Francuski filozof Gabriel Marcel w jednej ze swoich najważniejszych książek, zatytułowanej Być i mieć, zapisał krótkie, choć znamienne wyznanie: „Sam nie wiem, w co wierzę”.
Niejednoznaczność i zarazem prostota tego stwierdzenia sprawiają, że nawet dziś, blisko 90 lat później, brzmi ono jak prowokacja. Trzeba pamiętać, że Marcel był człowiekiem religijnym, nieukrywającym swojego przywiązania do chrześcijaństwa. I że jego wyznanie nie miało charakteru wyłącznie osobistego; stanowiło raczej element szerszej filozoficznej refleksji nad naturą naszej obecności w świecie. Przywołane słowa nie dotyczą wiary zogniskowanej wokół określonych przekonań na temat uniwersum, człowieka i tego, co wobec widzialnej, doświadczalnej rzeczywistości transcendentne. Ale nie jest to także wyznanie niewiary. Spotykamy się tu z niezwykłym, paradoksalnym, a przez to bardzo poruszającym credo: wierzę, lecz sam nie wiem w co.
Jak rozumieć te słowa? Czyżby wiara miała być formą pozbawioną treści? Czy można wierzyć, nie ukierunkowując swojej wiary na określony przedmiot, choćby określony w sposób najbardziej mglisty? Nie, wyznanie Marcela nie mówi również tego. Wiara nie jest tu „bez treści”, przeciwnie – to wiara „w coś”, tyle że jej treść pozostaje nieuchwytna, jest czymś, co się dopiero zjawi. Nie wchodząc głęboko w rozważania filozofa, powiedzmy tyle: w tym