Kiedy rozmawiamy, cały czas lutuję Kiedy rozmawiamy, cały czas lutuję
Przemyślenia

Kiedy rozmawiamy, cały czas lutuję

Jan Błaszczak
Czyta się 11 minut

Produkuje nie tylko acid house, trance i techno, ale także instrumenty, na których gra. Kiedy nie składa modularów, bada filtry rezonansowe w kultowych syntezatorach. Ewa Justka przyznaje, że musi zajmować się wieloma tematami jednocześnie, by nie popaść w stan pustki i nihilizmu. W kwietniu nakładem Editions Mego – jednej z najważniejszych wytwórni zajmujących się eksperymentalną elektroniką – ukazała się jej płyta Upside Down Smile

Jan Błaszczak: Na okładce Twojej najnowszej płyty umieściłaś smutną buzię. Szkicowość tej okładki, jej bliskość do emotikony, ale też charakter muzyki zawartej na Upside Down Smile sprawiły, że skojarzyłem ją ze „Smiley Face” – jednym z symboli acid house’u. Czy takie kulturowe nawiązanie było twoim zamierzeniem, czy chodziło raczej o kwestie zupełnie osobiste?

Ewa Justka: Czerpię inspiracje z acidu, zwłaszcza z europejskiego ciężkiego brzmienia wywodzącego się z lat 90. Na przykład nagrań z wytwórni Drop Bass Network, Acid Orange czy Future Frontier. Są to dość niszowe wydawnictwa, które moim zdaniem reprezentują idealną surowość acidu. Tę płytę zrealizowałam w dość przełomowym dla mnie momencie, kiedy, że tak powiem, nie byłam na wyżynach niekończącego się szczęścia. Mam w zwyczaju, że często przełamuje jakieś egzystencjalne rozpacze żartem, więc okładka Upside Down Smile ma znaczenie zarówno na poziomie muzycznym, jak i osobistym.

Mam wrażenie, że scena klubowa końca lat 80. i początku

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Niepojęte czyny Niepojęte czyny
Przemyślenia

Niepojęte czyny

Jan Błaszczak

Na swoim koncie ma kultowe hiphopowe płyty, abstrakcyjną elektronikę i minimalistyczną kameralistykę. Wśród jego współpracowników można wymienić Pezeta, Adama Struga i rockowy zespół Psychocukier. Wszystko dlatego, że wiedziony ciekawością Mikołaj „NOON” Bugajak nigdy nie bał się zaczynać od nowa.

Jan Błaszczak: Brałeś udział w nagrywaniu albumów, które błyskawicznie weszły do kanonu polskiego hip-hopu. Mimo to mam wrażenie, że nawet w czasach Świateł miasta czy Muzyki klasycznej miałeś pewien dystans do tej sceny. Czy czułeś się częścią hip-hopowego środowiska?

Czytaj dalej