Felieton o najmądrzejszym zwierzęciu oceanów (i nie tylko) napisał dla „Przekroju” Mikołaj Golachowski.
Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu w moim życiu zaroiło się od ośmiornic. A przynajmniej od myśli o tych głowonogach. Choć z tego, co pamiętam, miałem z nimi osobisty kontakt tylko raz, gdy wiele lat temu jedna złapała mnie za płetwę. Nie wiem, czy chciała mnie bohatersko pożreć (była ze trzy razy od tej płetwy mniejsza, że o reszcie mnie nie wspomnę) – czy zaprosić do zbadania swojej norki, czy po prostu sprawdzić, z czego płetwa jest zrobiona, ale miałem poczucie, że kontakt został nawiązany i to nie przeze mnie. Oczywiście wolałbym przemilczeć te kilka spotkań natury kulinarnej, też sprzed wielu lat, bo ciągle się ich wstydzę. Jednak głupio jest zjadać kogoś potencjalnie mądrzejszego od siebie, czy właściwie w ogóle kogokolwiek.
O niezwykłej inteligencji głowonogów wiemy od lat. To może się wydawać trochę dziwne, bo w końcu, jakim cudem krewni ślimaka są tacy bystrzy? Owszem głowonogi są spokrewnione ze ślimakami, zresztą my też, podobnie jak z amebą i zielonym groszkiem. Ale gromada głowonogów rzeczywiście należy do typu mięczaków, razem ze ślimakami i małżami. Tyle tylko, że „typ” to w systematyce bardzo duża kategoria. Nasz nazywa się strunowce i oprócz nas samych i sroki czy traszki zwyczajnej obejmuje też m.in. niespecjalnie wybitnych intelektualistów w rodzaju żachwy albo lancetnika. A mięczaków jest więcej niż strunowców. Liczebnością gatunków ustępują tylko stawonogom i są najbardziej zróżnicowanym ze wszystkich zwierzęcych typów. Jeśli więc nie mamy problemu z tym, że kruk jest prawdopodobnie mądrzejszy od osłonicy, bystrość ośmiornicy czy mątwy nie powinna nas aż tak zaskakiwać, a przynajmniej nie w porównaniu ze skójką.
Bo sama w sobie ta bystrość ośmiornic jest faktycznie oszałamiająca. W zeszłym roku sensację wzbudziło odkrycie, że mątwa zwyczajna (przedstawicielka tej samej gromady co ośmiornice, czyli głowonogów, ale należąca do innego rzędu – jak my z delfinami albo nietoperzami; też ssaki, ale jednak nie za bliskie) zdała test kognitywny przeznaczony dla ludzkich dzieci i określany jako „test cukierka” (ang. marshmallow test). W oryginalnej wersji chodziło o zbadanie reakcji dziecka na eksperyment, w którym oferuje mu się smakołyk wraz z informacją, że jeśli go nie zje przez 15 minut, to dostanie następny i będzie mogło zjeść oba. Jeśli ulegnie pokusie, drugi przysmak się nie pojawi i okaże się przy okazji, że dziecko słabo sobie radzi z koncepcją opóźnionej gratyfikacji, ponoć bardzo w życiu potrzebną i zwiastującą sukcesy w przyszłości. Oczywiście innym zwierzętom trudniej jest to wytłumaczyć, ale przy pewnych modyfikacjach test ten zdają szympansy, niektóre krukowate i co bystrzejsze psy. No i mątwy – rezygnują ze zjedzenia kraba, jeśli wiedzą, że od tego zależy, czy później dostaną dużo smaczniejszą krewetkę. Wstyd się przyznać, ale gdyby chodziło o kawałki pizzy z czosnkiem, kaparami i suszonymi pomidorami, zapewne okazałbym się głupszy od mięczaka.
Ośmiornice są co najmniej równie rozgarnięte jak mątwy. Wiemy, że potrafią uczyć się otwierania skomplikowanych pudełek, obserwując przez szybę akwarium, w którym radzą sobie z tym inne osobniki. Wiemy, że wiedzą, jak wyłączyć drażniącą je lampę w laboratorium, strzelając strumieniem wody w żarówkę, i doskonale zdają sobie sprawę, że z akwarium można przez rurę odpływową uciec do oceanu. Co więcej, choć ich miękkie ciała potrafią się przecisnąć prawie przez każdą szczelinę, ośmiornice mają nawet świadomość swoich rozmiarowych ograniczeń. Jedyny twardy fragment ich ciała to niewielka chrząstka między oczami, a naukowcy ustalili, że posiadacze chrząstki doskonale zdają sobie sprawę z jej wielkości. Przeciskają się przez otwory większe od niej, ale kiedy przejście jest o kilka milimetrów ciaśniejsze, to nawet nie próbują. Wiemy też, że na wolności wynajdują liczne sztuczki pozwalające im przechytrzyć silniejszych, ale mniej intelektualnie obdarowanych prześladowców, takich jak rekiny.
