Jest najsłynniejszą ukraińską artystką. Malowała, rysowała, zdobiła ceramikę i haftowała. Jej wzory pojawiały się na znaczkach pocztowych i monetach. Do dziś inspiruje artystów oraz projektantów wzornictwa i tkanin.
Świat ponownie usłyszał o Marii Prymaczenko 27 lutego 2022 r., kiedy Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy poinformowało, że w wyniku rosyjskiej agresji spłonęło Muzeum Krajoznawcze w Iwankowie (obwód kijowski), w którym znajdowało się 25 prac artystki. Część z nich mieszkańcy zdołali uratować.
Marija Prymaczenko przyszła na świat w 1909 r. we wsi Bołotnia w artystycznie uzdolnionej chłopskiej rodzinie: jej matka była hafciarką, ojciec cieślą, babka malowała pisanki. Podobnie jak inna wybitna artystka ‒ która tworzyła surrealne obrazy, Frida Kahlo ‒ Prymaczenko w dzieciństwie przeszła polio i tak jak Kahlo, by ukryć sparaliżowaną nogę, nosiła długie, własnoręcznie wyszywane spódnice.
Rysunku, malarstwa i haftu uczyła się w domu. Nie odebrała wykształcenia artystycznego, ukończyła tylko cztery klasy szkoły powszechnej, mimo to na przełomie lat 20. i 30. XX w. została zawodową hafciarką. Przez kolejne lata pracowała w pobliskim Iwankowie, aż w 1935 r. jej talent odkryła Tatiana Flora, artystka tworząca w tkaninie i hafciarka, współpracująca z kijowskim Muzeum Narodowym Ukraińskiej Sztuki Ludowej. Jedne źródła podają, że zachwyciły ją wyszywane przez Prymaczenko koszule wystawiane na targu w Iwankowie. Według innych Flora na polecenie radzieckich władz (naiwny folklor początkowo wpisywał się w politykę kulturalną ZSRR) jeździła po wsiach w poszukiwaniu artystów ludowych i w jednym z domów kultury oczarowały ją hafty Marii.
Późny plagiat
Flora zaprosiła Prymaczenko na warsztaty – dziś powiedzielibyśmy: rezydencję artystyczną – do Centralnej Pracowni Eksperymentalnej wspomnianego muzeum. Wspólnie z innymi twórcami, profesjonalnymi i nieprofesjonalnymi, malarka przygotowywała prace na Pierwszą Radziecką Wystawę Sztuki Ludowej, która została otwarta w 1936 r. w Kijowie, a potem zaprezentowana także w Moskwie, Leningradzie i Warszawie. Rok później wybrane dzieła Prymaczenko pojechały na wystawę światową do Paryża. Na ich widok Picasso miał powiedzieć: „Klękam przed artystycznym cudem tej genialnej Ukrainki”. Jej talent docenili także Louis Aragon i krajan artystki, Marc Chagall. Wybitny malarz przyznawał się zresztą do inspiracji obrazami Prymaczenko, czego nie można powiedzieć o pewnej projektantce tkanin, która 70 lat później zwyczajnie ukradła jeden z jej pomysłów. Kristina Isola ‒ bo o niej mowa ‒ zatrudniona przez fińskiego giganta wzornictwa, Marimekko, który swój światowy sukces zawdzięcza matce Kristiny, Maiji Isoli, tworząc wzór Metsänväki (Mieszkańcy lasu), skopiowała jeden z obrazów ukraińskiej malarki. I nikt by się pewnie o tym nie dowiedział, gdyby nie to, że wzór postanowiono umieścić na samolotach fińskich linii lotniczych Finnair. Wtedy okazało się, że to przemalowany Szczur w podróży, obraz Prymaczenko z 1963 r. W projekcie Isoli nie zostały odtworzone postaci zwierząt, poza tym trudno odróżnić kopię od oryginału. Finnair po tym skandalu zrezygnowały z nadruku na flocie, a Finowie zorganizowali wystawę Marii Prymaczenko.
