna uzyskał pojęcie, jak powinien zachowywać się w codziennym życiu.

Pewnego razu, kiedy w sztokholmskich salonach powszechnie już wiedziano, że sędziwy Swedenborg potrafi podróżować pomiędzy różnymi światami, przybyła do do niego wdowa po ambasadorze holenderskim. Jej nagle zmarły mąż zabrał ze sobą do grobu informację, gdzie schował zaświadczenie za spłacony dług. Istniało ryzyko, że bez tego dokumentu biedna kobieta będzie musiała spłacać go ponownie.

Swedenborg nie dał się dwa razy prosić.

Podczas kolejnej wizyty w zaświatach odnalazł duszę zmarłego dyplomaty i dowiedział się wszystkiego, co było potrzebne, a następnie przekazał tę informacje wdowie, w ten sposób ratując ją przed finansową ruiną.

Czytaj również:

Bez lodołamacza Bez lodołamacza
i
Edwin Henry Landseer, "Man proposes god disposes" (1864) – komentarz do zaginionej ekspedycji Franklina/ Wikimedia Commons
Wiedza i niewiedza

Bez lodołamacza

Michał Brennek

Kilka dni temu chińska agencja Xinhua ogłosiła, że statek „Xue Long” (Śnieżny Smok) z powodzeniem przetestował przydatność legendarnego Przejścia Północno-Zachodniego (drogi wodnej leżącej na północ od kontynentalnej części Ameryki Północnej) jako współczesnego szlaku handlowego. Agencja podaje, że podróż trwała 8 dni i była etapem próby opłynięcia całej Arktyki – w ciągu 83 dni. Statek skorzystał wcześniej z Przejścia Północno-Wschodniego (czyli drogi wodnej leżącej na północ od kontynentalnej Eurazji). Nie był to ani pierwszy chiński statek (2013), ani pierwsza próba skrócenia drogi do i z Chin.

Co daje Przejście Północno-Zachodnie współczesnym statkom? Po pierwsze, oszczędność drogi, a co za tym idzie kosztów paliwa, o około 1900 mil morskich (ponad 3500 km). Po drugie, Chiny szykują poważną flotę kontenerowców, które będą miały zbyt duże wymiary, by korzystać z Kanału Panamskiego (nie bez znaczenia jest tu również geopolityka, ponieważ Kanał Panamski pozostaje w rękach USA). Po trzecie, jest to część ogromnego przedsięwzięcia mającego zaprowadzić nowy porządek w przepływie towarów – z Chinami jako jego liderem.

Czytaj dalej