Klubowe brzmienie RPA Klubowe brzmienie RPA
i
rysunek: Marek Raczkowski
Doznania

Klubowe brzmienie RPA

Olga Drenda
Czyta się 7 minut

Jego żywiołem jest Internet, a popularność zdobywa dzięki mediom społecznościowym i taksówkom. Powstaje z dala od komercyjnych rozgłośni i wytwórni płytowych, choć słuchają go miliony. Amapiano to innowacyjna muzyka z przedmieść Johannesburga. Nie tylko Afryka, lecz także cały klubowy świat tańczą tak, jak im zagrają didżeje z RPA.

Chcecie poznać muzykę przyszłości? Ona już tu jest. Nadstawcie pilnie uszu i przygotujcie ciało do tańca. Zaczyna się prawie zawsze od podobnej linii basowej, szemrzącej, równomiernej, jakby bardziej unoszącej się w przestrzeni niż dociążającej. Ten rytm, charakterystycznie szeleszczący albo sypki, to szkielet utworu, który można obudować kolejnymi elementami: dodawać ciężkie hiphopowe bity, łagodne i miękkie akordy deep house’u, jazzowe partie pianina czy saksofonu, delikatny, improwizowany śpiew kojarzący się ze smooth jazzem, a nawet chóry gospel. Poszczególne nitki płyną równolegle do siebie w przestrzennych konstrukcjach, lekkich nawet wtedy, gdy towarzyszą im zadziorne partie rapowe. Trudno nie płynąć wraz z nimi: harmonia jest zniewalająca. Tak brzmi amapiano – gatunek muzyczny wywodzący się z RPA.

Linię basową w amapiano tworzy kluczowy dla tego gatunku instrument – bęben szczelinowy (log drum). Wbrew nazwie nie należy on do grupy klasycznych bębnów, tylko do idiofonów, czyli instrumentów samodźwięcznych. Wprawiając w drgania całość materiału, uzyskuje się dźwięk – wysokie lub niskie tony. Gra polega na uderzaniu pałkami w odpowiednich miejscach. Tradycyjnie owe instrumenty wykonywano z pustych drewnianych kłód, wycinano w nich szczeliny (od jednej do trzech). „Gadające” bębny zalicza się do najstarszych instrumentów; dawniej używano ich do komunikowania się, ponieważ pozwalały przesyłać dźwięk na duże odległości. Znane są niemal na całym kontynencie afrykańskim, a także na Filipinach (bambusowy kagul), w Indonezji (jawajski kentongan), Nowej Zelandii (pahu) czy w Meksyku (bogato rzeźbione teponaztli).

Nie powinniśmy jednak przyporządkowywać nurtu amapiano do world music czy (przy całej niefortunności tej nazwy) muzyki etnicznej. Tradycja i lokalność niewątpliwie napędzają ów gatunek, ale brzmienie należy już do świata przyszłości. Współczesne bębny szczelinowe, te analogowe, są prostymi pudełeczkami; gdy mają liczniejsze otwory, emitują więcej różnych tonów. Na żywo brzmią trochę jak ksylofon lub marimba. W amapiano ich dźwięk pochodzi jednak z biblioteki sampli. Podobno pierwszym producentem, który wpadł na pomysł wykorzystania tego instrumentu, był skromny, a zarazem bardzo pracowity didżej, producent i muzyk MDU aka TRP; miał on dobrać nową linię basową do popularnych na imprezach miksów muzyki house i kwaito, granych w zwolnionym tempie. Z kolei charakterystyczne motywy pianina, od których pochodzi nazwa amapiano (co w języku zulu oznacza „pianina”), to zasługa duetu MFR Souls.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Siła mediów społecznościowych

Dziś możemy oglądać zachwycony tłum tancerzy na nagraniach z imprez, takich jak cykl Balcony Mix, albo pod festiwalową sceną, jednak rozwojowi amapiano najbardziej sprzyjał okres pandemicznego lockdownu. To muzyka, której naturalnym środowiskiem od początku był Internet. Artyści omijają tradycyjne media i wytwórnie płytowe, niechętnie udzielają wywiadów, za to koncentrują się na mediach społecznościowych. Ich utwory znajdują się na Facebooku i WhatsAppie, Instagramie i TikToku, ale też w serwisach z pirackimi płytami, m.in. Fakaza czy Hip Hop Hub. Artyści amapiano uważają, że strony te pozwalają na lepszy sposób dystrybucji niż streaming, a znalezienie na nich własnych nagrań uchodzi wręcz za dowód sukcesu. Tworzy się także naturalna synergia między obiegiem muzyki w Internecie a występami na żywo: jedne i drugie zapewniają największe zaangażowanie poprzez wspólny odbiór; nieprzypadkowo do popularności amapiano przyczyniło się głośne odtwarzanie utworów w taksówkach – minibusikach wyposażonych w sprzęt muzyczny. Oprócz pasażerów nową piosenkę poznawała cała ulica. W czasie pandemii dawało to namiastkę imprezy, a później pomagało budować rozpoznawalność.

