Wilno obchodzi swoje 700. urodziny. Celebruje je również Kraków, miasto partnerskie stolicy Litwy. W Międzynarodowym Centrum Kultury trwa wystawa Litwa. Dwa stulecia fotografii. Ogląda się ją świetnie: żadnej sztampy i czytania encyklopedii.
Rocznicowe wystawy i narodowe jubileusze kojarzą mi się jak najgorzej, zwłaszcza jeśli dotyczą sztuki ostatniego wieku. Artyści są tak mobilni, a narodowość tak niejasna wobec twórczości aktualnej, że całość takich dywagacji trzeba wziąć w solidny nawias. Każdy polski uczeń zanim dobrnie do matury, recytuje przecież Litwo, ojczyzno moja. Skoro nie bardzo umiemy podzielić się Mickiewiczem, to w fotografii mogą być tylko problemy.
Na razie nie ma nawiasu, nie ma wątpliwości. Chodzi o konkretny, zamknięty granicami kraj i twórczość jego narodu. Wymowność tytułu nie podejmuje żadnej gry z polskim widzem. Nie będzie tutaj żadnego współistnienia, żadnego obojga narodów ani nawet nawiązania do inwokacji. I świetnie, dojrzeliśmy.
Wolę myśleć, że zainteresowanie litewską fotografią wynika ze strategii Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie, które od kilku lat prezentuje najciekawsze zjawiska sztuk wizualnych w regionie. Dwa lata temu odbyła się tu wystawa Nie tylko Bauhaus. Międzywojenna fotografia niemiecka i polskie tropy, a