Jak trudno jest zapomnieć* Jak trudno jest zapomnieć*
i
Benedykt Jerzy Dorys, Portret Adama Astona, 1932 r.; zdjęcie: Benedykt Jerzy Dorys
Przemyślenia

Jak trudno jest zapomnieć*

Jan Młynarski
Czyta się 4 minuty

Rozśpiewanego ducha przedwojennej Warszawy – dzięki fotografii i muzyce – przywołuje Jan Młynarski.

Sam już nie pamiętam, z kim „zapoznałem się” najpierw. Z autorem tej fotografii czy z bohaterem na niej uwiecznionym? Obie te postacie były często wspominane w domu mego dzieciństwa jako nieodłączne elementy historii XX-wiecznej Warszawy.

Zdjęcie, które prezentuję, jest typowym przykładem modnej w latach 30. ubiegłego wieku fotografii atelierowej lub zakładowej. Fotograf świadczył usługę, długo ustawiając światło

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Przekrój dla początkujących Przekrój dla początkujących
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Rozmaitości

Przekrój dla początkujących

Paulina Wilk

W ciężkiej powojennej aurze narodziło się pismo stworzone z dowcipu, absurdu, lekkości i koloru. „Przekrój” był fenomenem: do niczego niepodobny, ustawiony bokiem do reżimu, w warunkach technicznego ubóstwa – wprost niewykonalny. A jednak był i czytali go wszyscy, od ostatniej strony.

Wojna jeszcze trwała, gdy w kwietniu 1945 r. ukazał się pierwszy numer. Pomógł przypadek. Na ulicy w Łodzi Jerzy Borejsza – szef „Czytelnika”, rosnącego imperium wydawniczego – wpadł na Mariana Eilego. Znali się sprzed wojny, gdy Eile był sekretarzem „Wiadomości Literackich”. A Borejsza szukał ludzi do tworzenia cotygodniowej wkładki ilustrowanej. Eile wsiadł więc do kukuruźnika i przeleciał, z wysoką gorączką, do Krakowa, gdzie zachowała się bezcenna substancja techniczna i intelektualna – przetrwały maszyny drukarskie, a w jednej kamienicy na głowach siedzieli sobie pisarze i twórcy ocalali z wojennej pożogi. Jerzy Putrament, który miał być redaktorem naczelnym, został feralnie postrzelony, powiedział więc tylko: „Zastąp mnie”.

Czytaj dalej