250 lat temu, 17 grudnia 1770 r., w rejestrze chrztów kościoła św. Remigiusza w Bonn pojawił się nowy wpis. „Ludwig, syn Johannesa van Beethovena i Heleny Keverich” (w rzeczywistości matka nazywała się Magdalena). Te kilka zapisanych atramentem zdań jest jedynym materialnym dowodem jego przyjścia na świat. Świadkami mieli być Ludwig, dziadek przyszłego kompozytora, któremu zawdzięcza imię, i Gertruda Baum, żona karczmarza prowadzącego ratskeller (tradycyjną niemiecką restaurację w piwnicach ratusza), która później przygotowała uroczystą kolację.
Dzisiaj jest najczęściej granym kompozytorem na świecie (przynajmniej według danych serwisu Bachtrack z 2018 r.). Jeśli istoty pozaziemskie napotkają podróżującą od 43 lat przez kosmos sondę Voyager, to najlepiej zaznają się z jego twórczością: 14 z 90 minut muzyki, która znajduje się w zasobniku, napisał Beethoven. „Od kiedy pamiętam, pierwsze, co przychodzi ludziom do głowy na hasło muzyka poważna, to Beethoven” – mówił w 1948 r. dyrygent Leonard Bernstein, wyjaśniając: „Gdy mam dać koncert, z reguły chcą tylko Beethovena. Jeśli zapowiadany jest festiwal muzyki symfonicznej, można stawiać 10 do jednego, że zamieni się w festiwal beethovenowski. Co jest daniem głównym każdego recitalu fortepianowego? Sonata Beethovena. Każdego koncertu kwartetu? Opus sto któryś. Co gramy, aby uczcić poległych? Eroikę. Co gramy w Dzień Zwycięstwa? 5. symfonię. Co grają na koncertach ONZ? 9. symfonię. Jak wygląda każdy egzamin ustny dla doktorantów szkół muzycznych? Zagraj wszystkie tematy, jakie pamiętasz z dziewięciu symfonii Beethovena”.
Rodzina z tradycjami muzycznymi
Życie Beethovena, szczególnie najmłodsze lata, są zbadane dużo słabej niż jego twórczość. A miały one wpływ na to, kim został później. Do dziś nie wiadomo, kiedy się dokładnie urodził. Sam muzyk i jego rodzina nie byli w tym pomocni – jego ojciec wielokrotnie specjalnie zaniżał jego wiek, kreując go na wunderkinda („młodego geniusza”), w późniejszych latach on sam zaś się odmładzał. Historycy przyjmują, że nastąpiło to dzień wcześniej niż podają źródła. W rejestrach nie wpisywano bowiem daty urodzin, lecz datę chrztu, który tradycyjnie odbywał się dzień po narodzinach. Beethoven przyszedł na świat na poddaszu dwupiętrowej kamienicy, w której mieszkała rodzina.
Dziadka Beethovena z Mechelen (obecnie w Belgii, wówczas część habsburskich Niderlandów) sprowadził w 1733 r. książę elektor Kolonii Klemens August Wittelsbach. Jego śpiew przypadł do gustu niemieckiemu władcy podczas podróży do Liège. Zamieszkał w Bonn, które od 100 lat było stolicą elektoratu Kolonii (elektorzy przenieśli stolicę do mniejszego miasta po konfliktach z mieszczaństwem), części Świętego Cesarstwa Rzymskiego.
Miasto, do którego przybył, miało niezabliźnione rany po regularnie dotykających je wojnach – w ciągu 30 lat było oblegane aż trzy razy (w 1673, 1689 i 1703 r.). Wiele jego budynków runęło w gruzach. „Klemens August wydał dużo pieniędzy, aby Bonn przypominało prawdziwą stolicę. Świadczy też o tym zatrudnienie Ludwiga. Żył w luksusach, chciał, aby jego rezydencja była »małym Wersalem nad Renem«. Gdy Ludwig przybył do miasta, nie była ona jeszcze ukończona, ale już była w użyciu. Wiele dzielnic miasta zostało odbudowane, w 1737 r. położono kamień węgielny pod nowym ratuszem” – opisuje Norbert Schlossmacher, dyrektor miejskiego archiwum w Bonn. W 1740 r., jako najmłodsze z trójki dzieci, rodzi się Johannes, ojciec Ludwiga juniora.
