Jazda na deskorolce to bunt wymierzony w miejski ład. To przywłaszczanie sobie schodów, poręczy czy ławek i włączanie ich do repertuaru środków ekspresji. Niczym francuscy sytuacjoniści, wyzwoleni z ograniczeń pętających zwykłych przechodniów, rowerzystów i kierowców aut, skejci tworzą nowe mapy miast pchani potrzebą odkrywania. Skejt kocha miasto, wzbogaca je nowym spojrzeniem na znane miejsca lub daje nowe życie tym nieuczęszczanym. Swoboda, z jaką to robi, sytuuje go jednocześnie na uboczu społeczeństwa i stawia ponad nim.
Z drugiej strony, struktura organizacyjna – jeśli można ją tak określić – deskorolkowej społeczności nie różni się wiele od tej wciąż zbyt powszechnej wśród innych środowisk: to mężczyźni jeżdżą, kobiety raczej się przyglądają (i oczywiście zachwycają). Do znudzenia powtarzany tekst, że miejsce tych drugich jest w kuchni, stanowi genezę nazwy składającego się z samych kobiet kolektywu Skate Kitchen będącego niejako buntem wewnątrz buntu, alternatywą dla patriarchalnej perspektywy sytuującej kobiety poza głównym deskorolkowym „dyskursem”. To one stały się bohaterkami najpierw krótkiego filmu A Day in the Life, potem pełnometrażowego Skate Kitchen (w Polsce znanego pod tytułem Skejterka), a teraz wyprodukowanego przez HBO 6-odcinkowego serialu Betty. Za wszystkie trzy odpowiedzialna jest reżyserka Crystal Moselle, która przypadkowo spotkała dwie członkinie grupy w nowojorskim metrze i zauroczyła się energią i pasją dziewczyn.
Zamiast typowego dokumentu, jak w przypadku jej debiutu – Watahy – poświęconego braciom Angulo, dla których filmowa fikcja była bardziej realna od rzeczywistości, tu skejterki odgrywają pewne role, jednak bardzo bliskie ich osobowościom. Dzięki temu sytuacje, w jakich się znajdują, są naturalne, a dialogi organiczne. Członkinie Skate Kitchen były zresztą nie tylko aktorkami, ale też konsultantkami przy serialu. W poświęconych grupie filmach główną postać grała Rachelle Vinberg, zdecydowanie najlepsza skejterka z tego grona. Tu wcieliła się w Camille, podobną postać jak w Skejterce, szukającą akceptacji ze strony chłopaków w zdominowanej przez nich dyscyplinie. Dziewczyna wierzy, że tylko męskie spojrzenie jest w stanie zapewnić ją o jej umiejętnościach. Przeciwne podejście prezentuje sprawiająca wrażenie znajdującej się permanentnie na haju Kirt (Nina Moran). Ona jest szczególnie zaangażowana w poszerzenie grona dziewczyn jeżdżących na desce. Grupę uzupełniają stylowa Indigo (Ajani Russell), zabierająca wszędzie kamerę Honeybear (Moonbear), oraz najbardziej świadoma społecznie Janay (Ardelia Lovelace). Wątki bohaterek orbitują wokół kwestii odzyskania podmiotowości, jaka pierwotnie była wpisana w określenie „Betty”. Początkowo charakteryzowało ono po prostu skejterkę, potem jednak zaczęto tak definiować dziewczyny przychodzące do skateparku tylko po to, żeby patrzeć, jak jeżdżą chłopaki.
Serial przyciąga przede wszystkim kwestiami zwykle traktowanymi raczej jako poboczne. Interakcje między bohaterkami, rozmowy o przyziemnych sprawach czy spędzanie czasu na jeździe na deskorolce zostały pokazane w ujmujący sposób. Szczególnie istotne są dłuższe, pozornie nic niewnoszące do historii sekwencje, jak właśnie przejazd pełną aut ulicą czy impreza w parku, gdzie ludzie w różnym wieku i o różnym kolorze skóry bawią się razem. To pocztówki z życia w mieście, pulsujące obrazki przedstawiające jednostki wspólnie stanowiące o wyjątkowości konkretnego miejsca, w tym wypadku Nowego Jorku.
Głównym wrogiem w serialu nie są chłopcy, lecz charakteryzująca ich ignorancja. Niektórzy traktują dziewczyny instrumentalnie, inni z szacunkiem i jak przyjaciółki. Chociaż Moselle poświęciła Betty określonej grupie społecznej, udało jej się stworzyć przekrojowy obraz współczesnej młodzieży i jej problemów w sposób bezpretensjonalny i pozbawiony mentorstwa. Film dokumentalny mógłby nieintencjonalnie uderzać w takie tony, choćby podkreślając, jak wyjątkowe jest, że istnieje grupa dziewczyn, które lubią spędzać wolny czas, jeżdżąc na desce. Tymczasem przez pokazanie ich hobby jako czegoś naturalnego, elementu ich codzienności, serial również zyskuje naturalność i świeżość.
W chyba najważniejszej scenie pierwszego sezonu konserwatywnie ubrana dziewczynka przygląda się Camille, próbującej wykonać wallride (przejazd po ścianie). Frustracja Camille ustępuje, kiedy widzi zachwyt w oczach dziecka. Za chwilę pojawi się Kirt i obie pomogą małej stanąć na desce. W utrzymaniu równowagi przeszkadza jednak spódnica. Podwinięcie jej oznacza symboliczne wyzwolenie się z tradycyjnych ról przypisywanych płciom, a narzucanych przez patriarchat, w tym wypadku ojca, który – zdenerwowany tym, co widzi – zabiera dziecko do domu.
W jednej z ostatnich scen sezonu dziewczynka znajduje opartą o dom deskorolkę, co należy interpretować jako zachętę do jazdy, ale też wyswobodzenia się ze społecznych norm. Tak samo trzeba rozumieć przesłanie samego serialu zarówno treścią, jak i zachwycającą warstwą estetyczną wzywającego do rzucenia wyzwania konwencjom. Jak mówi Kirt – nie chodzi tu o wojnę z patriarchatem, lecz o pomoc matriarchatowi.
Dzięki Tobie, możemy zrobić jeszcze więcej – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