Kto się boi czeskich pisarek?
i
Alfons Mucha, „Los”, 1920 r., Mucha Muzeum/WikiArt (domena publiczna)
Przemyślenia

Kto się boi czeskich pisarek?

Anna Maślanka
Czyta się 12 minut

Czesi to śmiejące się bestie” – twierdził radca Murarick w Pociągach pod specjalnym nadzorem. Czy nadal widać to w ich literaturze?

Rok 1913, dom we wsi Židenice, dziś będącej dzielnicą Brna. Dziewiętnastoletnia panna Marie Kiliánová oznajmia rodzicom, że spodziewa się dziecka. Jej krewki ojciec wyciąga z szafy flintę, wlecze córkę na podwórko i krzyczy: „Klękaj, zastrzelę cię!”. Matka w tym czasie spokojnie nalewa do talerzy zupę, po czym wychodzi przed dom i mówi stanowczo: „Dajcie już spokój i chodźcie jeść, bo wystygnie”.

Od tej historii ponoć zaczęło się życie późniejszego autora Postrzyżyn, będącego nieślubnym dzieckiem usynowionym przez ojczyma, księgowego browaru w Polnej Františka Hrabala. Malownicza scena z zupą doskonale wpisuje się w mitologię własną Bohumila Hrabala, w której nawet dramatyczne wydarzenia stają się anegdotą, dowcipną historią do opowiedzenia przy piwie.

Znamienne pod tym względem są perypetie pracowników prowincjonalnej stacji kolejowej w Pociągach pod specjalnym nadzorem: młodego Miłosza Pipkę dręczą pierwsze niepowodzenia seksualne, dyżurny ruchu Całusek stempluje pupy pięknych dziewcząt, zawiadowca zaabsorbowany jest przede wszystkim hodowlą gołębi. A przecież cała historia toczy się podczas wojny, której znakiem są tytułowe pociągi przetaczające się raz po raz przez opisywaną stację.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Hrabal uczył się od najlepszych – wszak już w Przygodach dobrego wojaka Szwejka Jaroslava Haška działa wojenne pobrzmiewają w oddali. Kombinator Szwejk umiejętnie kluczy i manewruje, by pozostać od nich w bezpiecznej odległości. A przy okazji bawi do łez w pełnych absurdu sytuacjach, do których dochodzi wskutek dosłownego i bezrefleksyjnego wypełniania rozkazów wojskowych. Wojna wydaje się tu igraszką.

„W Czechach nawet król zamieniał się w jakiś niepojęty sposób w jowialnego, trochę komicznego wujaszka” – pisze Irena Dousková w poświęconej ostatnim tygodniom życia Jaroslava Haška powieści Taniec niedźwiedzia (tłum. Mirosław Śmigielski). Humor, dystans oraz ironia, a także coś, co badacze określają mianem „uniezwyklenia codzienności”, to literackie narzędzia, których najsławniejsi czescy pisarze XX w. używali szczególnie często. Pozwalało to oswajać osobiste dramaty, radzić sobie z traumami i łagodzić kontury okrutnego, zdominowanego przez totalitaryzmy świata. Karel Čapek tłumaczył współczesną sobie rzeczywistość (i zaskakująco trafnie przepowiadał przyszłość), tworząc światy pełne fantastycznych wynalazków i stworzeń. Ota Pavel w ramach leczenia psychiatrycznego przekształcał dziecięce i młodzieńcze wspomnienia w bajkowe opowieści. Josef Škvorecký – być może najpoważniejszy z tego towarzystwa – kreślił ironiczny, a często też dość cyniczny obraz historycznych przemian. I podobnie jak Hrabal część z tych przemian sprowadzał do niepokojącej glosy na marginesie banalnych trosk dnia codziennego, jak w debiutanckich Tchórzach. Václav Havel zaś w dramatach uwypuklał absurdy systemu komunistycznego.

Także Milan Kundera cenił ironię. Jak stwierdził czeski krytyk Antonín J. Liehm: „Kundera to pisarz ironiczny nawiązujący do najlepszych tradycji Haška, Čapka, a nawet Kafki. To bardzo czeskie. Wszyscy ci pisarze wykorzystują ironię, ale każdy trochę inaczej” (słowa te przywołuje Šárka Jančíková w swoim tekście opublikowanym w portalu Český Rozhlas po śmierci Kundery). „Praska ironia” – pisze o niej Hrabal. „Dyskretna wywrotowość knajpianego śmiechu” – dopowiada Dousková.

