Na pomylenie kierunków
Anna Matwiejewa,
Lolotta i inne paryskie historie,
tłum. Łukasz Bachora, Krzysztof Błaszak, Magda Dolińska-Rydzek, Marcin Gaczkowski, Anna Górka, Witold Pacyno, Krzysztof Tyczko, Anna Maria Udziela, Patryk Zielonka,
Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia
Jeżeli w drodze z Warszawy do Macondo nie skręcimy w prawo, ale w lewo, może się okazać, że trafimy do Paryża, Berlina, Lejpciga, czy Fierszampienuaza.
„– Ze sto lat nie byliśmy w Paryżu! – powiedział. To prawda, rzadko bywamy w moich rodzinnych stronach – i czasu brak, i ochoty też nie ma. Z roku na rok pieczołowicie zapominam o urokach życia na wsi. I nie lubię, kiedy ktoś mnie pyta, skąd jestem”.
Paryż z opowiadania Ryba w wodzie to wioska, jakich na południowym Uralu setki. Wioska oszustka. Nie taka zwyczajna, bo stoi w niej maszt telefonii komórkowej w kształcie wieży Eiffla, przed którą leżą krowie placki. Duże miasto, o którym marzy bohaterka opowiadania Tania, to asfalt, teatry i duże sklepy. Choćby i nie prawdziwy Paryż, a zwykły Czelabińsk. Inne marzenia to posada w banku i dobry mąż. Wszystko się udaje, aż nagle Tania zaczyna chorować i nikt w dużym mieście nie potrafi jej wyleczyć. Czy na tajemniczą chorobę mógł mieć wpływ meteoryt?
Twórczość Anny Matwiejewej określana jest jako uralski realizm magiczny. Co łączy takie książki, jak Lolotta i inne paryskie historie i Sto lat samotności Garcíi Márqueza? Magiczna wizja świata wkracza do tej literatury i rzeczy nadzwyczajne nikogo nie dziwią. Jednak Paryż Paryżowi nierówny, a i opowiadania Matwiejewej czyta się różnie. W zbiorze tym odnajdziemy wiele z najlepszej szkoły opowiadań rosyjskich. Przepięknie odmalowane postaci ludzkie, humor i bliską, a zarazem daleką codzienność.
Obok świetnych opowiadań Ryba w wodzie, Niemłody i nieładny oraz Futerko są opowiadania dobrze wymyślone, ale nieprzekonująco napisane. Najsłabsze jest, niestety, opowiadanie tytułowe – Lolotta. Jednak podobnie jak bohaterka opowiadania w Moim mieście – starsza pani o miłym wyglądzie – kieruje ono każdego w innym kierunku. Jeżeli tajemnica ma się odsłonić przed przyjezdnym, to tak się stanie. Może się wówczas okazać, że skręcając w złą stronę, dojdziemy w nowe, nieprzewidywane miejsca. Czego wszystkim życzymy na wiosnę – czy będzie to Macondo, czy Paryż.
Na pokuszenie
Grażyna Plebanek,
Nielegalne związki,
W.A.B.
Polska i Bruksela. Żądza władzy i romanse. Pisarz Jonathan zajmuje się domem i dziećmi, ma wspaniałą rodzinę, ale brakuje mu weny. Jego żona Megi jest prawniczką w Komisji Europejskiej. Żyje im się dobrze, dopóki Jonathan nie poznaje Andrei… Nielegalne związki to historia banalnego trójkąta miłosnego i jednocześnie opowieść o stereotypach i momentach w naszych życiorysach, gdy kształtują się zgubne potrzeby oraz wyobrażenia o miłości i bliskości, które staramy się zaspokoić przez dalsze dorosłe życie.
Opowieści o spotkaniach, zakochaniach i romansach są próbą odpowiedzi na pytanie, czy związek z drugim człowiekiem zawsze ogranicza naszą wolność? Co musi się zdarzyć, żebyśmy poszli za głosem namiętności wbrew przysięgom, planom i życiowym założeniom? A gdy zrobimy ten krok, czy z tygla kłamstw i tajemnic można się uwolnić?
Często narzekamy, że seks w polskich książkach jest jak w telenowelach – siermiężny i drętwy. Nie u Plebanek! Zdrada opowiedziana z punktu widzenia mężczyzny pod piórem autorki Pani Furii okazuje się emocjonującym, fascynującym i głębokim psychologicznie przeżyciem.
Wiosna w pełni! Zanim uderzy nam do głowy, warto sięgnąć po Nielegalne związki, bo mogą być dobrym antidotum na miłosne zawroty głowy. Od lektury szybciej zabije nam serce, a niektórzy czytelnicy z wypiekami na twarzy wspomną doświadczenia własne i zawczasu stwierdzą, że może niekoniecznie albo wręcz przeciwnie – najwyższy czas zakochać się bez pamięci! Książkę polecamy. A wiosenne romanse? Te już wedle upodobań własnych.
