Lato, krew i 15 milionów stopni
Przemyślenia

Lato, krew i 15 milionów stopni

Stach Szabłowski
Czyta się 6 minut

Zachód słońca: bajka na dobranoc czy kosmiczny dramat? Można też to pytanie sformułować inaczej: obraz czy rzeźba? Wybór należy oczywiście do Państwa. W niniejszym felietonie będzie jednak również mowa o tym, że wyboru być może już nie ma.

Wraz z letnimi wakacjami zaczyna się sezon na zachody słońca. Ktoś powie, że sezon ten trwa cały rok. Teoretycznie tak właśnie jest, a jednak większość zachodów przechodzi niezauważona. Dopiero podczas urlopu wrażliwość na ten spektakl natury skokowo – choć przelotnie – rośnie, szczególnie jeśli zachodzące słońce odbija się w wodzie. Gwiazda, kiedy zakończy swój codzienny performans, bywa nawet nagradzana oklaskami. I trzeba przyznać, że zawsze na owacje zasługuje.

Tak oto w letnie wieczory urlopowy wymiar ludzkiej egzystencji łączy się z jej wymiarem kosmicznym, zaplatając się jednocześnie z mentalnością społeczeństwa spektaklu.

Zachód słońca ma również swój aspekt artystyczny. W sztuce to drażliwy temat, kojarzony z kiczem. W konsekwencji, podziwiając zachód słońca, cywilizowana ludzka istota oczy ciała

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Nie podążaj z wiatrem
Przemyślenia

Nie podążaj z wiatrem

Stach Szabłowski

Jest marzec, a więc i rocznica katastrofy. Nie, nie chodzi o rocznicę dotarcia koronawirusa do Polski czy jubileusz pierwszego lockdownu. Świat nie kończy się na covidzie i raczej się z jego powodu nie skończy. Co innego energia jądrowa – ta ma potencjał, by zasilić autentyczną apokalipsę. Dziesięć lat temu, 11 marca 2011 r., u wybrzeży wyspy Honsiu doszło do jednego z największych w historii trzęsień ziemi.

Wstrząsy wywołały falę tsunami, której wysokość miejscami przekraczała 20 m. Woda wdarła się w głąb lądu i dosłownie zmyła z powierzchni ziemi nadmorskie wsie i miasteczka. Ofiar kataklizmu nie doliczono się do dziś. Było ich co najmniej 20 tys., ale wielu osób nie odnaleziono – cofające się wody prawdopodobnie porwały ich ciała do oceanu.

Czytaj dalej