Marija Prymaczenko. Artystka współczesna Marija Prymaczenko. Artystka współczesna
i
Marija Prymaczenko, „Naszym przyjaciołom pingwinom zachciało się popatrzeć na Polesie. Jak u nas orzą i jak młodzi pięknie tańczą", 1989. Dzięki uprzejmości MSN
Przemyślenia

Marija Prymaczenko. Artystka współczesna

Kacha Szaniawska
Czyta się 7 minut

Jest najsłynniejszą ukraińską artystką. Malowała, rysowała, zdobiła ceramikę i haftowała. Jej wzory pojawiały się na znaczkach pocztowych i monetach. Do dziś inspiruje artystów oraz projektantów wzornictwa i tkanin.

Świat ponownie usłyszał o Marii Prymaczenko 27 lutego 2022 r., kiedy Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy poinformowało, że w wyniku rosyjskiej agresji spłonęło Muzeum Krajoznawcze w Iwankowie (obwód kijowski), w którym znajdowało się 25 prac artystki. Część z nich mieszkańcy zdołali uratować.

Marija Prymaczenko przyszła na świat w 1909 r. we wsi Bołotnia w artystycznie uzdolnionej chłopskiej rodzinie: jej matka była hafciarką, ojciec cieślą, babka malowała pisanki. Podobnie jak inna wybitna artystka ‒ która tworzyła surrealne obrazy, Frida Kahlo ‒ Prymaczenko w dzieciństwie przeszła polio i tak jak Kahlo, by ukryć sparaliżowaną nogę, nosiła długie, własnoręcznie wyszywane spódnice.

Rysunku, malarstwa i haftu uczyła się w domu. Nie odebrała wykształcenia artystycznego, ukończyła tylko cztery klasy szkoły powszechnej, mimo to na przełomie lat 20. i 30. XX w. została zawodową hafciarką. Przez kolejne lata pracowała w pobliskim Iwankowie, aż w 1935 r. jej talent odkryła Tatiana Flora, artystka tworząca w tkaninie i hafciarka, współpracująca z kijowskim Muzeum Narodowym Ukraińskiej Sztuki Ludowej. Jedne źródła podają, że zachwyciły ją wyszywane przez Prymaczenko koszule wystawiane na targu w Iwankowie. Według innych Flora na polecenie radzieckich władz (naiwny folklor początkowo wpisywał się w politykę kulturalną ZSRR) jeździła po wsiach w poszukiwaniu artystów ludowych i w jednym z domów kultury oczarowały ją hafty Marii.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Późny plagiat

Flora zaprosiła Prymaczenko na warsztaty – dziś powiedzielibyśmy: rezydencję artystyczną – do Centralnej Pracowni Eksperymentalnej wspomnianego muzeum. Wspólnie z innymi twórcami, profesjonalnymi i nieprofesjonalnymi, malarka przygotowywała prace na Pierwszą Radziecką Wystawę Sztuki Ludowej, która została otwarta w 1936 r. w Kijowie, a potem zaprezentowana także w Moskwie, Leningradzie i Warszawie. Rok później wybrane dzieła Prymaczenko pojechały na wystawę światową do Paryża. Na ich widok Picasso miał powiedzieć: „Klękam przed artystycznym cudem tej genialnej Ukrainki”. Jej talent docenili także Louis Aragon i krajan artystki, Marc Chagall. Wybitny malarz przyznawał się zresztą do inspiracji obrazami Prymaczenko, czego nie można powiedzieć o pewnej projektantce tkanin, która 70 lat później zwyczajnie ukradła jeden z jej pomysłów. Kristina Isola ‒ bo o niej mowa ‒ zatrudniona przez fińskiego giganta wzornictwa, Marimekko, który swój światowy sukces zawdzięcza matce Kristiny, Maiji Isoli, tworząc wzór Metsänväki (Mieszkańcy lasu), skopiowała jeden z obrazów ukraińskiej malarki. I nikt by się pewnie o tym nie dowiedział, gdyby nie to, że wzór postanowiono umieścić na samolotach fińskich linii lotniczych Finnair. Wtedy okazało się, że to przemalowany Szczur w podróży, obraz Prymaczenko z 1963 r. W projekcie Isoli nie zostały odtworzone postaci zwierząt, poza tym trudno odróżnić kopię od oryginału. Finnair po tym skandalu zrezygnowały z nadruku na flocie, a Finowie zorganizowali wystawę Marii Prymaczenko.

