Jesieniara Jesieniara
i
zdjęcie: Laura Baker/Unsplash
Przemyślenia

Jesieniara

Mirosław Bańko
Czyta się 3 minuty

Jesieniara – zdobywczyni drugiego miejsca w ostatnim konkursie na Młodzieżowe Słowo Roku. Oznacza miłośniczkę jesieni, ale nie taką, która jesienią rusza z plecakiem, aby podziwiać rudziejące o tej porze roku zbocza gór. Jesieniara może się ruszyć do parku, otulona w ciepły płaszczyk, lecz woli zostać w domu, owinąć się kocem i popijać kakao z pianką, przegryzając je ciasteczkiem dyniowym. Bo dynia to u nas symbol wczesnej i słonecznej jesieni.

Na przykładzie jesieniary widać, że stereotyp jest często ważniejszy od znaczenia wyrazu albo inaczej – że stereotyp to najważniejszy składnik znaczenia. „Kociaki siedziały w barze” – można powiedzieć, zwłaszcza jeśli się jest mężczyzną i miłośnikiem barów, ale kto by to zrozumiał, gdyby miał tylko taką wiedzę o kotach, jaką zapisano w słownikach: „Felis domestica, zwierzę domowe z rodziny o tej samej nazwie”. Słowniki rzadko uwzględniają w pełni stereotyp słowa, czyli wyobrażenie typowego desygnatu, owego „czegoś”, na co słowo wskazuje.

Nie mniej ważny niż stereotyp jest kształt słowa, jego zapis, a częściej brzmienie. Jesieniara brzmi jak bałaganiara, cwaniara, plotkara i tupeciara, jak niezdara, nudziara i ślamazara, jak landara, maszkara i poczwara razem wzięte. I tylko ironiczny dystans, jaki młodzi potrafią zachować do samych siebie, broniący ich przed ześlizgnięciem się w cukierkowość, broni jesieniary przed wzgardą i porzuceniem.

Landara spośród słów właśnie wymienionych jest bodaj najciekawsza. Początkowo – na przełomie XVIII i XIX w. – oznaczała gatunek karety podróżnej (nazwę wzięła podobno z niemieckiego Landauer Wagen, czyli dosłownie: wóz z Landau, z miasta, gdzie wytwarzano powozy). Po kilkudziesięciu latach obecności w polszczyźnie oznaczała już starą karetę, później każdy zbyt duży i niezgrabny powóz, a wreszcie cokolwiek dużego i pokracznego, w szczególności niezgrabną kobietę. Dlaczego nie mężczyznę? – można zapytać. Pewnie dlatego, że landara, podobnie jak kareta, jest rodzaju żeńskiego.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Upowszechnienie się podróży i zmiany w komunikacji w XIX w. mogły spowodować, że duże i ciężkie powozy wyszły z mody, ale na tę wątpliwą karierę, jaką zrobiła w polszczyźnie landara, musiało też wpłynąć jej brzmienie i skojarzenia z innymi wyrazami, choćby wymienionymi wyżej, z których część już była wówczas w użyciu.

Czy jesieniara pójdzie w ślady landary i zdegraduje się znaczeniowo – nie wiadomo. Nie wiemy nawet, czy przeżyje tegoroczną jesień. Nie chodzi tu wcale o ryzyko związane z pandemią, lecz o to, że młode słowa często nie zdążą się zestarzeć, a już ich nie ma, bo muszą ustąpić nowym. Wymiana słów w języku młodego pokolenia jest szczególnie szybka, motywowana chyba potrzebą odróżnienia się od pokolenia rodziców i dziadków. Imponujące, że młodzi potrafią nadążyć za tymi zmianami.

Jesieniara nie zginie, jeśli przyswoją ją sobie starsi: opatulą kocykiem, przykryją kołderką z pożółkłych liści, podadzą ciepłą herbatę z imbirem i pomarańczą, podsuną ciekawą książkę na jesienne wieczory. To właśnie starsze pokolenie otwarło szeroko drzwi przed słowem wow, dawniej tylko młodzieżowym i nielubianym przez polonistów. Ówczesna młodzież jest dzisiaj w wieku czterdzieści plus i może z jesieniarą mieszkać pod jednym dachem, więc – kto wie? – może się nią zaopiekuje i zapewni jej w polszczyźnie żywot dłuższy niż na jeden sezon.

Jest w jesieniarze – mimo powinowactwa do niezdary, nudziary i innych źle kojarzonych słów – też trochę sympatii. Jesień nastraja minorowo, bo to i koniec roku blisko, i wakacje za nami, i jesień życia niejednemu przychodzi na myśl. Szczególnie smutna i melancholijna jest jesień modernistów: „Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie” – pisał Staff w Deszczu jesiennym, bawiąc się aliteracją, i niejedna jesieniara mogłaby się podpisać pod jego wierszem. Jesieniary dobrze się czują ze swoją skłonnością do jesiennej aury i mogą liczyć na akceptację. Jesieniarą być – to też pewien sposób autopromocji, zwłaszcza że jesienna kolorystyka dobrze wygląda na Instagramie.

Słowa takie jak jesieniara rodzą się w mediach społecznościowych, w błahych okolicznościach, z wymiany zdań, z jakiegoś żartu, aluzji, które potem zataczają coraz szersze kręgi. Bo media te są skonstruowane tak, aby każda wydmuszka mogła się stać strusim jajem, a przypadkowy dowcip trafił do tzw. opiniotwórczych mediów i zasłużył sobie na uczone analizy profesorskich głów.

I co pan na to, panie profesorze?

zdjęcie: Laura Baker/Unsplash
zdjęcie: Laura Baker/Unsplash

Czytaj również:

Koniec świata Koniec świata
Doznania

Koniec świata

Tomasz Wiśniewski

Logika podpowiada, że skoro świat miał swój początek, to kiedyś nastąpi też jego koniec. A gdyby kres miał nadejść już za chwilę?

Wszystko zaczęło się od przedmiotów – na całym świecie ludzie odnajdowali rzeczy, które kiedyś zgubili. Początkowo każdy sądził, że jest to co najwyżej kolejne zagadkowe zjawisko, o którym wstyd mówić publicznie, ale gdy odnalezionych przedmiotów robiło się coraz więcej i więcej, ludzie – z początku nieśmiało – zaczęli wyrażać satysfakcję płynącą z odkryć, np. udostępniając ich zdjęcia w sieci. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że mamy do czynienia właściwie z fenomenem globalnym. Trwało to przez kilka tygodni.

Czytaj dalej