Duch i gość
i
Widok wystawy „I Warren Niesłuchowski też tam był. Gość-inny”. Zdjęcie dzięki uprzejmości Fundacji Galerii Foksal
Doznania

Duch i gość

Czyli Inny
Stach Szabłowski
Czyta się 9 minut

Znał wszystkich, nie mieszkał nigdzie. Za życia można go było spotkać wszędzie, a teraz – kiedy już nie żyje – na wystawie I Warren Niesłuchowski też tam był. Gość-inny w Fundacji Galerii Foksal.

Warren Niesłuchowski był gościem. Był duchem. Po angielsku lepiej to brzmi. Guest. Host. Ghost. Niesłuchowski uwielbiał gry słów, rymy, homonimy, kalambury. Z wyboru nie miał domu, ale czuł się zadomowiony w języku, w tekstach, w słowach. I w świecie sztuki, którego był nomadycznym obywatelem.

*

To jest o tyle nietypowa wystawa, o ile prostym kategoryzacjom wymyka się jej główny bohater. W rolach drugoplanowych występują tu znani i wybitni artyści: Paweł Althamer, Simon Leung, Zuzanna Janin, Dominik Lejman, Artur Żmijewski. W narracji wystawy przewija się mnóstwo postaci z międzynarodowego art worldu. Gęsto jest od odniesień do różnych wydarzeń artystycznych. To jest nie tylko i nawet nie przede wszystkim wystawa sztuki, lecz opowieść o sztuce. Czym jest jednak współczesna sztuka, kiedy pytanie to zadamy w kontekście takiej postaci jak Warren Niesłuchowski?

Klucz do pytania ukryty jest w innym pytaniu: kim był Warren Niesłuchowski?

Prostej odpowiedzi nie ma; choć cały projekt poświęcony jest Warrenowi, odpowiedź pozostaje ukryta między wierszami wystawy.

*

W feministycznym klasyku I love Dick Chris Kraus przywołuje taką oto

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Armia mikołajów
i
Kadr z filmu dokumentalnego „Dejlig er den himmel blå”, reż. Jon Bang Carlsen, 1975 r. / The Danish Film Institute
Opowieści

Armia mikołajów

Stach Szabłowski

Dorośli są przekonani, że Świętego Mikołaja nie ma. Dobra wiadomość jest taka, że owszem, jest. Zła – że tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1974 r. został aresztowany w Kopenhadze. Na dodatek urwano mu brodę.

Zmęczeni prekariusze, którzy w brzydkich kostiumach mikołajów błąkają się po centrach handlowych na gwiazdkowych promocjach, wyglądają jak blade, a zarazem upiorne widma świątecznego mitu. Popularna diagnoza jest taka, że ów mit zhakowali marketingowcy; Mikołaj już dawno temu został porwany, skorumpowany i zepsuty. A może to w ogóle nie żaden mit, tylko zwykła bajęda, w której nigdy nie było choćby ziarnka prawdy?

Czytaj dalej