Kolorowo i konwencjonalnie
Przemyślenia

Kolorowo i konwencjonalnie

Mateusz Czerwiński
Czyta się 3 minuty

Ni no Kuni II: Revenant Kingdom jest efektem kooperacji japońskiego wydawcy i developera Level-5 oraz studia Ghibli, odpowiedzialnego za stworzenie kultowych filmów animowanych, takich jak Ruchomy zamek Hauru lub Księżniczka Mononoke. Rezultat tej współpracy przybrał wygląd klasycznej gry RPG. Musimy w niej stawić czoła licznym oponentom, dzięki czemu sukcesywnie będziemy rozwijać postać głównego bohatera, a także – za pomocą prostych mechanizmów strategicznych – zarządzać własnym królestwem.

Eksploracja świata, jaki oddano graczom we władanie, odbywa się co prawda w odgórnie narzuconej przez twórców konwencji i kolejności, których nijak nie można ominąć, ale zachwyca przemyślanym systemem walki. Na szczęście jednak Ni no Kuni II nie składa się jedynie z bitew, równie ważne są dialogi z napotkanymi postaciami, misje poboczne i poznawanie architektury mijanych na swojej drodze lokacji.

Graficznie tytuł prezentuje się bardzo dobrze. Jest różnorodnie i kolorowo, a bogate w detale otoczenie i modele postaci są fantastycznie zaanimowane. Kilka elementów może razić, a najbardziej chyba rzucający się w oczy infantylizm rzeczonej produkcji – nie tyle ze względu na stylistykę czy bohatera, z którym może utożsamiać się co najwyżej młodzież, ile z powodu swojej bezpośredniej prostoty. Z drugiej strony, gdyby dać grze szansę i przymknąć oko na przewidywalność fabuły, można docenić poruszane problemy, takie jak patologia władzy czy dorastanie. Nawet jeśli przedstawiono je w konwencji, która średnio mnie przekonuje.

Po zestawieniu jednak zalet i wad tej produkcji (np. brak spójności w udźwiękowieniu postaci lub irytująca momentami eksploracja świata) przeważają te pierwsze. Ni no Kuni II: Revenant Kingdom to produkcja godna polecenia. O ile oczywiście akceptujesz mangowe „opakowanie” gry i gatunek, którego tytuł jest przedstawicielem.

Czytaj również:

Z kulturą i smakiem
i
Wino i papirus niesione do skarbców Amona, około 1479–1420 p.n.e., grobowiec Rekhmire, Egipt; zdjęcie: domena publiczna
Dobra strawa

Z kulturą i smakiem

Czy ferment stworzył cywilizację?
Łukasz Modelski

Każda kultura polega na tworzeniu, przekształcaniu, wejściu na wyższy stopień skomplikowania. I nie ma na świecie kultur równie trwałych – a zarazem wciąż ewoluujących – jak kultury beztlenowych bakterii fermentacyjnych.

Czy ferment stworzył cywilizację? Tak. A przynajmniej towarzyszył jej od samego początku, jeśli powszechnie godzimy się, że symboliczne „wyjście z jaskiń” nastąpiło między 15 a 11 tys. lat p.n.e. i wiązało się z uprawami. Można było jeść dzikie ziarno i wytworzoną z niego mąkę, ale można było je również fermentować. „Wyrastające” pieczywo powstało z fermentacji dzikich drożdży, jednak antropolodzy są dziś zgodni, że w kilku najważniejszych „kolebkach cywilizacji” (Mezopotamia, Egipt, Indie, Chiny, Meksyk) najwcześniej fermentowano napoje. W kategoriach chronologicznych wygrywa tu Bliski Wschód z czasów kultury natufijskiej, zwanej tak od stanowiska archeologicznego w Wadi-an-Natuf na terenie współczesnego Izraela.

Czytaj dalej