22.06.1964 r.
Widziałem w sobotę, co było pewnie 20 tegoż miesiąca, słońce już się kładło na zachodnią stronę mocno – Twoją siostrę bliźniaczkę, Irenę, jak powolnym a wielce dostojnym krokiem przemierzała lewy chodnik (patrząc od góry) ulicy Kościuszki, i już miała zniknąć pod wiaduktem kolejowym. Przypuszczam jeszcze, że i ona mnie widziała, ale nie śmiem twierdzić na pewno.
Jeszcze w ową sobotę jedna czynność mi się udała – mianowicie złapałem ostatni promień słońca, jak już chciał zajść, i odłamałem. Skutki widać – bo leje dwa dni i jest chłodno. Słońce się kuruje, a ja ów promień zamknąłem do pancernej kasy i czekam, aż się kasa roztopi. Wczoraj była tylko gorąca, dzisiaj zaczęła się czerwienić. Znak to, że promień działa.
Na sam koniec oznajmiam, że pogoda wtedy się stanie, jak mi ten promień ucieknie.
Łaskawej a Wielce Litościwej Pani się polecam
(a przypomnij, co takiego maska) i o wybaczenie proszę
R.
Fragment listu Rafała Wojaczka do Stefanii Cisek ze zbioru Rafał Wojaczek. Listy miłosne i nie pod redakcją Stanisława Beresia i Dagny Cichoń, Wydawnictwo Warstwy, 2019.