Doniosłość cienia w czasach ciągłej aktualizacji Doniosłość cienia w czasach ciągłej aktualizacji
Przemyślenia

Doniosłość cienia w czasach ciągłej aktualizacji

Zygmunt Borawski
Czyta się 2 minuty

„Otoczeni tchnącym spokojem, deskami ścian i drewnem o ładnie postarzałej fakturze, możemy podziwiać barwę nieba i zielone liście drzew. Muszą wszakże, jak wspomniałem, być bezwzględnie spełnione pewne warunki: odpowiedni stopień półmroku, absolutna czystość, i cisza tak głęboka, żeby dało się słyszeć brzęczenie komara. Lubię stamtąd słuchać odgłosu miękko padających kropel deszczu” – z pewnością inaczej zaczniemy postrzegać ten opis, gdy dowiemy się, że jego przedmiotem jest latryna. Trzeba chcieć i umieć pisać ładnie o wychodkach. Japończycy, na szczęście, potrafią. Daleko im też do europejskiej pruderii w doborze tematów. Wiedzą, że każdy przedmiot codziennego użytku, nawet ten najbardziej ordynarny, może mieć w sobie niekończące się pokłady piękna. Że wart uwagi jest detal jego konstrukcji. Że dobór i faktura materiałów to rzecz największej wagi. I że nie ma różnicy między budową domu a budową małej miski na ryż – bo każda wymaga głębokiego namysłu. Nie dziwi więc fakt, że książka Pochwała cienia Jun’ichirō Tanizakiego jest obowiązkową lekturą na wielu wydziałach architektury i wzornictwa przemysłowego na całym świecie. Dzięki Wydawnictwu Karakter w końcu trafiła do Polski – i mimo małych rozmiarów ma sporą siłę rażenia.

Jednakowoż, jak wskazuje sam tytuł, zbiór tych miniesejów jest przede wszystkim peanem na cześć półmroku. Snując dywagacje na granicy antropologii, kulturoznawstwa, estetyki i budownictwa, autor przedstawia, jak istotną rolę odgrywał cień w kulturze Japonii i jak szybko zaczął on znikać z powodu postępującej modernizacji, która wszędzie wprowadzała elektryczność. Cień i różna intensywność światła powodują oczywiście, że widzimy rzeczy niewyraźnie. I tak jak dla Europejczyków sytuacja taka byłaby trudna do zaakceptowania, dla Japończyków, paradoksalnie, oznaczała większą swobodę. Mrok zamazywał kontury, zmuszał umysł do wytężenia wyobraźni. Wprowadzał magię tajemnicy. Przyzwyczajony do cienia wzrok widzi kolory w mniejszej liczbie odcieni. Stają się one bardziej stonowane, dostojniejsze. To dlatego, jak tłumaczy autor, jego rodacy zawsze woleli rzeczy wyglądające na zużyte i – w przeciwieństwie do ludzi Zachodu – nigdy nie pucują sreber. Nad tani połysk ludzie Orientu przedkładali niegdyś głębokie półcienie, które natychmiast przywodzą na myśl „ów szlif starości” lub „szlachetny nalot”, który tak bardzo charakteryzował ich dawną kulturę. I chociażby dlatego Pochwałę cienia warto przeczytać, by zrozumieć, że nie wszystko co nowe i błyszczące jest koniecznie lepsze i warte naszej atencji. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy wszystko, co nas otacza, krzyczy, a wszystko, co posiadamy, wymaga ciągłych aktualizacji.

Czytaj również:

W chmurach drzemią cuda – Baby You w Warszawie W chmurach drzemią cuda – Baby You w Warszawie
i
zdjęcie: Michał Surma
Pogoda ducha

W chmurach drzemią cuda – Baby You w Warszawie

Przekrój

Instalacja powietrzna Baby You na warszawskim niebie. Zimą. Taki widok ma prawo zaskoczyć. Ba! Wybija z rytmu codzienności, zabiegania, rozedrgania, rozkojarzenia.

Baby You – gigantyczny, 34-metrowy balon w kształcie śpiącego dziecka – uniósł się nad mostem Poniatowskiego, przyciągając spojrzenia przechodniów, spacerowiczów, a nawet ciekawskich czworonogów. Instalacja, będąca metaforą drzemiącego w każdym z nas potencjału, na chwilę zatrzymała codzienny pęd i przypomniała o dziecięcej radości, zachwycie nad światem i umiejętności pełnego przeżywania chwili.

Czytaj dalej