Koniec, który jest początkiem
i
Uroboros, De Lapide Philisophico, 1625 r.
Opowieści

Koniec, który jest początkiem

Paweł Janiszewski
Czyta się 15 minut

Uroboros, czyli wąż pożerający własny ogon, przypełzł do naszych czasów ze starożytnego Egiptu. Przez tysiąclecia oddzielał świat od zaświatów i dbał o to, by bogowie pozostali wiecznie młodzi. Ostatnio najczęściej bywa tatuażem.

Wąż trzymający w pysku własny ogon to jeden z najbardziej niezwykłych wizerunków towarzyszących od tysiącleci człowiekowi. Zwany jest uroborosem, od greckiego słowa ura – „ogon” oraz bora – „jedzenie”. Naj­ogólniej rzecz ujmując, jest on symbolem cykliczności, wiecznego powrotu, zamkniętego obiegu rzeczy. Historia uroborosa to fascynująca opowieść, tak wielowątkowa i różnorodna, że trudno ją przedstawić w całości. Poszczególne jej elementy są jak łuski węża ciągnące się licznymi rzędami po jego ciele. Warto jednak wybrać się na wędrówkę po wybranych łuskach kosmicznego potwora, postępując od końca, czyli „ogona”, który tkwiąc w paszczy, jest jednocześnie początkiem tej opowieści.

Współczesna popkultura

W wyemitowanym po raz pierw­szy 7 lutego 1997 r. 13. odcinku czwartego sezonu kultowego dla pokolenia przełomu wieków serialu Z Archiwum X, który nosił znamienny tytuł Nigdy więcej, agentka Dana Scully przechodzi kryzys egzystencjalny. Jak sama powiada, odnosi wrażenie, że jej życie straciło sens, czuje, jakby dreptała w miejscu lub wpadła w błędne koło. Nawiązuje przelotny romans z Edem, którego spotyka przypadkiem w salonie tatuażu. Pod jego wpływem robi sobie na dole pleców tatuaż w postaci uroborosa. Scully nie zna jednak tajemnic Eda. Mężczyzna właśnie ciężko przeżył rozwód, w stanie upojenia alkoholowego zrobił sobie tatuaż w postaci popiersia

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Henryk Ochorowicz przekracza próg
i
ilustracja: Katarzyna Szybka
Opowieści

Henryk Ochorowicz przekracza próg

Tomasz Wiśniewski

Czy czas może pokonać miłość? Niektórzy twierdzą, że nie. A czy miłość może pokonać czas? Na to rzadziej zadawane pytanie odpowiedzi udzielają losy Henryka Ochorowicza i królowej Marysieńki.

Już samo pochodzenie Henryka Ochorowicza zdawało się zapowiadać jego nijakie życie. Ojciec był pedantycznym jubilerem, dość majętnym, ale nieznośnie pozbawionym polotu, matka zaś – nieszczęśliwą żoną pedantycznego jubilera pozbawionego polotu. Ze swoich lat formujących, oprócz samotności i ciszy, Henryk niewiele pamiętał; czas pierwszej wojny nie był łatwy ani cichy, ale jakoś przeminął. Wszystko zresztą zdawało się przemijać w widzeniu, słyszeniu i czuciu Henryka; nic ciekawego też z tego widzenia, słyszenia i czucia nie wynikało. Studia ukończył z kiepskim rezultatem. Nie budził zainteresowania kobiet, sam też niczym się nie interesował. Wreszcie po śmierci rodziców, która go szczególnie nie dotknęła, szybko sprzedał odziedziczony interes i żył, kręcąc się tu i ówdzie, w znoszonym płaszczu i pogniecionym kapeluszu, za towarzysza życia mając rudego kota, a wszystko wskazywało na to, że jego osoba nie pojawi się w żadnym wspomnieniu.

Czytaj dalej