Wśród spraw, które zdają się odbierać ludzkiemu życiu sens, jest nie tylko cierpienie, ale także śmierć. Nigdy nie przestanę powtarzać, że jedynym przejściowym aspektem życia jest nasz potencjał, który z chwilą swego urzeczywistnienia staje się faktem; jako taki podlega wówczas ocaleniu i przeniesieniu w przeszłość, gdzie jest przechowywany i chroniony od wszelkiej przejściowości. W przeszłości bowiem nic nie jest bezpowrotnie utracone, lecz wszystko zostaje zachowane w sposób nieodwołalny.
Tak więc przejściowość naszej egzystencji w żaden sposób nie czyni jej bezsensowną; przeciwnie, składa się na naszą odpowiedzialność, jako że wszystko obraca się wokół uświadomienia sobie naszych w swej istocie przejściowych możliwości. Człowiek nieustannie dokonuje wyborów w zakresie jawiących mu się niezliczonych potencjałów; które z nich będą skazane na niebyt, a które uda się urzeczywistnić? Który wybór zostanie przekuty na fakt, na zawsze i na wieczność, stając się nieśmiertelnym „śladem stopy na piasku czasu”? W każdej chwili jesteśmy zmuszeni decydować, na dobre i na złe, co stanie się pomnikiem naszej egzystencji.
Rzecz jasna, człowiek dostrzega zazwyczaj wyłącznie ściernisko przejściowości, nie zauważając wypełnionych po brzegi spichrzów przeszłości, w których na wieki złożył swoje uczynki, radości, a także cierpienia. Nic już nie można odwrócić i niczego wymazać. Ośmielę się wręcz stwierdzić, że to, kim byliśmy, jest najpewniejszą formą bytu.
Fragment pochodzi z książki V.E. Frankla Człowiek w poszukiwaniu sensu, Czarna Owca, 2020.