
Aleksandra Lipczak: Na trwającym właśnie Krakowskim Festiwalu Filmowym możemy zobaczyć pana film Cienie bez słońca, który opowiada o młodych dziewczynach z teherańskiego zakładu poprawczego i ich matkach, odsiadujących wyroki za zabicie męża lub ojca. Temu samemu poprawczakowi poświęcił pasn też poprzedni film. Dlaczego wrócił pan do tego samego miejsca?
Mehrdad Oskouei: Tak naprawdę wracałem tam cztery razy. Najpierw nakręciłem dwa dokumenty o chłopcach umieszczonych w ośrodku resocjalizacyjnym w Teheranie: It’s Always Late for Freedom z 2007 r. i The Last Days of Winter z 2011 r. W tym samym kompleksie znajduje się też zakład poprawczy dla dziewcząt i to jemu poświęciłem film z 2016 r., Starless Dreams. W tamtej chwili byłem przekonany, że robię ostatnią część trylogii poświęconej młodym ludziom z zamkniętych ośrodków. Niedługo po premierze zdałem sobie jednak sprawę, że ta historia musi mieć dalszy ciąg, że pewna jej część wciąż nie została opowiedziana.
Chodziło o to, że niektóre z dziewcząt, które pojawiły się w Starless Dreams, zamordowały swoich ojców, braci lub mężów. Wiedziałem, że to temat, który zasługuje na osobny film, choć nie była to łatwa decyzja. Już wtedy miałem problemy z prawem z powodu poprzedniej produkcji.
Często byłem wówczas wzywany na przesłuchania. Przepraszam, skoczę tylko na chwilę do innego wydziału po pozwolenie na następny film – mówiłem przesłuchującym. Bo wydział mieścił się w tym samym budynku.
I udało się, dostałem pozwolenie. Wtedy zacząłem się zastanawiać, jak zrobić kolejny film o tym samym miejscu, a nawet z częścią tych samych bohaterek, który będzie inny niż poprzedni. Wpadłem na pomysł wideodziennika.
Cienie bez słońca zaczynają się od mocnej sceny: dziewczyny z ośrodka czytają albo recytują przed kamerą listy do swoich matek i ojców. Są same, w pomieszczeniu nie ma nikogo – tylko kamera, którą same włączają i wyłączają.
Posłużyłem się takim rozwiązaniem także dlatego, że dziewczyny wcale nie miały ochoty rozmawiać ze mną o samych morderstwach ani o przemocy, której wcześniej doświadczyły ze strony ojców, braci czy mężów.
To niestety dość częsta historia w Iranie. Nawet