Czesi to śmiejące się bestie” – twierdził radca Murarick w Pociągach pod specjalnym nadzorem. Czy nadal widać to w ich literaturze?
Rok 1913, dom we wsi Židenice, dziś będącej dzielnicą Brna. Dziewiętnastoletnia panna Marie Kiliánová oznajmia rodzicom, że spodziewa się dziecka. Jej krewki ojciec wyciąga z szafy flintę, wlecze córkę na podwórko i krzyczy: „Klękaj, zastrzelę cię!”. Matka w tym czasie spokojnie nalewa do talerzy zupę, po czym wychodzi przed dom i mówi stanowczo: „Dajcie już spokój i chodźcie jeść, bo wystygnie”.
Od tej historii ponoć zaczęło się życie późniejszego autora Postrzyżyn, będącego nieślubnym dzieckiem usynowionym przez ojczyma, księgowego browaru w Polnej Františka Hrabala. Malownicza scena z zupą doskonale wpisuje się w mitologię własną Bohumila Hrabala, w której nawet dramatyczne wydarzenia stają się anegdotą, dowcipną historią do opowiedzenia przy piwie.
Znamienne pod tym względem są perypetie pracowników prowincjonalnej stacji kolejowej w Pociągach pod specjalnym nadzorem: młodego Miłosza Pipkę dręczą pierwsze niepowodzenia seksualne, dyżurny ruchu Całusek stempluje pupy pięknych dziewcząt, zawiadowca zaabsorbowany jest przede wszystkim hodowlą gołębi. A przecież cała historia toczy się podczas wojny, której znakiem są tytułowe pociągi przetaczające się raz po raz przez opisywaną stację.
Hrabal uczył się od najlepszych – wszak już w Przygodach dobrego wojaka Szwejka Jaroslava Haška działa wojenne pobrzmiewają w oddali. Kombinator Szwejk umiejętnie kluczy i manewruje, by pozostać od nich w bezpiecznej odległości. A przy okazji bawi do łez w pełnych absurdu sytuacjach, do których dochodzi wskutek dosłownego i bezrefleksyjnego wypełniania rozkazów wojskowych. Wojna wydaje się tu igraszką.
„W Czechach nawet król zamieniał