Feel-good literatura

Ta ironiczna wywrotowość silnie naznaczyła postrzeganie Czechów, czeskiej kultury i literatury w Polsce. Początkowo, m.in. pod wpływem powierzchownej lektury Przygód dobrego wojaka Szwejka, zrodził się stereotyp Czecha jako niezbyt walecznego, pozbawionego ideałów i niespecjalnie rozgarniętego. Później, w latach 70. i 80., gdy dzięki działalności wybitnych tłumaczy i tłumaczek – takich jak Andrzej Czcibor-Piotrowski, Cecylia Dmochowska, Piotr Godlewski, Andrzej S. Jagodziński, Jan Stachowski, Józef Waczków czy Emilia Witwicka – do Polski zaczęły docierać dzieła pozostałych wspomnianych już autorów, pojawił się też stereotyp pozytywny. Jak zauważa badaczka Krystyna Kardyni-Pelikánová w tekście Nie samym śmiechem Czesi żyją, czyli kłopoty z tożsamością, Czechy stały się w naszych oczach „ziemią dość idylliczną, bez różnych demonów powinności”, gdzie ludzie „nic innego nie robią, tylko piją piwo i opowiadają sobie niestworzone, zabawne historyjki”.

Polacy nie są pod tym względem wyjątkowi, cały świat kojarzy słynny czeski humor. „Czesi mają najlepsze poczucie humoru na świecie” – zachwycał się Michael Palin, jeden z twórców Monty Pythona. Ale wydaje się, że w zmęczonej własną powagą, patosem i historycznym męczeństwem Polsce czeskie stereotypy padają na szczególnie podatny grunt. Uwielbiamy Szwejka, bo nie jest taki jak my: nie rzuca się na bagnety, tylko umyka, kombinuje. Fakt, że nasz wyobrażony Czech chętnie kryje się przed historią w zaciszu gospody, wyjątkowo nas w nim urzeka. „Z poczuciem humoru”, „sympatyczny” – brzmią najczęściej powtarzane w badaniu CBOS-u opinie na temat naszych sąsiadów znad Wełtawy. „Lubiący zabawę”, „piwosz” – pojawia się dalej.

Pozytywny stereotyp może jednak także szkodzić i tak właśnie stało się z polskim odbiorem czeskiej literatury. Wielu czytelników dało się zwieść łatwo przyswajalnej formie dzieł XX-wiecznych czeskich pisarzy i zatrzymało się na jej krotochwilnej warstwie. A przecież – jak zauważa w niedawnym wywiadzie dla czeskiego portalu H7O Aleksander Kaczorowski – pod czytelnym językiem Hrabala, Kundery czy Pavla znajduje się kilka warstw intelektualnej głębi. „Niech pan spróbuje rozkroić żart, z którego pan się śmiał! Zobaczy pan, ile smutku kryje się wewnątrz” – pisze Milan Kundera w Śmiesznych miłościach.

„Literatura czeska to literatura w pełni dojrzała, bogata i różnorodna” – przekonywał znakomity tłumacz Leszek Engelking we wstępie do zbioru esejów Szwejkowie i Don Kichoci, ukazującego czeskie zjawiska literackie wymykające się stereotypom. Mimo to, wbrew wysiłkowi podejmowanemu przez tłumaczy i ekspertów, w Polsce na wiele lat przylgnęła do niej etykieta feel-good literatury (okreś­lenia tego użyła Lenka Németh-Vítová, polonistka i bohemistka z UAM w Poznaniu). Dzieła niewpisujące się w te wyobrażenia, bardziej bezpośrednio oddające tragizm ludzkiego losu albo po prostu językowo wyszukane, spotykały się z chłodnym przyjęciem czytelników.

To za sprawą owego spłyconego postrzegania nie doczekał się należnej uwagi m.in. cały nurt czeskiej literatury metafizycznej. Andrzej S. Jagodziński wspomina niekiedy o „zdumiewającej klęsce komercyjnej” pierwszego polskiego wydania Zapomnianego światła (2000 r., tłum. Andrzej Czcibor-Piotrowski) katolickiego księdza Jakuba Demla. Książka ta, przez wielu określana jako jedna z najwybitniejszych czeskich publikacji XX w., została u nas wówczas pobłogosławiona rekomendacją samego Hrabala, a i tak nie zdołała przyciągnąć uwagi odbiorców.

