
Zawsze, kiedy rzeczywistość zaczynała uwierać, ludzie poszukiwali doraźnego filmowego ukojenia albo chociaż wyjaśnienia. Żeby jednak filmowe lekarstwo zadziałało, trzeba wiedzieć jak je dobrać.
Gdy siedzieliśmy zamknięci w domach, jedno wydawało się oczywiste: na pewno ktoś gdzieś pisze właśnie scenariusz o parze w kryzysie, która – zmuszona do zamknięcia się w czterech ścianach – odkrywa na nowo miłość. Pomysł był tak oczywisty, że wręcz musiał się ziścić choćby po to, byśmy mieli go wszyscy z głowy. I faktycznie: w styczniu 2021 r. premierę miała komedia Skazani na siebie (2021, oryginalny tytuł: Locked Down) realizująca wzorcowo schemat „dzieliło ich wszystko, połączył ich lockdown”. Nie nakręcił jej zresztą byle kto (scenariusz: Steven Knight, reżyseria: Doug Liman, przed kamerą Anne Hathaway i Chiwetel Ejiofor), ale i tak wyszło byle co. Twórcy pechowo nie utrafili we właściwy ton, będąc poważni, gdy powinni być zabawni, i na odwrót. Kiepsko oglądało się komedię zrobioną z tego, co każdy miał w domu na serio: zamiast podnosić na duchu, Skazani na siebie wpędzali w depresję. Sam pomysł, by złagodzić traumę rzeczywistości poprzez filmową fantazję, był jednak trafiony. Precedensów zresztą nie brakuje.
Wielka depresja, wielkie kino
Kinowe lekarstwo aplikowano widzom nie raz. To jednak bardzo wrażliwa operacja i trzeba umiejętnie odmierzyć dawki rzeczywistości i fikcji. Podejdź za blisko,