Jak na fenomen zawdzięczający rozgłos mediom społecznościowym gatunek ten jest zaskakująco niezależny od influencerów czy gwiazd skoncentrowanych na własnym wizerunku. Ma oczywiście swoje sławy, takie jak producenci DJ Maphorisa i Kabza De Small, raperka Kamo Mphela czy didżejki Uncle Waffles i DBN Gogo, jednak największa walka dotyczy tego, kto stworzy bardziej zaraźliwy hit i kto skuteczniej rozrusza tłum.

Amapiano jest muzyką kolektywną, imprezową, ale też ściśle związaną z tożsamością. Zarówno fani (yanos), jak i twórcy podkreślają, że to południowoafrykański wyrób lokalny, kolejny etap ewolucji brzmienia z kasi-townshipów, czyli dzielnic, w których w XIX w. osiedlano robotników, a w czasach apartheidu przymusowo lokowano i segregowano niebiałych mieszkańców miast. Dziś owe ludne dzielnice (np. Katlehong w pobliżu Johannesburga, skąd najprawdopodobniej wywodzi się amapiano) wciąż zmagają się z biedą i trudnymi warunkami. Jednak w tych miejscach toczy się także zwyczajne życie, powstaje oryginalna kultura. A młodzi, jak wszędzie, chcą się bawić.

Muzyczna historia przedmieść

Żeby zrozumieć, skąd pochodzi amapiano, musimy sięgnąć do jego drzewa genealogicznego i prześledzić kolejne fuzje muzyki lokalnej z importowaną, na których wyrosła nowa jakość. Didżeje MDU aka TRP i Kabza De Small wspominają, że zaczęło się od spokojnych instrumentalnych miksów muzyki kwaito – gatunku, który bywa nazywany południowoafrykańskim hip-hopem. Określenie to nie oddaje jednak w pełni specyfiki owego stylu. Bujająca muzyka, rymowana melodeklamacja i uliczny image artystów stanowią z pewnością punkty styczne, lecz kwaito to wynik udanej adaptacji nowych brzmień do już istniejącego muzycznego krajobrazu. Dancehall, ragga, house i właś­nie hip-hop w połowie lat 90. połączyły się z lokalnymi gatunkami bubblegum (odmiana disco) i mbaqangi. Wywodzący się z Soweto, największego town­shipu RPA, nurt kwaito oddawał ducha epoki schyłku apartheidu. Z jednej strony hedonistyczny, imprezowy i podobnie jak hip-hop tamtych czasów miejscami seksistowski, z drugiej – świadomy problemów społecznych, wyrastający z ulicy i polityczny nawet mimo woli. W pierwszym znanym singlu kwaito Arthur Mafokate deklamuje na tle ciężkiego dancehallowego bitu: Don’t call me a Kaffir (Nie nazywaj mnie Kaffir – obraźliwe określenie czarnoskórego mieszkańca RPA).

Po kilku latach, już w nowym milenium, nurt kwaito okrzepł i stał się głównym stylem na listach przebojów w RPA. Początkowo dominujący w tekstach uliczny slang tsotsitaal zastąpiono językami zulu i angielskim. Płyty z muzyką kwaito zaczęli nagrywać uznani artyści pop, tacy jak legendarna „Madonna przedmieść” Brenda Fassie. Był to okres rozluźnienia, odreagowania. Wcześniej, jeszcze w czasach apartheidu, południowoafrykański pop i disco w kamuflażu lekkiej muzyki przemycały treści polityczne, podtrzymywały społeczną solidarność. Wykonawcy bubblegum, wbrew niepoważnej nazwie, umieszczali w swoich utworach zakodowany przekaz pozwalający ominąć ścisłą cenzurę. Bezpośrednie wspomnienie nazwiska Nelsona Mandeli sprawiłoby, że piosenki zostałyby zakazane. We miss you Manelow (Tęsknimy za tobą, Manelow) – śpiewał Chicco, a Q-Tex w piosence pozornie traktującej o zaginionej dziewczynie wyrażał poparcie dla Mandeli: My Della, the children need you (Mój Dello, dzieci cię potrzebują). Charyzmatyczna, pewna siebie Fassie śpiewała o „czarnym prezydencie” w 1990 r., kiedy Nelson Mandela został już uwolniony, ale apartheid wciąż formalnie obowiązywał.

