Zupełnie niechcący podsłuchałem ostatnio rozmowę trojga hydraulików.
– Wiecie, co mi się niedawno przytrafiło? – powiedział pierwszy. – Kiedy montowałem nowy kran, zauważyłem w odpływie kosmyk włosów. Bez zastanowienia złapałem go i chciałem wyciągnąć, ale stawiał silny opór. Ciągnąłem jednak, ciągnąłem i nie zgadniecie! Okazało się, że to mój ojciec. Wydobyłem go z odpływu za włosy. Domyślacie się pewnie, jak byłem zaskoczony.
– A twój ojciec? Powiedział coś? – zapytał drugi hydraulik.
– Burknął, że mam bałagan w skrzynce z narzędziami. Potem poszedł. W niedzielę spotkaliśmy się na obiedzie, jednak nie wspomnieliśmy o sprawie.
– Rzeczywiście niezwykła przygoda – przyznał drugi hydraulik. – Ale nie wiem, czy dziwniejsza niż ta, która przydarzyła mi się, kiedy przetykałem rurę za pomocą sprężyny, wiecie, takiej z korbką.
– Oczywiście, że wiemy, przecież jesteśmy hydraulikami!
– Jasne, jasne. Więc kręcę tą sprężyną, kręcę i musiałem się wkręcić w jakieś specjalne miejsce, bo czas zaczął się cofać. A we mnie licho wstąpiło i jeszcze mocniej kręcę, w tę samą stronę. Pomyślałem, że może przeniosę się do czasów króla Sobieskiego i zostanę husarzem. Kręcę dalej. Już jestem w epoce Gierka, Gomułki, Bieruta, nie przestaję kręcić.
– I co? I co?
– Spokojnie, spokojnie. Dalej okupacja, międzywojnie, pierwsza wojna, powstania, rozbiory, czasy saskie, wreszcie jestem. Przestaję kręcić, rozglądam się i co widzę? Idzie do mnie dwóch drabów i jeden mówi: „Lenisz się, chamie? Zaraz cię w dymie powiesimy, rózgą oćwiczymy, to się nauczysz, jak pańszczyznę odrabiać!”. Wystraszyłem się i zaraz w drugą stronę zacząłem kręcić. Jakoś udało mi się wrócić i jestem tutaj z wami. Tak się cieszę! Tak bardzo się cieszę!
– My też się cieszymy! – odpowiedział pierwszy hydraulik i przytulił drugiego.
Wzruszającą scenę przerwał trzeci hydraulik, a raczej hydrauliczka, bo ostatnia osoba w gronie rozmówców była kobietą.
– W wirującym wszechświecie Gödla – stwierdziła fachowo – możliwe są podróże w czasie, ale tylko wstecz.
– A co ty mi z Gödlem wyskakujesz, jak ja ledwo z życiem uszedłem! – Obruszył się niedoszły husarz. – Pewnie tobie nic się nie przytrafiło, dlatego tak się wymądrzasz. Masz jakąś historię czy nie?
– Nie – odpowiedziała hydrauliczka, lecz tonem tak złowróżbnym, że wszyscy, łącznie ze mną, zamarli w oczekiwaniu. – Nie mam nic do opowiedzenia. Może jedynie to, że ostatnio odwiedziłam Mokry Dom.
Tamtych dwóch zatkało.
– Mokry Dom jest tylko legendą – powiedział w końcu pierwszy.
– Zapewniam was, że istnieje – odparła kobieta. – I wszystko, co się o nim słyszy, to prawda. Cieknie tam każdy kran, nie trzyma żadna uszczelka. Z sufitu dżdży. W salonie szlam. Mieszkańcy, których trudno odróżnić od zbutwiałych śpiworów, nie pozwalają nic naprawić. „Tak właśnie ma być. – Upierają się. – Tak jest dobrze!”.
– Trudno uwierzyć! Trudno uwierzyć!
– A pewnie wiecie, co się jeszcze mówi? Że jeśli ktoś spoza naszej branży dowie się, nawet przypadkiem, o istnieniu Mokrego Domu, nieuchronnie sam zostanie hydraulikiem!
W tym momencie zakrztusiłem się wodą, którą popijałem z bidonu. Rozmawiający spojrzeli na mnie z naganą. Domyślili się, że ich podsłuchiwałem. Czym prędzej poszedłem do domu, żeby ochłonąć. Usiadłem na kanapie i próbowałem się zrelaksować, ale drażnił mnie dźwięk dochodzący z kuchni, mianowicie kapanie. Dziwne – kran przeciekał od wielu tygodni, lecz do tej pory mi to nie przeszkadzało. Teraz jednak powtarzalny rytm spadających kropli ranił mnie do głębi, wywołując w wyobraźni posępną wizję Mokrego Domu.
Trzeba zakasać rękawy i naprawić usterkę. Pobiegłem do marketu budowlanego kupić, co należy. Po drodze zauważyłem ogłoszenie, że ochotnicza straż pożarna poszukuje nowych członków. No i co? Zostałem strażakiem, a nie hydraulikiem.
Życie potrafi jednak zaskakiwać.