Aż do końca pierwszej dekady XXI w. wśród czeskich dzieł wydawanych na polskim rynku rządzili niepodzielnie trzej królowie: Hrabal, Kundera i Hašek. Dalej plasowali się twórcy serii o Kreciku, czyli Zdeněk Miler i Hana Doskočilová, autor zabarwionych ironicznym poczuciem humoru powieści Michal Viewegh oraz pisarz fantasy Miroslav Žamboch. Triumfy święciło więc to, co dobrze znane i kojarzone z czeską „marką”, a także literatura gatunkowa i rozrywkowa. Czy coś się od tamtej pory zmieniło?

Herstoria przemocy

Przede wszystkim zmieniła się sama czeska literatura. Nie sposób nie zauważyć, że wspomniani już giganci tworzą w stu procentach męski klub. Chociaż w XIX w. ważną rolę odegrały wybitne pisarki, tłumaczki i krytyczki – np. Božena Němcová, autorka Babuni, jednego z najważniejszych dzieł czeskiego piśmiennictwa; tworząca powieści Karolina Světlá czy Eliška Krásnohorská, która przełożyła na język czeski m.in. Pana Tadeusza – to już w XX w. kobiety niemal zupełnie zniknęły ze sceny literackiej. Brak kobiecej perspektywy mocno ograniczał spektrum tematów, a postacie żeńskie bywały przedstawiane bardzo schematycznie. Wymykanie się utartym wzorcom groziło zaś pokazowym laniem – jak w przypadku bohaterki Postrzyżyn, publicznie w ten sposób ukaranej przez męża za ścięcie włosów. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero na przełomie tysiącleci, gdy rozgłos zdobyły m.in. późniejsze laureatki prestiżowej Państwowej Nagrody Literackiej, Daniela Hodrová i Květa Legátová.

Możemy śmiało powiedzieć, że to zmiana na dobre, bo w dzisiejszej czeskiej literaturze głosy kobiet nareszcie są słyszalne. To ich książki osiągają nawet stutysięczne nakłady (Kateřina Tučková, Alena Morn­štajnová), to one są chętniej tłumaczone na inne języki i częściej doceniane na arenie międzynarodowej.

Co ważne, Czeszki nie oglądają się na starszych kolegów po piórze i odważnie wytyczają własne ścieżki literackie. Nie unikają trudnych tematów, nie boją się mocnego, wulgarnego języka, a równocześnie na dobre zrywają z „czeskim humorem”, z kulturą piwną oraz anegdotycznością, ironią i dystansem – tak charakterystycznymi dla starszego pokolenia pisarzy. Nie czują potrzeby, by łagodzić kontury świata. Przeciwnie, wyostrzają obraz do granic możliwości.

Swoje historie umieszczają niekiedy w egzotycznych sceneriach (Mongolia u Petry Hůlovej, Ameryka Południowa u Markéty Pilátovej, Japonia u Anny Cimy) lub wracają do przeszłości, ale opowiadają o niej z nowej, kobiecej perspektywy. Piszą o cielesności, seksualności, macierzyństwie – o wszystkim tym, co ich samych dotyczy. Jaka jest współczesna czeska pisarka? Na to pytanie odpowiada publicystka Jarmila Flaková w tekście Česká moderní literatura psaná ženami (Nowa czeska literatura tworzona przez kobiety): „Nie boi się szokować, przekraczając granice – nie zna bowiem granic. Nie przeszkadza jej, że między linijkami serwuje krytykom i czytelnikom – bynajmniej nie na srebrnej tacy – szczegóły własnego życia intymnego”.

Wraz z młodym pokoleniem uwrażliwionych społecznie mężczyzn, pisarzy oraz poetów czeskie twórczynie oddają głos i przestrzeń tym, którzy do tej pory jej nie mieli. Wnoszą do czeskiej literatury to, czego dotychczas w niej brakowało.

