Nieprzypadkowo już w tytule niedawnej wystawy w Polana Institute malarz Patryk Różycki przedstawiał się jako dziecko swoich rodziców. Kwestia pochodzenia oraz relacje z bliskimi odegrają zasadniczą rolę w tym, co artysta ma do pokazania.
Trwająca do końca stycznia 2024 r. wystawa nosiła tytuł Syn maluje nasze życie. Różycki pokazywał na niej 37 obrazów, każdy jest kadrem z biografii artysty i losów jego rodziny. Dlaczego mamy interesować się historią Różyckich? Jest poruszająca – już sam ten fakt mógłby wystarczyć, żeby warto było ją poznać. Chodzi jednak o coś więcej. To dzieła tak osobiste, że momentami wprawiają w zakłopotanie. Jakbyśmy zrobili o jeden krok za daleko w świat cudzych intymnych doświadczeń, bolesnych wspomnień, niewyrównanych emocjonalnych rachunków.
Dobrego autobiografa można poznać po tym, że opowiadając o sobie, zmienia własny los w rodzaj reflektora rzucającego światło na sprawy dotyczące wielu, czasem wręcz wszystkich. Życie Różyckiego – przedstawione na obrazach – zostało ukazane na tle najnowszej historii społecznej naszego kraju: są w niej paroksyzmy transformacji i ofiary przemian, ekonomiczne nierówności, pejzaż prowincji oraz marzenie o wyrwaniu się z niej, dzieje awansu społecznego, a także kwestia ceny, jaką się za niego płaci.
Rower, którego już nie ma
Tematy obrazów Różyckiego zostały wzięte z życia, malarz jednak nie celuje w realizm. Kolory, jakich używa, są jaskrawsze niż w rzeczywistości. Postacie przerysowuje do granic groteski. Do tego dochodzą: dramatyczne kadrowanie, skróty perspektywiczne, niekonwencjonalne punkty widzenia. Ekspresja podnosi emocjonalną temperaturę tych przedstawień. Kiedy