Wróćmy jednak do genialnej malarki. Kiedy jej prace podróżowały po świecie, ona leczyła się w Kijowie; przeszła kilka operacji ortopedycznych, dzięki którym znacznie poprawiła się jej sprawność ruchowa i artystka mogła wrócić do ukochanej Bołotni.
Dywersja folkloru
Po wojnie władze ZSRR zmieniły nastawienie do sztuki i artystów ludowych: folklor stracił niewinność, dla urzędników kultury stał się podejrzany jako wyraz ukraińskich dążeń niepodległościowych. Prymaczenko uniknęła czystek stalinowskich, ale by utrzymać siebie i syna (jej mąż zginął podczas wojny), pracowała w kołchozie. Mimo trudnej sytuacji życiowej starała się tworzyć: haftowała, rysowała, powoli wracała też do malarstwa. Nadal w jej pracach dominowały fantastyczne zwierzęta, kolorowe kwiaty i sceny z życia wiejskiego, jednak zaczęła się w nich pojawiać także satyra wymierzona we władze. Zniknęła sielanka, a baśniowe zwierzęta otrzymały oblicza przywódców politycznych odpowiedzialnych za wojnę, biedę i śmierć milionów ludzi.
Prace, które powstały w reakcji na rzeczywistość społeczną, czynią z Prymaczenko artystkę na wskroś współczesną, mimo że do dziś znana jest głównie jako autorka malowideł inspirowanych legendami i tradycją ukraińską, nawiązujących do ludowej ornamentyki, a także powiedzeniami i przyśpiewkami, których słowa odnaleźć można w tytułach większości prac. Jej wypełnione intensywnymi barwami rysunki i gwasze zapełniają niesamowite istoty, ptaki i rośliny. Badaczki twórczości i swoistej „mitologii” Prymaczenko, takie jak Oksana Semenik, Kateryna Jakowłenko czy Katya Zabelski, upatrują źródeł jej twórczości nie tyle w kulturze ludowej Ukrainy, ile przede wszystkim w cierpieniach, których artystka doświadczyła zarówno podczas wojen, rewolucji, wielkiego głodu i stalinizmu, jak również w dzieciństwie naznaczonym chorobą. Bujna wyobraźnia pozwoliła jej tworzyć niezwykłe światy i zamieszkujące je stworzenia, których przygody zastąpiły dziewczynce kontakt z rówieśnikami, a dorosłej Marii pomagały radzić sobie z traumą wojenną.
Zwierzęta Prymaczenko ‒ lwy, konie, niedźwiedzie i zupełnie wymyślone bestie pokryte psychodelicznymi wzorami ‒ często mają ludzkie twarze, z których łatwo wyczytać intencje oraz charakter: jedne są dobre, radosne, pełne ciepła, uroku i zabawne, inne zaś smutne i podejrzliwe. Pozbawione ironii są przedstawienia ptaków. Skrzydlaci posłańcy na obrazach Ukrainki zawsze przynoszą dobrą nowinę, zwiastują wiosnę i zapowiadają odrodzenie się życia. Zazwyczaj pojawiają się w parach jako symbol jednocześnie miłości i wolności. Ich skrzydła często są ozdobione motywami roślinnymi, zwłaszcza kwiatami, które dla artystki były głównym ‒ obok sztuki ‒ nośnikiem emocji i środkiem wyrazu.
To właśnie miłość do natury i tęsknota za prostym, wiejskim życiem sprawiły, że mimo sukcesów ‒ także międzynarodowych, odniesionych jeszcze przed wojną ‒ Prymaczenko zdecydowała się wrócić do rodzinnej wsi. Ważnym dla niej miejscem stał się ogród, który zaprojektowała. Ponoć nigdy nie ścinała z niego kwiatów, ofiarowywała wyłącznie te namalowane. Szczególnie lubiła słoneczniki, które nazywała kwiatami życia i w odróżnieniu od innych roślin malowała z pietyzmem.