W 1761 r. umiera Klemens August. „Zostawił po sobie ogromne długi. Jego następcy musieli oszczędzać, co oznaczało mniej wystawny dwór, mniej muzyki, mniej nowych budowli i skromność we wszystkich aspektach życia” – mówi Schlossmacher. Dla dziadka Ludwiga okazało się to jednak zbawienne: francuski kapelmistrz Bonn zniesmaczony tym stanem rzeczy zrezygnował z posady, na jego miejsce awansował Beethoven. Jego syn idzie tą samą drogą, zostaje tenorem na dworze elektorskim. W 1767 r. poślubia Marię Magdalenę, córkę kucharza księcia elektora z pobliskiego Trewiru. Ludwig rodzi się jako ich drugie dziecko: pierwsze, któremu nadano to samo imię, zmarło po zaledwie kilku dniach.
„Rodzinę Beethovenów dziś nazwalibyśmy klasą średnią. Dziadek odniósł sukces i miał większe poważanie niż syn. Wszyscy trzej byli członkami orkiestry księcia elektora, co oznaczało, że należeli do dworu. W pewnym sensie był to ówczesny establishment, w znaczeniu statusu społecznego, a nie zarobków. Wielokrotnie zmieniali miejsce zamieszkania. Zdaniem niektórych, aby zaoszczędzić, ale są też teorie mówiące, że częste przeprowadzki były normalne w tamtych czasach” – mówi Schlossmacher. Nawet dla klasy średniej życie w drugiej połowie XVIII w. nie było jednak łatwe. Z siedmiorga dzieci Johannesa zaledwie trójka przeżyła niemowlęctwo. Ludwig senior, który pełnił funkcję głowy rodziny, zmarł, gdy jego imiennik miał zaledwie trzy lata. Johannes nie był dobrym ojcem, bywał brutalny, nadużywał alkoholu. Nie on jeden miał z tym problemy – dziadek Ludwig z tego samego powodu oddał żonę, babcię Marię do przytułku.
Szukając nowego Mozarta
W 1763 r. rodzina Mozartów ruszyła na europejskie tournée, odwiedzając m.in. Bonn i Kolonię. Gwiazdą koncertów był młody geniusz muzyczny, 7-letni Wolfgang Amadeusz. W niemieckich miastach wybuchła mania szukania dziecięcych supertalentów muzycznych. Nie inaczej było w Bonn. Ludwig zaczął się uczyć w wieku pięciu lat, najpierw od ojca, potem od innych krewnych i znajomych. Żeby dosięgnąć klawiszy, musiał stać na podnóżku. Szybko zaczął okazywać talent, ale godziny z organami, fortepianem, skrzypcami i altówką doprowadzały go do łez. Często na lekcje wyciągany był z łóżka siłą. „Nie potrafię powiedzieć, czy miał normalne dzieciństwo. Z jednej strony chodził do szkoły, bawił się z przyjaciółmi. Z drugiej spędzał bardzo dużo czasu, ucząc się gry na skrzypcach i fortepianie, co nie było typowe” – mówi Schlossmacher.
W 1778 r. po raz pierwszy wystąpił publicznie jako 6-letni wunderkind grający na fortepianie. Jego ojciec celowo odjął mu ponad rok z metryki, żeby podkreślić niesamowity talent. W 1782 r. zaczął grać na organach do porannej mszy w tym samym kościele, w którym 11 lat wcześniej go ochrzczono. W tym samym czasie skomponował swoje pierwsze dzieło – 9 wariacji Marsza Dresslera. Rok później muzyczne czasopismo z Hamburga napisało o „11-letnim utalentowanym Louisie van Beethovenie”. Jako 14-latek zaczął na tym zarabiać: został drugim organistą na dworze księcia elektora, grywał też w książęcej kaplicy na klawesynie i altówce.