W wydanej niedawno fascynującej książce Petera Godfreya-Smitha Inne umysły. Ośmiornice i prapoczątki świadomości (Copernicus Center Press, Kraków 2018) autor uświadamia nam, że spotkanie z umysłem ośmiornicy to doświadczenie prawdopodobnie najbliższe spotkaniu z przedstawicielami pozaziemskiej cywilizacji. Wnikanie w cudzy umysł jest trudne, czy nawet do końca niemożliwe, nawet pomiędzy ludźmi, choć potrafimy swoje myśli szczegółowo relacjonować. Oczywiście pełne poznanie tego, co dzieje się w głowach delfinów czy bonobo, tym bardziej nam się nigdy nie uda, podobnie jak niestety nie przekonamy się całkowicie, o czym myśli kruk, papuga lub waran. W klasycznym już filozoficznym tekście Jak to jest być nietoperzem? („The Philosophical Review”, 1974) Thomas Nagel druzgoce nasze nadzieje również w przypadku tego sympatycznego książątka ciemności. Ale to wszystko są kręgowce, więc mimo że żyjemy w różnych środowiskach, dominują u nas różne zmysły i inne cechy naszych mózgów są dla nas najważniejsze, łączy nas wspólna, niezbyt odległa ewolucyjna przeszłość, a struktury naszych mózgów zawierają podobne elementy o wspólnym pochodzeniu. Mamy więc prawo zakładać, że przynajmniej pod pewnymi względami postrzegamy świat i reagujemy na niego podobnie. Z głowonogami jest inaczej. Nasz ostatni wspólny przodek żył jakieś 500 mln lat temu, czyli nawet z dinozaurami jesteśmy spokrewnieni dużo bardziej. Nawet nie wiemy, czy ten przodek w ogóle miał jakiś centralny układ nerwowy, co najwyżej jakieś proste narządy zmysłów. Czyli ich inteligencja wyewoluowała zupełnie niezależnie od naszej, a struktura ich układu nerwowego jest zupełnie inna. Dwie trzecie zwojów nerwowych ośmiornicy nie znajduje się nawet w jej mózgu – każde z ramion ma własne centrum zarządzania, więc jest do pewnego stopnia autonomiczne. Nawet każda przyssawka ma własne narządy zmysłów, zatem ośmiornica funkcjonuje jak państwo z koordynującym wszystko rządem federalnym, umiarkowanie samodzielnymi delegaturami i mnóstwem oddziałów terenowych.
Jak donosi najnowszy numer czasopisma „Scientific American” (w polskiej wersji to „Świat nauki”), właśnie dzięki temu, że tak bardzo się od nas różnią, ośmiornice coraz częściej uważane są przez naukowców za idealny model do badania ogólnych zasad dotyczących działania układu nerwowego, formowania się inteligencji i przebiegu procesów kognitywnych. Biorąc pod uwagę, że inteligencja głowonogów jest o wiele milionów lat starsza od naszej, moglibyśmy się zastanowić, jak to się stało, że to nie one opanowały naszą planetę, choć miały na to dużo więcej czasu. Pomijając przypuszczenie, że może im po prostu nie zależy, moim zdaniem sprowadza się to do jednego, bardzo podstawowego feleru w ich biologii: ośmiornice żyją tylko około roku, a w momencie, kiedy młode wykluwają się z jaj, ich matka umiera, czyli nie może swoich małych bystrzaków niczego nauczyć. Choć zwierzęta te dysponują atramentem, nic nie wskazuje też na to, by przekazywały sobie jakieś notatki. A to znaczy, że nie mają pionowego przekazu kulturowego pomiędzy pokoleniami, a zatem każda, nawet najwybitniejsza, ośmiornica musi na nowo wynaleźć koło i opanować ogień. Nasze szczęście.
Dlatego marne szanse, żeby jakakolwiek ośmiornica zdobyła kiedyś Nagrodę Nobla. Ale zeszłej nocy jedna z nich zdobyła Oscara – w kategorii filmów dokumentalnych zwyciężyło dzieło Craiga Fostera i jego Sea Change Project, czyli Czego nauczyła mnie ośmiornica (ang. My Octopus Teacher), niemal od roku zachwycające widzów także w Polsce. Nie zamierzam tu opisywać filmu, zrób sobie tę przyjemność i obejrzyj go przy okazji, nawet jeśli jeszcze nie wiesz, że biologia jest twoją pasją. Jest tam wszystko, co w dobrym filmie potrzebne, włącznie ze wzruszeniami, przemianą duchową, dramatycznymi zwrotami akcji, brawurowymi pościgami i pięknymi krajobrazami. A to wszystko bez nadmiernej antropomorfizacji (trochę jej jest, ale podawanej bardzo ostrożnie) i ostentacyjnej nadinterpretacji obserwowanych zachowań. To film o tym, jak pewna dzika ośmiornica staje się bardzo ważną częścią życia pewnego oswojonego faceta, a między tymi tak różnymi organizmami nawiązuje się nić akceptacji. Nie dowiemy się nigdy, czy dla ośmiornicy ta więź była równie ważna jak dla niego, w co szczerze wątpię. Ale niewątpliwie nauczyła się go rozpoznawać, przestała się go bać i nawet sama szukała interakcji. To piękny zapis dwóch umysłów prowadzących równoległe projekty badawcze, gdzie każda ze stron stara się dowiedzieć czegoś o tej drugiej. Bliżej obcego możemy się nigdy nie znaleźć.