Znane również w Polsce Radka Denemarková i Kateřina Tučková tworzą prozę spod znaku herstorii, poruszając przy tym drażliwe tematy, takie jak wysiedlenie Niemców sudeckich (Pieniądze od Hitlera Denemarkovej, Wypędzenie Gerty Schnirch Tučkovej). Pisarstwo obu autorek dobrze charakteryzują przywoływane często przez Denemarkovą słowa Franza Kafki: „Książka musi być jak siekiera, która rozłupuje zamarznięte morze wewnątrz nas”. Piszą więc – nie unikając okrutnych obrazów – o gwałcie, kazirodztwie, przemocy domowej, dyskryminacji mniejszości. Do tego angażują się publicznie. Denemarková jest aktywną komentatorką wydarzeń politycznych w Czechach i na świecie, a za swoje głośne poparcie chińskich dysydentów została ukarana zakazem wjazdu do Państwa Środka przez 10 lat. Sytua­cji w tym kraju poświęciła zresztą swoją ostatnią, monumentalną powieść Hodiny z olova (Godziny z ołowiu), obecnie tłumaczoną na język polski przez Olgę Czernikow. Tučková zaś angażuje się w akcje upamiętniające ofiary wydarzeń historycznych, przybliża ważne w czeskiej historii postacie kobiece; obszernie komentuje w mediach zjawiska, o których pisze. W ostatnich miesiącach – w związku z premierą pisanej przez 10 lat powieści Bílá Voda (Biała Woda) o prześladowaniu czeskich zakonnic przez władze komunistyczne – udzieliła wielu wywiadów dotyczących pozycji kobiet w Kościele katolickim (ta książka też jest obecnie przekładana na język polski; podjęła się tego tłumaczka innych książek autorki oraz jej polska wydawczyni Julia Różewicz). Po tematykę historyczną chętnie sięga bestsellerowa autorka Alena Mornštajnová; jej najbardziej ceniona powieść – Hana – opowiada o ocalałej z Holokaustu Żydówce i jej relacji z siostrzenicą, którą musi się zaopiekować po śmierci reszty rodziny podczas powojennej epidemii tyfusu.

Zagadnienia związane z rodziną, macierzyństwem oraz godzeniem różnych kobiecych ról pojawiają się w twórczości prozaiczek Petry Hůlovej i Petry Sou­kupovej. Ta druga prezentuje w powieś­ciach różne modele kobiecości: troskliwe i skłonne do poświęceń „matki Czeszki”, ale też zamożne kobiety sukcesu lub zagubione artystki usiłujące odnaleźć się w rodzicielstwie czy w trudnych relacjach z mężczyznami. Hůlová z kolei zasłynęła u nas przede wszystkim książką Macocha – mocnym monologiem nadużywającej alkoholu autorki harlequinów, która walczy o własną przestrzeń do pracy. W innych powieściach pisarka oddaje głos m.in. praskiej pracownicy seksualnej prowadzącej osobliwą krucjatę przeciw wszechobecnej cyfrowej rzeczywistości nazywanej „digiświatem” (Plastikowe M3, czyli czeska pornografia), młodej Mongołce poszukującej dla siebie miejsca w wielkim mieście (Czas Czerwonych Gór) czy ukraiń­skiej imigrantce w powieści Čechy, země zaslíbená (Czechy, ziemia obiecana). Hůlová nie unika trudnych tematów, takich jak alkoholizm, prostytucja czy pedofilia.

Po mocne środki wyrazu sięga też Bianca Bellová. Jej Jezioro, ostatnio wyróżnione EBRD Literature Prize – do której nominowane były też Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk – to dystopijna opowieść pisana surowym i wulgarnym językiem (jednym z pisarskich wzorów autorki jest Charles Bukowski), zainspirowana katastrofą ekologiczną Jeziora Aralskiego.

Aktualne tematy, m.in. ekologia i kryzys klimatyczny, uchodźstwo, losy mniejszości, deformująca ludzkie więzi postępująca cyfryzacja i szum informacyjny, pojawiają się także w czeskiej literaturze tworzonej przez mężczyzn. W dwóch wydanych po polsku zbiorach opowiadań – Zostańcie z nami oraz Mapa Anny – Marek Šindelka pisze o trudnościach z budowaniem relacji w dobie konsumpcjonizmu, Internetu i nowych mediów (podobna problematyka pojawia się ostatnio często w czeskiej poezji, np. w wydanym niedawno w Polsce tomie Real Jana Škroba). W tłumaczonej obecnie na język polski powieści Únava materiálu (Zmęczenie materiału) Šindelka reaguje literacko na kryzys migracyjny 2015 r. – to opowiedziana z perspektywy syryjskiego uchodźcy historia ucieczki do Europy. Z kolei niektóre utwory Jiřiego Hájíčka czy Jaroslava Rudiša można czytać jako opowieść o współczesnym kryzysie męs­kości (choć należy zaznaczyć, że pod względem formy drugi z autorów idzie w ślady swoich literackich poprzedników: Jaroslava Haška i Bohumila Hrabala).