Wróćmy jednak do genialnej malarki. Kiedy jej prace podróżowały po świecie, ona leczyła się w Kijowie; przeszła kilka operacji ortopedycznych, dzięki którym znacznie poprawiła się jej sprawność ruchowa i artystka mogła wrócić do ukochanej Bołotni.

Dywersja folkloru

Po wojnie władze ZSRR zmieniły nastawienie do sztuki i artystów ludowych: folklor stracił niewinność, dla urzędników kultury stał się podejrzany jako wyraz ukraińskich dążeń niepodległościowych. Prymaczenko uniknęła czystek stalinowskich, ale by utrzymać siebie i syna (jej mąż zginął podczas wojny), pracowała w kołchozie. Mimo trudnej sytuacji życiowej starała się tworzyć: haftowała, rysowała, powoli wracała też do malarstwa. Nadal w jej pracach dominowały fantastyczne zwierzęta, kolorowe kwiaty i sceny z życia wiejskiego, jednak zaczęła się w nich pojawiać także satyra wymierzona we władze. Zniknęła sielanka, a baśniowe zwierzęta otrzymały oblicza przywódców politycznych odpowiedzialnych za wojnę, biedę i śmierć milionów ludzi.

Prace, które powstały w reakcji na rzeczywistość społeczną, czynią z Prymaczenko artystkę na wskroś współczesną, mimo że do dziś znana jest głównie jako autorka malowideł inspirowanych legendami i tradycją ukraińską, nawiązujących do ludowej ornamentyki, a także powiedzeniami i przyśpiewkami, których słowa odnaleźć można w tytułach większości prac. Jej wypełnione intensywnymi barwami rysunki i gwasze zapełniają niesamowite istoty, ptaki i rośliny. Badaczki twórczości i swoistej „mitologii” Prymaczenko, takie jak Oksana Semenik, Kateryna Jakowłenko czy Katya Zabelski, upatrują źródeł jej twórczości nie tyle w kulturze ludowej Ukrainy, ile przede wszystkim w cierpieniach, których artystka doświadczyła zarówno podczas wojen, rewolucji, wielkiego głodu i stalinizmu, jak również w dzieciństwie naznaczonym chorobą. Bujna wyobraźnia pozwoliła jej tworzyć niezwykłe światy i zamieszkujące je stworzenia, których przygody zastąpiły dziewczynce kontakt z rówieśnikami, a dorosłej Marii pomagały radzić sobie z traumą wojenną.

Marija Prymaczenko, „Lisica idzie na polowanie i lisiątka niesie, żeby kłusownicy ich nie zabrali", 1990. Dzięki uprzejmości MSN
Marija Prymaczenko, „Lisica idzie na polowanie i lisiątka niesie, żeby kłusownicy ich nie zabrali”, 1990. Dzięki uprzejmości MSN
Marija Prymaczenko, „Złote Wesele", 1991. Dzięki uprzejmości MSN
Marija Prymaczenko, „Złote Wesele”, 1991. Dzięki uprzejmości MSN