Żeby zrozumieć
Joanna Lech,
Kokon,
W.A.B.
„Iga patrzy w podłogę, odwraca głowę, żeby nikt nie zauważył, że oczy Igi są wielkie jak spodki i puste. Iga jest chuda, wysoka i blada jak trup, jest obciągniętym skórą kościotrupem. Nie ma już Igi. Ciągle śni jej się, że przed lustrem odtyka zamkniętych powiek, na których narysowane są iksy jak przy zmarłych postaciach w kreskówkach”.
Joanna Lech zagląda do głowy młodej niekochanej dziewczyny, dla której rodzina, szkoła i świat znaczą jedynie ból oraz smutek. Iga jest samotna i spragniona akceptacji, nie potrafi się odnaleźć ani zrozumieć. I pragnie ciemnej miłości.
Horror i udręka przepoczwarzania oraz czas dojrzewania w Kokonie osiągają mrożące krew w żyłach apogeum. Nienasycona i pusta w środku dziewczyna próbuje wypełnić się alkoholem, narkotykami i jedzeniem (po brzegi), ale nic nie zastąpi miłości, której tak pragnie i której nie umie dawać. Ta poetycka proza to trochę powieść interwencyjna, a trochę studium choroby duszy. Mocna i poruszająca. Hipnotyczna i momentami przerażająca. To nie jest książka dla czytelników szukających w literaturze obrazu rodzinnych idylli. Joanna Lech opowiada tak realistycznie i zmysłowo o okrutnym życiu swojej bohaterki, że często trzeba przerwać lekturę, żeby odetchnąć. Ale to siła tej książki. Mamy ochotę potrząsnąć obojętną matką i pomóc dziewczynie – wkroczyć do jej złego świata i zapobiec tragedii.
Dla czytelników o mocnych nerwach, ale też tych, którzy powinni wyrwać się z obojętności. Dla pewnych swego rodziców i zagubionych nastolatków. Dla tych, którzy nie biorą na siebie odpowiedzialności. Polecamy na przebudzenie i zrozumienie. Na zmianę w myśleniu i rodzicielski egoizm.
Na depresję
Matt Haig,
Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu,
tłum. Justyna Kukian, Sonia Draga
Co mówi depresja? „Hej smutasie! Tak, ty! Co ty wyprawiasz? Czemu próbujesz wstać z łóżka? Po co szukasz pracy? Za kogo się uważasz? Za Marka Zuckerberga? Zostań w łóżku. Oszalejesz, jak van Gogh. Może odetniesz sobie ucho. Czemu płaczesz? Bo musisz włączyć pralkę?”. Taką rozmowę we wrześniu 1999 r. toczył 24-letni Matt Haig, stojąc na skraju urwiska nieopodal willi, w której mieszkał podczas wakacji na Ibizie. Choć pogoda była wspaniała, studia skończył z dobrymi wynikami, a w domu czekali na niego kochająca dziewczyna i wyrozumiali rodzice, Matt postanowił się zabić. Na szczęście nie odważył się na ostatni krok w przepaść. Zamiast tego wrócił do Anglii i przez wiele miesięcy zmagał się z jedną z najbardziej podstępnych chorób towarzyszących współczesności.
Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu nie są jednak zapisem jego dochodzenia do zdrowia ani poradnikiem. To raczej zbiór przemyśleń i wrażeń, jakie towarzyszyły mu w tym długim procesie. Znajdziemy tu listę rzeczy, które (czasami) poprawiały autorowi samopoczucie: obojętność, bieganie, joga, lato i filmy z lat 80., a także listę rzeczy, które ludzie mówią osobom chorym na depresję, a nie mówią w innych, zagrażających życiu sytuacjach: „Ej, wiem, że masz gruźlicę, ale mogło być gorzej. Przynajmniej nikt nie umarł”. Czasem czyta się to jak pamiętnik, czasem jak dłuższy wpis w mediach społecznościowych, a czasem jak dialog między dwoma Mattami – tym dawnym, pełnym lęku i smutku, i tym obecnym, który nie przezwyciężył do końca wszystkich swoich demonów, lecz nauczył się je bardzo skutecznie poskramiać. Ale zawsze czyta się bardzo dobrze. Warto, aby książkę Haiga – dziś uznanego powieściopisarza – przeczytali zarówno ci, którzy sami walczą z depresją, jak i ci, którzy chcieliby zrozumieć ludzi cierpiących na tę chorobę. Szkoda tylko, że wydawca chyba mało uwierzył w autora, skoro w polskim tytule opisywane przez niego powody są jedynie „dość dobre”. W oryginale książka nosi bowiem tytuł Reasons To Stay Alive, czyli po prostu: „Powody, aby pozostać przy życiu”.