Pobudza go jej niedostępność, pragnąłby
jej życia, niechby bardziej w nim żyło. Patrzą
na falujące morze, stojąc tak blisko siebie, że wyczuwa
bijące od jej mokrych włosów ciepło. Co
łączy go z tą tu osobą, tak znajomą
i obcą? Badając jej twarz,
bada sam siebie. Podmuchy wiatru ubijają grzywy fal,
źdźbła wiosennych traw rysują okręgi
na piasku, gdzie oni są bez słów, a chciałaby
mu powiedzieć, że wszystko ma ładunek, nawet trawa –
dodatni, pyłki zaś – ujemny, więc kiedy trawa faluje,
to jakby łowiła w powietrzu. On wyczuwa elektryczność,
jakby dziki dramat nadchodzącej burzy coś już
o nich wiedział – obcych na tym brzegu. Drobne
szafirowe kwiaty ozdabiają wydmy.
Zastanawia się, czy dał się sobie spłaszczyć,
wygładzić jak ruchome schody i czy w końcu zniknie
pod powierzchnią bez jednego szarpnięcia, bez
oporu. Ale odwraca się ku niemu jej promienna, szczodra twarz
z wilgocią w kącikach oczu – od wiatru; pokonany tym
przepychem znowu się sobie pojawia.
Tłumaczyła Julia Fiedorczuk
Wiersz mogą Państwo również przeczytać w oryginale na naszej angielskiej stronie.