dis moll dis moll
i
„Wędrowiec z Lśniącego Miasta”, Nikołaj Konstantinowicz Roerich, 1933 r., źródło: Wikiart (domena publiczna)
Doznania

dis moll

Klára Goldstein
Czyta się 1 minutę

Chcę ci podarować tę mapę miasta,
na której ulice wybijają w górę jak gałęzie,
po której biegają masywne górskie psy.
Gdzie plac może wyrosnąć na łąkę,
a kwiaty wszędobylsko mnożą się
wokół torów tramwajowych,
gdzie okna zabierają głos,
a zasłony odlatują na zimę wraz z wiatrem,
giganci z brązu zeskakują z cokołów
i strzela im w stawach.
Gdzie w każdej spoinie po cichu rodzi się drzewo,
gdzie cisza jest mocniejsza niż beton,
a komunikacją miejską kierują śpiewne ptaki.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Czytaj również:

Treserki lwów Treserki lwów
i
Markéta Luskačová, „Dziewczynki bawiące się swetrami na placu zabaw szkoły podstawowej”, Londyn, 1998 r.; zdjęcie: © VG Bild-Kunst, Bonn 2023
Przemyślenia

Treserki lwów

Agnieszka Rzonca

Pięć wybitnych artystek tworzących na przestrzeni ostatnich stu lat uwieczniało na swoich zdjęciach zarówno znane osobistości, jak i ginące światy czeskiej prowincji. I zdaje się, że żadna z nich nie zajęła się fotografią przez przypadek.

Nic na to nie poradzę – gdy myś­lę o fotografii w Czechach, od razu widzę przed sobą fikcyjną artystkę, Teresę z Nieznośnej lekkości bytu Milana Kundery. Wspaniałą, niejednoznaczną bohaterkę, wymykającą się wszelkim schematom. Wydaje nam się, że coś już o Teresie wiemy, a wtedy ona robi woltę. Tak samo nieschematyczne jest jej patrzenie na świat, a także robione przez nią zdjęcia. Fotografią zaczyna zajmować się niespodziewanie, po przeprowadzce z prowincji do Pragi. Jak wyjaśnia narrator powieści: „Energia, z jaką Teresa rzuciła się po przyjeździe w życie, była jednocześnie drapieżna i krucha […]. Dostała posadę w laboratorium fotograficznym, ale to jej nie wystarczało” (tłum. Agnieszka Holland). Wkrótce i ona zaczęła robić zdjęcia. Być może popchnął ją do tego ten sam wewnętrzny przymus, którego istnienie sugeruje bon mot autorstwa jednej z najsłynniejszych amerykańskich fotografek XX w., Dorothei Lange: „To nie przypadek, że fotograf zostaje fotografem, tak jak nie przez przypadek zostaje się treserem lwów”.

Czytaj dalej