„Został wychowany w północnoniemieckiej tradycji Bacha. Jego główny nauczyciel, znał syna Jana Sebastiana i dał kopie jego prac Beethovenowi, gdy miał tylko 13 lat. Nawet Mozart i Haydn nie mieli takiej możliwości. Ponadto ta część Niemiec była szczególnie podatna na kontrowersyjne francuskie pomysły oświecenia i reformy społecznej” – mówił na antenie radia BBC John Deathridge, muzykolog z londyńskiego King’s College. Uczy go Eulogius Schneider, wówczas liberalny franciszkanin, który później zrzuci habit, zostanie jakobinem, napisze Odę do rewolucji, jako pierwszy przetłumaczy Marsyliankę na niemiecki, wyda kilkadziesiąt wyroków śmierci, po czym sam skończy pod gilotyną. „Pod rządami Maksymiliana Franciszka Bonn było centrum oświecenia. Jego orkiestra była uważana za znajdującą się w trójce najlepszych w Niemczech. Był “nowoczesny”, w odróżnieniu od tego w Kolonii, uniwersytet, było środowisko inteligencji Lesegesellschaft („społeczność czytających”). Idee rodem z rewolucji francuskiej były popularne, chociaż nie było dążenia do przewrotu. Bonn było miastem liberalnego katolicyzmu, a nie rzymskiego katolicyzmu jak Kolonia” – mówi Schlossmacher. Echa tych dni widać w dziełach Beethovena, najbardziej w Eroice, która początkowo miała być dedykowana Napoleonowi Bonaparte, oraz jedynej operze w dorobku Beethovena – Fidelio.
Wiedeń i bycie głową rodziny
W 1786 r. jedzie doskonalić się do ówczesnej stolicy muzyki (i niemieckiego katolicyzmu) – Wiednia. Tam według apokryficznych historii miał poznać Mozarta, a ten stwierdzić „patrzcie na tego młodego mężczyznę, będzie o nim głośno”. Gdy wraca kilka miesięcy później, dotyka go tragedia – umiera mu matka. Na domiar złego alkoholizm ojca daje się coraz bardziej we znaki – w 1789 r. zostaje wysłany na przymusową emeryturę, a jej połowa zostaje przekazana Ludwigowi jako głowie rodziny na utrzymanie dwójki młodszego rodzeństwa.
Ludwig dorabia jako nauczyciel muzyki, czego nienawidzi. Mało komponuje, do tego głównie do szuflady. Jego mecenasem zostaje książę Ferdynand Ernst Gabriel von Waldstein, który poznaje go w środowisku uczniów Edwarda Schneidera. Dzięki niemu poznaje Josepha Haydna, z którym umawia się na dalszą naukę w Wiedniu. Chwilę przed wyjazdem Waldstein notuje, że „duch Mozarta jest teraz w rękach Haydna”. Po przybyciu do miasta jesienią 1792 r., w wieku 21 lat, dowiaduje się, że jego ojciec nie żyje.
W sumie mieszkając w Bonn, nie skomponował zbyt wiele – utwory wieku dziecięcego nie dały mu sławy, wówczas traktowano je jako inspirowane Mozartem studenckie wprawki, a dziś są raczej ignorowane. Potem problemy rodzinne utrudniały pracę. Przez wiele lat Mozart uważany był za wykonawcę, nie zaś za kompozytora. Uaktywnił się dopiero w latach 90., niedługo przed emigracją do Wiednia. Z ponad wszystkich 700 utworów, które napisał, zaledwie około 40 pochodzi sprzed 1792 r. Najczęściej wykonywanym z nich jest najprawdopodobniej ten.
Chociaż w Wiedniu miał się tylko podszkolić i wrócić na dwór księcia elektora, zostanie tam do końca swojego życia. W 1794 r. Bonn zajmują wojska francuskie. Beethoven traci tamtejszych patronów i możliwość powrotu. „W kilka miesięcy miasto kompletnie się zmieniło. Dwór wyjechał, a z nim artyści, muzycy, rzemieślnicy. Zamknięto uniwersytet, utrudniano modlitwy” – mówi Schlossmacher. Bonn, które w momencie narodzin kompozytora miało 12 tys. mieszkańców, a gdy wyjeżdżał do Wiednia 10,5 tys., w 1806 r. liczyło ich zaledwie 8,2 tys.
„Odbudowało się dopiero, gdy Prusy przejęły nad nim władzę w 1815” – dodaje szef bońskiego archiwum. Wtedy Beethoven był już uznanym i głuchym artystą w Wiedniu. „Moja ojczyzna, w której ujrzałem światło dzienne. Widzę twe piękno tak wyraziście, jak gdy cię opuszczałem. Będzie to najszczęśliwszym doświadczeniem mego życia, jeśli cię znowu będę mógł zobaczyć i przywitać naszego ojca, rzekę Ren” – pisał ze stolicy nad Dunajem do mieszkającego w Bonn przyjaciela z dzieciństwa. Obietnicy tej nigdy nie dotrzymał.