Wielki turkus
i
„Kwitnący migdałowiec”, Vincent van Gogh, 1890 r.; zdjęcie: domena publiczna
Doznania

Wielki turkus

Tomasz Wichrowski
Czyta się 2 minuty

Kiedy w 1854 r. Japonia otworzyła się na handel z Zachodem, do Europy zaczęły trafiać nieznane dotąd dzieła sztuki. Na francuskich salonach szczególnym zainteresowaniem cieszyły się ukiyo-e, czyli „obrazy przepływającego świata”. Odznaczały się one prostotą i niekonwencjonalnym kadrowaniem, odmiennym od klasycznej sztuki europejskiej. Mimo to – a może właśnie dlatego – europejscy malarze szybko zaczęli się na nich wzorować. Jednym z miłośników japońskiego stylu był Vincent van Gogh. Podczas pobytu w Saint-Rémy-de-Provence, w lutym 1890 r., namalował on jedno ze swoich najsłynniejszych dzieł. Inspirowany japońską wrażliwością Kwitnący migdałowiec powstał dla nowo narodzonego syna ukochanego brata artysty, Theo. Drzewa migdałowe zakwitają wczesną wiosną, co można traktować jako symbol nowego życia. Obraz ma jednolite tło, a kwiaty na gałęziach są przedstawione w charakterystycznym dla van Gogha stylu – mają mocno zarysowane kontury i jasne kolory. Artysta użył głównie błękitu, bieli i zieleni, dodając nieliczne akcenty kolorystyczne w postaci żółci i różu. Inspiracją dla płótna mógł być któryś z drzeworytów Kunisady Utagawy – bracia Vincent i Theo van Gogh mogli pochwalić się kolekcją japońskich drzeworytów gromadzonych od około 1885 r. (ponad 400 z nich można dziś oglądać w Muzeum Vincenta van Gogha w Amsterdamie). Malarz pragnął ofiarować bratankowi coś wyjątkowego. W listach do matki i siostry zwierzał się, jak głęboko wzruszyło go to, że młodzi rodzice nadali swojemu pierworodnemu imię Vincent. Chociaż praca go wyczerpała, był szczęś­liwy; pisał do brata, że to jego najlepsze dzieło „namalowane z wielkim spokojem i cierp­liwością”. Dobór tych słów jest istotny – spokój był dla nieszczęśliwego, trawionego chorobą umysłu artysty największym błogosławieństwem. Theo odpisał, że powiesił obraz nad kołyską synka i mały Vincent wpatruje się w niego z ciekawością. Kwitnący migdałowiec jest pięknym wyrazem braterskiej miłości – i jednym z ostatnich dzieł wielkiego malarza. Vincent van Gogh zmarł 29 lipca 1890 r., niecałe pięć miesięcy po ukończeniu płótna.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

„Kwitnący migdałowiec”, Vincent van Gogh, 1890 r.; zdjęcie: domena publiczna
„Kwitnący migdałowiec”, Vincent van Gogh, 1890 r.; zdjęcie: domena publiczna

Czytaj również:

Serce płomienia
i
Pektorał z turkusowej mozaiki, 1400–1521, Meksyk; zdjęcie: © The Trustees of the British Museum
Doznania

Serce płomienia

Tomasz Wichrowski

W Persji turkus symbolizował wodę i zwycięstwo, w Mezoameryce – moc twórczą, Egipcjanie zaś nazywali go słowem mefkat, które oznaczało radość i zachwyt. Celne określenie – jego świetlista barwa budzi przecież właśnie takie uczucia.

Do Europy turkus przywędrował wraz z karawanami średniowiecznych kupców i to im zawdzięcza nazwę, która dziś brzmi podobnie w większości europejskich języków. Wywodzi się ona od francuskich słów pierre turquoise, czyli kamień turecki. Jednak zainteresowanie tym klejnotem sięga znacznie dawniejszych czasów. Co więcej, klejnot, który dla Europejczyków stał się tylko kosztowną, piękną ozdobą, w innych rejonach świata niósł bogactwo wyrafinowanych znaczeń.

Czytaj dalej