Nie wolno mi zasnąć. Nie wolno mi zasnąć.
Utnapisztim, nieśmiertelny, mówi, że jeśli nie zasnę,
będę żył wiecznie, nie umrę jak Enkidu.
Siedziałem przy jego ciele, aż z nosa wypadł robak.
To było obrzydliwe, zerwałem się z krzykiem,
twarz, którą całowałem, stała się gniazdem robaków.
Uciekłem i biegnę do teraz. Jestem naprawdę zmęczony,
a nie wolno mi zasnąć. Pytałem wszystkich po drodze:
czy ja także mam umrzeć? Wyrzec się słońca? Nie, nigdy.
Wystarczy, że nie zasnę.
Nie znam milszego uczucia, niż kiedy leżę na łóżku
i czuję ten ciężar na oczach, i lekko wiruje mi w głowie:
nadchodzi sen. Bardzo się boję. Ten ciężar i ciemność, i wir
są silniejsze ode mnie, co wieczór. Ale nie dziś.
Są sposoby – na przykład wsadzić palce do oczu,
ale nie będę przez tydzień siedział z palcami w oczach,
tego się nie da wytrzymać, poza tym wyglądałbym głupio,
a jestem władcą Uruku. (Znowu tydzień. Czy spałem,
siedząc przy ciele Enkidu? Wtedy jeszcze nie byłem
taki strasznie zmęczony).
Kiedy płynąłem łodzią przez wody śmierci,
których nie wolno dotykać, przydała się stara zabawa
z dzieciństwa, w potwora pod łóżkiem: nawet palca u stopy
nie można wystawić z łóżka (jak z łodzi), bo potwór mnie złapie
i wciągnie w królestwo śmierci (superzabawa, co nie?).
Leżałem, pod kołdrą, myśląc: wysunę palec, na chwilę,
sprawdzę, czy jest tam naprawdę. A jak mnie złapie? Tak walcząc
z tą ciekawością, leżałem, aż ciężar na oczach i ciemność
sprawiały, że strach i ciekawość traciły moc i kiedy było
po wszystkim, to (gdybym już nie spał) mógłbym powiedzieć: już śpię.