Za sprawą młodego pokolenia wydawców i tłumaczy, które wkroczyło na polską scenę wydawniczą w ciągu ostatnich 15 lat, wszystkie te zjawiska literackie zaczęły przenikać również na polski grunt. Wydawnictwa Afera, Książkowe Klimaty, Amaltea, Stara Szkoła czy Dowody podjęły odważną walkę z naszymi wyobrażeniami o czeskiej literaturze i to głównie dzięki nim jej obraz w Polsce powoli się zmienia. Zaczynamy postrzegać ją w szerokim spektrum tematów oraz poetyk, a humor przestaje być dominantą naszego myślenia o niej.

Jeszcze poważniej

Część zmian, jakim literatura czeska podlegała w ciągu ostatnich kilku dekad, wydaje się charakterystyczna także dla innych literatur środkowoeuropejskich. Po okresie komunistycznego zamknięcia z jednej strony przyszła potrzeba literackiej rewizji historii, a z drugiej nastąpiło większe otwarcie na świat.

Tematy poruszane w literaturze Europy Środkowej są dziś często podobne. Zważywszy jednak na to, z jaką powagą podchodzą do nich literaccy przedstawiciele i przedstawicielki narodu Haška czy Hrabala, można uznać, że czeska literatura przeszła wyjątkową drogę. Humor nie zniknął z niej zupełnie, ale przyjmuje dziś specyficzne formy. Bywa czarny, jak w utworach Petra Stančíka czy nieprzetłumaczonej jeszcze na język polski powieści Destrukce (Destrukcja) Stanislava Bilera, lub ostry i podszyty sarkazmem, czego przykładem jest Instastory Ivy Hadj Mous­sy. Czescy pisarze – a przede wszystkim pisarki – opisują współczesność bardzo serio. W świecie niespętanym cenzurą humor przestał być potrzebny jako narzędzie do wyrażania w aluzyjny sposób tego, czego nie można powiedzieć wprost.

W przypadku pisarek nie bez znaczenia wydają się też długie dekady, w trakcie których kobietom trudno było dojść do głosu. Towarzyszące im po latach milczenia emocje znajdują upust w mocnych, bezpośrednich narracjach. „Kobieca rewolucja”, którą obserwujemy obecnie w czeskiej literaturze, jest jak powiew świeżego powietrza. Czy jednak wszyscy uczestnicy życia literackiego w Czechach podzielają tę opinię?

Wiele jednak wskazuje na to, że w czeskim świecie literackim mężczyźni nadal „pociągają za sznurki”. Burza, jaką wywołała wśród czeskich komentatorów zeszłoroczna Państwowa Nagroda Literacka dla Kateřiny Tučkovej, zdecydowana przewaga mężczyzn w gronie wyróżnianych najważniejszą nagrodą literacką Mag­nesia Litera, jawnie antyfeministyczne wystąpienia czeskich pisarzy – choćby esej Miloša Urbana Proč nejsem feministou (Dlaczego nie jestem feministą) – oraz paternalistyczne w tonie męskie reakcje na manifesty pisarek świadczą o tym, że w kwestii zagospodarowania świata literackiego przez kobiety wciąż jest w Czechach sporo pracy. Być może zrobi się jeszcze poważniej?

Czytaj również:

Diabeł z Wełtawy
i
Josef Lada, „Hastrman”, 1937 r.; zdjęcie: Mgr. Josef Lada, JosefLada.cz s.r.o.
Wiedza i niewiedza

Diabeł z Wełtawy

Marta Anna Zabłocka

Grecy mieli swojego Posejdona, Rzymianie Neptuna, a Czechom przypadł w udziale wodnik – co prawda bez trójzębu i rydwanu, za to z potężnym jak wodny żywioł potencjałem humorystycznym.

Można to sobie wyobrazić: jest ciepły wieczór, miły dla ucha szelest trzciny kołysanej wiat­rem. Wchodzisz do jeziora, chłodna woda przyjemnie obmywa ciało, zanurzasz się głębiej. Płyniesz spokojnie, gdy stopę muska jakaś roślina. Pewnie moczarka. Wzdragasz się, puls przyśpiesza. Dotyk paskudnych, szorstkich liś­ci się powtarza. Ciało przechodzi dreszcz, pojawia się gęsia skórka. Brzeg jest daleko. Nagle czujesz prąd z głębi jeziora. Zimno już nie odświeża, zatyka dech. Wracasz najszybciej, jak to możliwe. Kątem oka śledzisz pęcherzyki powietrza mącące lustro wody. Czy to przy dnie żerują leszcze, czy może wodnik przewrócił naczynie z duszą topielca?

Czytaj dalej