Karuzela z epizodami Karuzela z epizodami
Przemyślenia

Karuzela z epizodami

Paulina Wilk
Czyta się 4 minuty

Jak opisać związek dwojga artystów, którzy – dopóki żyli – z oddaniem współtworzyli mity na swój temat? A po ich śmierci wyrosła dodatkowa warstwa opowieści i iluzji. Czyli o tym, czy Remigiusz Grzela wśród legend i anegdot zdołał odnaleźć prawdę o Kalinie Jędrusik i Stanisławie Dygacie.

Ta opowieść zaczyna się mocno, tuż przed śmiercią Jędrusik, a kończy trochę niewyraźnie, chwilę po niej. Po drodze niewiele idzie tu po kolei czy przewidywalnie. Kto lubi linearność i biografie pisane prawilnie, będzie się złościł od pierwszej do ostatniej strony. Fragmentaryzacja, ostre cięcia, montaż luźno powiązanych wątków to metoda, którą Remigiusz Grzela przyjął, by okiełznać zjawisko, jakim była jedna z najsłynniejszych – i enigmatycznych – par powojennego życia artystycznego w Polsce.

Książkę Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?, historię Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata, złożył z obiektów znalezionych: wypowiedzi, wspomnień, zapisków, korespondencji, pozostawionych dzieł, scen filmowych, książek, zapisów ról teatralnych, cytatów z innych publikacji. Tego eklektycznego materiału wydaje się i dużo, i mało. Wystarczyło na ponad 400 stron książki i emocjonujący remiks, ale czy pozwoliło stworzyć pełny i przekonujący portret bohaterów, uchwycić esencję ich związku?

To pytanie towarzyszyło mi nieustannie w czasie czytania i nie daje spokoju wiele dni później. W podziękowaniach Grzela przyznaje, że potrzebował kilku podejść, by się w tę dwugłową postać Jędrusik–Dygata wgryźć. Kalina jawi się raz jako ikoniczna seksbomba, która makijażem i seksapilem mogła załatwić każdą sprawę w mięsnym, (ale z powodu takiego właśnie postrzegania nie mogła grać ról ważnych i satysfakcjonujących), to znów jako kobieta bezskutecznie szukająca bliskości i zakotwiczenia, lubiąca dbać o innych i im gotować albo jako knująca z Dygatem intrygi przeciw ludziom, pyskująca lub kajająca się przed dyrektorem teatru.

Pisarz, nazywany Stasiem, jak wieczny chłopiec, też nie był łatwiejszy do uchwycenia. Manipulujący własnym wizerunkiem, ludźmi i relacjami, domniemany twórca polskiej Marilyn, jak mówiono o Jędrusik, oraz założyciel rzekomego salonu w małym mieszkaniu z tapczanem, na którym mogli pokładać się tylko wybrani. Potwór strącający ich w czeluść zapomnienia, gdy tak mu się uwidziało. Olśniewający pisarz, który napisał niedużo i któremu najlepsze wyszło jakby przez przypadek, gdy tworzył na szybko i dla pieniędzy. Zdolny do czułych relacji bez zabarwień erotycznych i okrucieństwa wobec ludzi w niego wpatrzonych. Chodząca instytucja kulturalnego światka, o której prawie nikt nie mówi po latach z czułością. Oboje są jak zjawy, ciągle się przemieszczają, przeczą samym sobie. Czy tacy w istocie byli, czy też Remigiuszowi Grzeli nie pozwolili się klarowniej odczytać? Są tu portretowani z każdej możliwej strony, a jakby ciągle odwracali twarz.

