Dwa opowiadania Dwa opowiadania
Doznania

Dwa opowiadania

Dariusz Rzontkowski
Czyta się 3 minuty

Przygoda pierwsza

Pewnego popołudnia siedziałem w parkowej kawiarni, słońce przebijało się przez liście, rzucając na stoliki cieniste wzorki. Miałem wrażenie, jakbym przeniósł się do obrazu Renoira. Brakowało mi tylko przechadzających się kobiet z parasolkami. Pijąc kawę, rozglądałem się wokół. Przy sąsiednim stoliku siedziała samotna panienka czytająca książkę. Byliśmy tylko we dwoje. Nie chcąc być natarczywy, zerkałem na nią tylko wtedy, gdy przewracała stronę. Zacząłem wyobrażać sobie, że podchodzę do niej, przysiadam się i rozmawiamy o DOBREJ lekturze. Niestety, nie mog­łem dostrzec tytułu, lecz byłem pewny, że jej książka to wspaniały temat do konwersacji. Nagle okazało się, że samotną panienkę dostrzegł również przechadzający się ścieżką parkową mężczyzna w mundurze. Zatrzymał się na chwilę, otaksował ją wzrokiem i pewnym krokiem podszedł do niej. W myślach zacząłem przezywać go PODRYWACZEM.

– Proszę pani, jedna rzecz, jedna ważna rzecz.

Panienka oderwała oczy od książki i spojrzała na żołnierza.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

– Słucham.

Podrywacz zlustrował panienkę, zerknął na mnie, a później podniesionym głosem rzekł:

– Proszę pani.

– Tak?

– Jestem zawodowym wojskowym, sierżantem sztabowym i, proszę pani, cały mój dramat objawia się w tym, że w lustrze moje odbicie od pewnego czasu jest wyższe rangą. Gdy tylko wchodzę do łazienki, a dryl wojskowy to ja mam we krwi, proszę pani, i gdy tylko widzę kogoś starszego stopniem, od razu salutuję i krzyczę: „Ku chwale ojczyzny, obywatelu generale!”. Bo w lustrze, proszę pani, widzę generała. No i, proszę pani, postanowiłem już nie zaglądać do tego lustra, bo się obraziłem, no i kupiłem sobie takie małe lusterko w kiosku, ale to lusterko zaczęło nagle mi salutować i okazało się, że w tym lusterku z kolei jest piękna pani plutonowa, która bardzo mi się podobała, lecz na swoje nieszczęście pokazałem to małe lusterko dużemu i teraz pani plutonowa jest z generałem, a ja zostałem całkiem sam.

Kobieta odłożyła książkę i spojrzała na niego.

– Doprawdy?

– Niech pani spojrzy, jedyne, co mi zostało, to siniak na czole od tego salutowania.

– Co tam taki siniak. Zagoi się.

– Muszę pani powiedzieć, że ma pani bardzo piękne oczy. I rzęsy, które tak zmysłowo drapią policzki. Pani jest piękniejsza od plutonowej.

– Bardzo miły z pana żołnierz. A mnie… – dziewczyna umilkła.

– Co? Proszę mówić.

– Bardzo… ciekawią pańskie uszy.

Rzeczywiście, uszy żołnierza ze względu na wygoloną głowę były nadzwyczaj odstające i wielkie.

– Naprawdę? Niech pani tylko zobaczy, jak pięknie potrafię nimi ruszać.

Mężczyzna chwycił się dłońmi za uszy i zaczął nimi ruszać.

– Och! Och! Niech pan przestanie! – Panienka zarumieniła się i zerknęła na mnie.

Natychmiast opuściłem wzrok i spojrzałem w pustą filiżankę. Gdy po chwili podniosłem oczy, panienka z żołnierzem odeszli w stronę muszli koncertowej. Tylko na blaszanym stoliku została książka. Ale nie podszedłem, by zobaczyć, jaki to tytuł. W życiu! Wyprostowany i dumny odszedłem w zupełnie inną stronę.

rysunek: Marian Eile
rysunek: Marian Eile

Ucho!

Zepsuł mi się telefon. Jak tylko odbiorę połączenie, robi mi zaraz zdjęcie ucha. Każde ucho to inna rozmowa. Mam już tysiące zdjęć uszu. W różnym stanie. Czasem więcej małżowiny, czasem mniej. Prześwietlone, ostre, ciemne. Co mam z nimi zrobić? Zatrzymać? Aparat nie ma tyle pamięci. Wyrzucić? Szkoda. 

Może zrobię wystawę. Mariola – ucho, kurier – ucho. Zgnx – ucho. Zaraz, kto to jest, do diabła, Zgnx? Zadzwonię. Halo? Halo? Pstryk. 

 

Czytaj również:

Czym karmić dziecięcą wyobraźnię Czym karmić dziecięcą wyobraźnię
i
zdjęcie: Maciej Kaczyński/CK Zamek
Edukacja

Czym karmić dziecięcą wyobraźnię

Agnieszka Fiedorowicz

Jeśli właśnie dorastają ludzie, którzy nie wyobrażają sobie życia bez czytania, to niewątpliwie przynajmniej po części jego sprawka. Martin Widmark, uwielbiany przez dzieci autor kryminałów i horrorów, zdradza, czego boi się najbardziej i dlaczego polował na tygrysy w szwedzkich lasach.

Agnieszka Fiedorowicz: Dawno, ale wcale nie tak dawno temu, za morzem, ale nie za górami, pewien nauczyciel języka szwedzkiego codziennie odprowadzał swojego czteroletniego syna do szkoły. Droga bardzo im się dłużyła…

Czytaj dalej