
Podczas spotkania z duchem należało zaczekać aż to on pierwszy odezwie się, a potem nie odpowiadać, a już, broń Boże, wdawać się z nim w dyskusję. Trzeba było go tylko wysłuchać i zastosować się do jego ewentualnej prośby.
O tym, skąd się u człowieka bierze bezdech nocny (wszystko przez zmorę), co zrobić, by zostać wieszczim i w jaki sposób można rzucić na kogoś urok – a także o innych dawnych i strasznych wierzeniach Kaszubów opowiada etnolożka i antropolożka dr hab. Anna Kwaśniewska, prof. Uniwersytetu Gdańskiego.
Aleksandra Kozłowska: Gdyby Adam Mickiewicz w listopadzie trafił na Kaszuby, byłby zachwycony. Tak jak w swej słynnej balladzie miałby raz trupa, co „po drodze bez głowy się toczy”, „to znowu głowę bez ciała”. „To lubię” – rzekłby – „To lubię”…
Dr hab. Anna Kwaśniewska*: Rzeczywiście, nie brakuje tam upiorów i duchów. W wierzeniach kaszubskich przetrwało sporo elementów z czasów przedchrześcijańskich. Resztki tych wierzeń funkcjonują do dziś. W kaszubskiej tradycji koncepcja duszy bliższa jest tej dawnej, prasłowiańskiej, pozostającej w relacji duchowej i fizycznej z żywymi, z kolei zmarli uczestniczą – od czasu do czasu – w życiu tych, co wciąż przebywają na ziemi. Okresem wyjątkowej aktywności zmarłych jest czas listopadowy – od 1 do 8. Wtedy dusze zmarłych odwiedzają świat doczesny.
Zarówno dobre, jak i złe, potępione dusze?
Głównie dusze z czyśćca, czyli te, które pozostają w stanie zawieszenia – pomiędzy zbawieniem a potępieniem. Dlatego wracają na ziemię często z prośbą o modlitwę. Starsi Kaszubi do dziś wierzą,