Artystka miała ogromną potrzebę okazywania wdzięczności, nie tylko wobec bliskich, lecz także sąsiadów i rodaków: robotników, rolników, astronautów czy żołnierzy. Dedykowała im wiele prac, m.in. Niebieskie chabry ofiarowuję Ukrainie, Bukiet dla nieznanego żołnierza. Cześć i chwała Wam, drodzy wojownicy! Polegliście za nas ‒ będziemy się za Was modlić do Boga albo Daję kwiatki i dwie papużki, żeby ćwierkały, ćwierkały, ludzi pilnowały, szczęście im dawały.
Czuła się częścią wspólnoty, małej, wiejskiej społeczności, ale też narodu ukraińskiego, którego kulturę, bogatą tradycję i obyczaje przedstawiała na swoich obrazach, malując m.in. wymyśloną przez siebie parę Iwana i Halię. Sceny będące zapisem ich codzienności są pełne humoru; Prymaczenko ani trochę nie romantyzuje tej relacji, wręcz przeciwnie: często żartuje na temat ról przypisanych kobiecie i mężczyźnie przez kulturę. Portretuje tę parę z ironią, ale też z czułością jako równych sobie, kochających się ludzi, którzy pracują ramię w ramię.
Cykl czarnobylski
W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 r. doszło do wybuchu w jednym z reaktorów elektrowni jądrowej w Czarnobylu, oddalonym od Bołotni o niecałe 50 kilometrów. Rodzinna wieś artystki znalazła się w strefie wykluczenia, mimo to Prymaczenko odmówiła wyjazdu. Władze zgodziły się ze względu na uznanie dla jej dorobku i zły stan zdrowia. Powstał wtedy cykl czarnobylski. Istoty na tych obrazach ‒ podobnie jak bestie o twarzach Stalina, które Prymaczenko malowała po wojnie ‒ znowu są przerażone, wściekłe i smutne.
Niemal 70-letnia malarka po raz kolejny udowodniła, że nie jest wyłącznie przedstawicielką tzw. sztuki naiwnej, lecz świadomą artystką, która uważnie i krytycznie przygląda się otaczającej rzeczywistości. Zmarła w rodzinnej Bołotni w 1997 r.
Władze ZSRR, a potem niepodległej Ukrainy, starały się uczynić z niej ikonę sztuki ludowej, twórczość Prymaczenko jednak wymyka się tej klasyfikacji i stale oddziałuje na artystów i grafików. Do inspiracji stylem Ukrainki przyznają się młode artystki, m.in. malarka Olga Haydamaka.
W reakcji na pełnoskalową inwazję Rosji na Ukrainę w 2022 r. w miastach na całym świecie pojawiły się murale przedstawiające synogarlicę z obrazu Prymaczenko Gołębica rozpościera skrzydła i prosi o pokój. Kolejne muzea oraz prywatne galerie, jak również instytucje publiczne w symbolicznym geście solidarności ze społeczeństwem ukraińskim zaczęły organizować wystawy prac artystki, w tym (jako jedno z pierwszych) polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w kwietniu i maju 2022 r. prezentowało na swoim dziedzińcu reprodukcje jej obrazów.
Do 7 kwietnia 2024 w The Ukrainian Museum w Nowym Jorku trwa monumentalna ekspozycja Maria Prymachenko: Glory to Ukraine (Marija Prymaczenko. Chwała Ukrainie), przygotowana przez Piotra Doroszenkę. To największa w historii monograficzna wystawa Ukrainki i pierwsza poza Europą. Oprócz ponad 100 obrazów prezentowane są na niej unikatowe obiekty z drewna, ceramika i tkaniny – wyszywane koszule i haftowane stroje ludowe powstałe na przestrzeni 60 lat.
Od 22 marca 2024 r. zaś prace artystki będzie można ponownie zobaczyć nad Wisłą – w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie otworzy się wystawa pt. Tygrys w ogrodzie. Sztuka Marii Prymaczenko.