Zwierzęta Prymaczenko ‒ lwy, konie, niedźwiedzie i zupełnie wymyślone bestie pokryte psychodelicznymi wzorami ‒ często mają ludzkie twarze, z których łatwo wyczytać intencje oraz charakter: jedne są dobre, radosne, pełne ciepła, uroku i zabawne, inne zaś smutne i podejrzliwe. Pozbawione ironii są przedstawienia ptaków. Skrzydlaci posłańcy na obrazach Ukrainki zawsze przynoszą dobrą nowinę, zwiastują wiosnę i zapowiadają odrodzenie się życia. Zazwyczaj pojawiają się w parach jako symbol jednocześnie miłości i wolności. Ich skrzydła często są ozdobione motywami roślinnymi, zwłaszcza kwiatami, które dla artystki były głównym ‒ obok sztuki ‒ nośnikiem emocji i środkiem wyrazu.

To właśnie miłość do natury i tęsknota za prostym, wiejskim życiem sprawiły, że mimo sukcesów ‒ także międzynarodowych, odniesionych jeszcze przed wojną ‒ Prymaczenko zdecydowała się wrócić do rodzinnej wsi. Ważnym dla niej miejscem stał się ogród, który zaprojektowała. Ponoć nigdy nie ścinała z niego kwiatów, ofiarowywała wyłącznie te namalowane. Szczególnie lubiła słoneczniki, które nazywała kwiatami życia i w odróżnieniu od innych roślin malowała z pietyzmem.

Artystka miała ogromną potrzebę okazywania wdzięczności, nie tylko wobec bliskich, lecz także sąsiadów i rodaków: robotników, rolników, astronautów czy żołnierzy. Dedykowała im wiele prac, m.in. Niebieskie chabry ofiarowuję Ukrainie, Bukiet dla nieznanego żołnierza. Cześć i chwała Wam, drodzy wojownicy! Polegliście za nas ‒ będziemy się za Was modlić do Boga albo Daję kwiatki i dwie papużki, żeby ćwierkały, ćwierkały, ludzi pilnowały, szczęście im dawały.

Czuła się częścią wspólnoty, małej, wiejskiej społeczności, ale też narodu ukraińskiego, którego kulturę, bogatą tradycję i obyczaje przedstawiała na swoich obrazach, malując m.in. wymyśloną przez siebie parę Iwana i Halię. Sceny będące zapisem ich codzienności są pełne humoru; Prymaczenko ani trochę nie romantyzuje tej relacji, wręcz przeciwnie: często żartuje na temat ról przypisanych kobiecie i mężczyźnie przez kulturę. Portretuje tę parę z ironią, ale też z czułością jako równych sobie, kochających się ludzi, którzy pracują ramię w ramię.

Cykl czarnobylski

W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 r. doszło do wybuchu w jednym z reaktorów elektrowni jądrowej w Czarnobylu, oddalonym od Bołotni o niecałe 50 kilometrów. Rodzinna wieś artystki znalazła się w strefie wykluczenia, mimo to Prymaczenko odmówiła wyjazdu. Władze zgodziły się ze względu na uznanie dla jej dorobku i zły stan zdrowia. Powstał wtedy cykl czarnobylski. Istoty na tych obrazach ‒ podobnie jak bestie o twarzach Stalina, które Prymaczenko malowała po wojnie ‒ znowu są przerażone, wściekłe i smutne.

Niemal 70-letnia malarka po raz kolejny udowodniła, że nie jest wyłącznie przedstawicielką tzw. sztuki naiwnej, lecz świadomą artystką, która uważnie i krytycznie przygląda się otaczającej rzeczywistości. Zmarła w rodzinnej Bołotni w 1997 r.