Mbaqanga – gatunek, któremu kwai­to zawdzięcza swoją melodykę – to z kolei nurt lokalnej muzyki wywodzący się z wcześniejszych wariantów popularnego jazzu, takich jak kwela i marabi, połączonych z rytmem tradycyjnego tańca indlamu. Owo pogodne brzmienie od lat 60. stanowiło „duchowy chleb powszedni” dla mieszkańców townshipów. Stąd zresztą pochodzi nazwa: mbaqanga oznacza kaszę kukurydzianą – prosty, podstawowy posiłek. Gatunek ten znany jest również poza RPA, a to za sprawą Paula Simona, który zainspirowany przypadkowo otrzymaną kasetą pochodzącą z Soweto nagrał w 1986 r. z południowoafrykańskimi artystami album Graceland. Było to nie tylko ważne, lecz także kontrowersyjne wydarzenie. Od roku 1980 zachodni muzycy w geście protestu przeciw apart­heidowi bojkotowali wymianę kulturalną z RPA. Simon poniekąd wyłamał się z szeregu – nie po to jednak, by zarobić na występach w niesławnej dewizowej enklawie Sun City. Pojechał do Johannesburga, ponieważ chciał odnaleźć grupę Boyoyo Boys, gdyż jak się okazało, to jej utwory zawierała tajemnicza kaseta. Zapewnił wszystkim artystom (w tym m.in. Josephowi Shabalali z Ladysmith Black Mambazo czy Rayowi Phiri) maksymalnie korzystne umowy. Wspólnie skomponowali i nagrali album, który okazał się niezwykle popularny w latach 80. Był on też prekursorski dla nurtu worldbeat. Graceland do dziś budzi kontrowersje, bo nie da się ukryć, że jego główną gwiazdą pozostaje białoskóry Amerykanin.

Sposób życia

Dzisiaj w RPA powstaje prawdopodobnie najbardziej innowacyjna muzyka taneczna na świecie. To w tamtym kierunku spoglądają zachodni producenci i artyści, poszukując inspiracji. Kilka lat temu takim fenomenem była pochodząca z Durbanu muzyka gqom, oparta na minimalistycznym, surowym brzmieniu. Nawet ktoś, kto zupełnie nie interesował się współczesną muzyką z RPA, musiał trafić na jej ślady, choćby w nagraniach Beyoncé czy w choreografii koreańskich idoli z BTS, którzy włączyli do swoich występów charakterystyczną sekwencję taneczną gwara gwara.

Z kolei w 2022 r. Goya Menor z Nigerii i Nektunez z Ghany przerobili w stylu amapiano stary przebój z nurtu muzyki new age – Ameno. Piosenka, której tekst zawiera przestrogę przed dołączaniem do sekt (!), szybko zyskała popularność na TikToku, a do tanecznego challenge’u dołączyły amerykańskie gwiazdy: piosenkarka Mariah Carey czy koszykarz Shaquille O’Neal. „Amapiano to cały sposób życia” – opowiadają z entuzjazmem bohaterowie dokumentu BBC This is amapiano. Komentujący film doceniają, że nareszcie powstała zachodnia produkcja o Afryce, która nie epatuje biedą. Muzyka popularna często nabiera politycznego wymiaru, zawiera w sobie zapis wartości i aspiracji z danego czasu oraz miejsca. W przypadku amapiano mamy zupełnie rewolucyjny brak kompleksów i pewność, że można podbić świat. Jak mówi pisarka i artystka Nkgopoleng Moloi: „To brzmienie, które pozwala czarnoskórej młodzieży poczuć się wolną nie tylko od obecnych ograniczeń (wypowiedź pochodzi z czasu lockdownu – przyp. O.D.), ale także od widm kolonializmu i apartheidu”.

Czytaj również:

Poczuj zef Poczuj zef
i
zdjęcie: Lars Plougmann/Flickr (CC BY-SA 2.0)
Marzenia o lepszym świecie

Poczuj zef

Aleksandra Woźniak-Marchewka

W kraju, w którym wcześniej wszystko było czarne albo białe, nagle objawił sięjaskrawy, ociekający złotem kicz. A co więcej, nie tylko się objawił, lecz także stał się głosem sprzeciwu wobec apartheidu, poniżenia biednych i sprowadzania afrykańskiej kultury do stereotypu.

Południowoafrykańska kontrkultura zef rozwinęła się w połowie lat 90. XX w., ale jej korzenie sięgają wcześniejszych czasów. Już w latach 50. pojawiło się słowo „zef”, którym określano ubogich białych, bezrobotnych lub pracujących fizycznie. Wielu z nich mieszkało na osiedlach przyczep kempingowych i jeździło podrasowanymi fordami zephyrami. To właśnie skrócona nazwa tego modelu samochodu przyjęła się na określenie całej warstwy społecznej. Zef stało się synonimem słowa „pospolity”. Wtedy jeszcze to nowe pojęcie było jednoznacznie negatywne, wręcz obraźliwe – oznaczało kicz, tandetę, bezguście.

Czytaj dalej