Nie wiem, czy można było ich uchwycić, przyjmując inną pisarską metodę. Ale dla mnie ta książka pozostanie jedynie próbą ich poznania. Próbą arcyciekawą, bo w tej historii wydarza się tak wiele i tak intensywnie, że czytanie gwarantuje wiele przeżyć. Są tu zachwyty, konfuzje, zniecierpliwienie, fascynacja, chwile znużenia na zmianę ze świetnym czytaniem, głęboki smutek, niedowierzanie. Czyli dużo wszystkiego, jak na karuzeli z epizodami. Te elektryzujące błyski to dość, by gorąco do przeczytania tej książki zachęcać. Ale brakuje dwóch wymiarów.
Po pierwsze nie znalazłam wśród podawanych luźno akapitów, podzielonych na części i śródtytuły, dyskretnej nici trzymającej wszystkie te elementy razem. Nieraz czułam, że przez cytowane anegdoty, fragmenty innych publikacji i rozpisywanie tła społecznego autor prowadzi mnie w boczną alejkę, a powrót na główną ścieżkę – czyli do związku aktorki i pisarza – odwleka. Didaskalia iskrzą tu mocniej niż oś dramatu. Ale jest i drugi kłopot – wśród zebranych opowieści Zofii Czerwińskiej, Wojciecha Gąsowskiego, Magdy Umer czy Urszuli Sipińskiej, wspomnień Tadeusza Konwickiego czy Gustawa Holoubka i wielu, wielu innych zagubiła się cisza. Nie ma uspokojenia narracji, tych momentów, które pozwalają samemu czuć i myśleć w czytaniu.

Nie jest to łatwe – czynić autorowi zarzut, że aby opowiedzieć dwa bogate i ważne życiorysy w jednej książce dokonał przeładowania. A jest w tej publikacji solidna i rozległa praca. Grzela zapytał bodaj wszystkich, którzy mogli powiedzieć choć jedno przydatne zdanie. Wracał do tych, którzy mówić nie chcieli. Był w archiwach, przeczytał pewnie wszystko, co warto. Zajął się pochodzeniem obojga, ich drogą artystyczną i twórczymi niespełnieniami, ich łóżkiem, uczuciowością, charakterami. Ich relacjami z innymi ludźmi, finansami, codziennością. Dodał obszerny pejzaż społeczny i polityczny czasów, w których żyli, błyszczeli i zgaśli. Wszystko to ogrom ciekawych treści. Mogę zrozumieć, że każdą ze znalezionych pereł: bon motów, cytatów nieistniejącego już języka, dowcipu świadczącego o nietuzinkowej inteligencji i zdarzeń z udziałem wybitnych postaci aż chce się potem czytelnikowi opowiedzieć. A jednak moc tych skarbów przyćmiła istotę sprawy.

Tyle się tu dzieje, że łatwo o zawrót głowy. Znacznie trudniej o pewność, że się spotkało Kalinę Jędrusik i Stanisława Dygata – autentycznych. Kończyłam lekturę bez poczucia, że rozumiem, jak z przedstawionych doświadczeń, okoliczności i wyborów zrodziły się te dwie tajemnicze postaci, a także ich skomplikowana relacja. Jak pokazuje autor – pełna czułości, przyjaźni, oddania i bardzo trwała, ale także przesycona samotnością, zazdrością, pragnieniem kontroli. Szczęśliwa czy nieszczęśliwa? Nie wiem.

Takie opowiadanie o ludziach i ich świecie: złożone z migawek i cytatów ma dla mnie dwa uzasadnienia. Możliwe, że o Jędrusik i Dygacie w ogóle inaczej mówić się nie da. Grzela zgromadził sporo dowodów na ich zagadkowość. Ale możliwe też, że to nasza współczesność uczy tak na ludzi patrzeć: jak na kolaże epizodów, póz i zdarzeń. To instagramowe widzenie życia, a Z kim tak ci będzie źle jak ze mną jest opowieścią stworzoną w czasie, w którym na rozpisane po kolei ciągi przyczyn i skutków, a także na biografie rozumiane jako wieloletnie procesy właściwie nie ma już miejsca. Szkoda, bo gdy strzelają fajerwerki, można tylko bić brawo. Trudniej się skupić i wzruszyć.

Remigiusz Grzela
„Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?”
Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2020

Czytaj również:

Nigdzie do końca nie pasuję Nigdzie do końca nie pasuję
i
Flavia Company, 1987 r., zdjęcie: Elisa Cabot/Flickr (CC BY-SA 2.0)
Przemyślenia

Nigdzie do końca nie pasuję

Rozmowa z Flavią Company
Aleksandra Lipczak

Aleksandra Lipczak: Gdzie teraz jesteś, Flavio? W Barcelonie, w Buenos Aires?

Flavia Company: W prowincji Buenos Aires, nad morzem.

Czytaj dalej