Marija Prymaczenko, „Wojna atomowa – niech będzie przeklęta! Żeby ludzie jej nie znali, łez nie wylewali!", 1989. Dzięki uprzejmości MSN
Marija Prymaczenko, „Wojna atomowa – niech będzie przeklęta! Żeby ludzie jej nie znali, łez nie wylewali!”, 1989. Dzięki uprzejmości MSN
Marija Prymaczenko, „Ukraińska krowa się śmieje, zaoranej ziemi nie wystarcza, ale ona dużo mleka ma", 1989. Dzięki uprzejmości MSN
Marija Prymaczenko, „Ukraińska krowa się śmieje, zaoranej ziemi nie wystarcza, ale ona dużo mleka ma”, 1989. Dzięki uprzejmości MSN

Władze ZSRR, a potem niepodległej Ukrainy, starały się uczynić z niej ikonę sztuki ludowej, twórczość Prymaczenko jednak wymyka się tej klasyfikacji i stale oddziałuje na artystów i grafików. Do inspiracji stylem Ukrainki przyznają się młode artystki, m.in. malarka Olga Haydamaka.

W reakcji na pełnoskalową inwazję Rosji na Ukrainę w 2022 r. w miastach na całym świecie pojawiły się murale przedstawiające synogarlicę z obrazu Prymaczenko Gołębica rozpościera skrzydła i prosi o pokój. Kolejne muzea oraz prywatne galerie, jak również instytucje publiczne w symbolicznym geście solidarności ze społeczeństwem ukraińskim zaczęły organizować wystawy prac artystki, w tym (jako jedno z pierwszych) polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w kwietniu i maju 2022 r. prezentowało na swoim dziedzińcu reprodukcje jej obrazów.

Do 7 kwietnia 2024 w The Ukrainian Museum w Nowym Jorku trwa monumentalna ekspozycja Maria Prymachenko: Glory to Ukraine (Marija Prymaczenko. Chwała Ukrainie), przygotowana przez Piotra Doroszenkę. To największa w historii monograficzna wystawa Ukrainki i pierwsza poza Europą. Oprócz ponad 100 obrazów prezentowane są na niej unikatowe obiekty z drewna, ceramika i tkaniny – wyszywane koszule i haftowane stroje ludowe powstałe na przestrzeni 60 lat.

Od 22 marca 2024 r. zaś prace artystki będzie można ponownie zobaczyć nad Wisłą – w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie otworzy się wystawa pt. Tygrys w ogrodzie. Sztuka Marii Prymaczenko.

Znaczek pocztowy z obrazem „Niebieski byk" Marii Prymaczenko, domena publiczna
Znaczek pocztowy z obrazem „Niebieski byk” Marii Prymaczenko, domena publiczna
Marija Prymaczenko, „Wszedł tygrys do sadu i zachwyca się, że jabłonie obrodziły, jabłek zatrzęsienie", 1994. Dzięki uprzejmości MSN
Marija Prymaczenko, „Wszedł tygrys do sadu i zachwyca się, że jabłonie obrodziły, jabłek zatrzęsienie”, 1994. Dzięki uprzejmości MSN

Czytaj również:

Między światami Między światami
i
„Mama czekająca w kuchni na powrót moich braci", 2023 r.; fot. dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute
Doznania

Między światami

czyli obrazy i czasy Patryka Różyckiego
Stach Szabłowski

Nieprzypadkowo już w tytule niedawnej wystawy w Polana Institute malarz Patryk Różycki przedstawiał się jako dziecko swoich rodziców. Kwestia pochodzenia oraz relacje z bliskimi odegrają zasadniczą rolę w tym, co artysta ma do pokazania.

Trwająca do końca stycznia 2024 r. wystawa nosiła tytuł Syn maluje nasze życie. Różycki pokazywał na niej 37 obrazów, każdy jest kadrem z biografii artysty i losów jego rodziny. Dlaczego mamy interesować się historią Różyckich? Jest poruszająca – już sam ten fakt mógłby wystarczyć, żeby warto było ją poznać. Chodzi jednak o coś więcej. To dzieła tak osobiste, że momentami wprawiają w zakłopotanie. Jakbyśmy zrobili o jeden krok za daleko w świat cudzych intymnych doświadczeń, bolesnych wspomnień, niewyrównanych emocjonalnych rachunków.

Czytaj dalej