Licząc chmury
i
Johannes Vermeer, Widok Delft, 1660-1661 / WikiArt (domena publiczna)
Opowieści

Licząc chmury

Kamila Dzika-Jurek
Czyta się 7 minut

Niezwykle istotną częścią naszego świata jest coś, czego na co dzień nie dostrzegamy, a także bardzo ważna dla naszego zdrowia czynność, z której w XXI w. niemal zupełnie zrezygnowaliśmy. Niebo i patrzenie w nie. 

 W jednym z fragmentów książki poświęconej rosyjskiemu poecie i pisarzowi Iwanowi Buninowi, W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu, Renata Lis pisze o zachwycie noblisty rzeczą niezrozumiałą dla otaczających go ludzi. Chodzi o patrzenie. Metodyczne, codzienne gapienie się Bunina na świat natury: łąki, polne drogi, lasy, morze, a najbardziej niebo ‒ z chmurami i światłem ‒ które można opisać w tylu zaskakujących słowach, że autor Wsi nie ma w tym sobie równych. Niesamowitym obrazom przyrody Bunin poświęcił z pasją rozwlekłe ustępy swoich powieści i noweli. Jego otoczenie jednak się buntowało. W końcu czy to nie jedynie staroświeccy, a więc nienowocześni ludzie przeznaczają na tak zbędne sprawy tyle miejsca w swoim życiu? Dziś powiedzielibyśmy: sprawy nieproduktywne, nieefektywne, nieidące

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

W burzy i w suszy
Marzenia o lepszym świecie

W burzy i w suszy

Paulina Wilk

Przez lata przemierzali prerie, pustynie i mokradła. Jechali na spotkanie nawałnic i powodzi, wdrapywali się na szczyty, by podziwiać górskie kwiaty. Pierwsi zrozumieli, że klimat się zmienia i trzeba tym zmianom przeciw­działać. Poznajcie Edith i Frederica Clementsów, wędrownych ekologów, którzy pomog­li odrodzić się jałowej ziemi i uratowali Amerykę od głodu.

„Po co czekać?” – zapytał ją pewnego wiosennego dnia 1899 r. po powrocie z badań prowadzonych na prerii gdzieś na północ od Lincoln w Nebrasce. Dzień był piękny, słoneczny. Akurat znaleźli śliczną mimozę z futrzastymi różowymi kwiatami. Miał rację, nie było powodów, by czekać. Nie chcieli się rozdzielać; łączyło ich wszystko, a najbardziej chęć poznawania świata roślin, obserwowania, jak toczy się życie. Edith powinna jechać do domu w Omaha na wakacje, Frederic miał zostać na uniwersytecie, by prowadzić zajęcia podczas letnich kursów. Ale – jak napisała po latach – „myśl o rozstaniu była nie do zniesienia”. Poznali się na uniwersytecie w Lincoln. On był wykładowcą, ona jeszcze studiowała. W wolnym czasie angażowała się w życie bractw studenckich, grała w tenisa, była kapitanką drużyny koszykówki i uprawiała szermierkę. Na balu kończącym rok akademicki Frederic wpisał się w jej karneciku, rezerwując aż trzy tańce. I tak się zaczęło.

Czytaj dalej