
W 1982 r. Laurie Anderson w piosence From the Air zabrała nas w lot samolotem, w którym nie ma pilota. W II dekadzie XXI w. jej wizja coraz mocniej przypomina opis rzeczywistości. Czy w czasach, gdy z roku na rok rośnie sprzedaż smartfonów i jakość montowanych w nich kamer, a zmiany klimatyczne zaczynają być widoczne gołym okiem, nie lepiej odłożyć aparat i skupić się na oglądaniu realu bezpośrednio, zanim zniknie? A może właśnie tym bardziej należy go rejestrować na pamiątkę dla przyszłych pokoleń? O obecności i nie-obecności w fotografii rozmawiają historyk sztuki Ania Diduch i artysta Wojtek Wieteska
„Pics or it didn’t happened”
Anna Diduch: Na Instagramie jest 240 tys. postów z hasztagiem „Nida”. „Sartre” ma 94 tys. Spędziliśmy na Litwie 10 dni i nie wrzuciliśmy do Internetu ani jednego zdjęcia. Rok temu, kiedy pierwszy raz odwiedziliśmy to miejsce, dodałam jedno zdjęcie. Co za regres… (śmiech).
Wojciech Wieteska: Czyli, gdyby nie ta publikacja rozmowy, nikt nigdy by się nie dowiedział, że drugi rok z rzędu byliśmy w niewielkiej rybackiej osadzie na litewskiej mierzei Kurońskiej przypominającej polski Hel! Liczba mieszkańców: 2500 osób. Zimą działają dwie restauracje, jeden sklep spożywczy, od strony Bałtyku można spacerować po wąskiej plaży, a od zatoki ciągnie się kilka kilometrów kwadratowych wydm. Na północnym skraju miasteczka stoi letni dom Tomasza Manna, na południowym – pełnopostaciowa rzeźba Jean-Paula Sartre’a. Najlepiej nocować w Kolonii Artystycznej, czyli nowoczesnym domu pracy twórczej.
A.D.: Zapomniałeś wspomnieć o latarni morskiej, którą widać