Marka sama w sobie
Przemyślenia

Marka sama w sobie

Mateusz Czerwiński
Czyta się 2 minuty

Tytuł to przewrotny? Skądże znowu! Cała seria Uncharted to prawdziwie filmowy majstersztyk, zapoczątkowany jeszcze za czasów panowania konsoli PlayStation 3. Główny bohater czterech poprzednich części, Nathan Drake, to epicki zawadiaka, którego prezencja nie odbiega specjalnie od postury Indiany Jonesa w czasach jego świetności. Jest to również postać, której zabrakło w najnowszej odsłonie serii i której brak został w części mediów skupiających się na elektronicznej rozrywce uznany za poważne uchybienie. W mojej opinii odświeżeniu wizerunku marki wyszło to co najmniej na dobre.

Do roli głównego protagonisty doskonale zaadoptowała się Chloe Frazer, kruczoczarna piękność parająca się poszukiwaniem skarbów. Wraz z towarzyszką Nadine wyrusza na poszukiwanie legendarnego kła Ganeśi – zaginionego elementu wizerunku indyjskiego bóstwa. I choć to warstwa fabularna gry jako pierwsza zostanie dostrzeżona i doceniona, o sile Zaginionego dziedzictwa stanowi relacja łącząca bohaterki. Ich zażyłość, początkowo szorstka, szybko nabiera rumieńców, by wraz z końcem przygody jednoznacznie dać graczowi do zrozumienia, że w sytuacjach kryzysowych bohaterki wspierają się z pasją niedającą się łatwo naśladować ani – co ważne – klasyfikować.

Trafiają one najpierw do indyjskiego miasta targanego konfliktem zbrojnym, następnie do Ghatów Zachodnich, malowniczego pasma górskiego, pełnego ruin imperium Hojsalów. Terytorium, które przyjdzie nam penetrować przedstawione zostało w sposób wprost bajeczny – osadzone w nieskazitelnie czystej zieleni, która dominuje przez większość gry. Zapomniane przez cywilizację miejsca skąpane w promieniach zachodzącego słońca to lokacje, które szturmem zdobędą serca graczy. Same zaś Indie, wykreowane w umysłach twórców gry, to malowniczy kraj, w którym nie można się nie zakochać – bez względu na to, czy rozdziewiczamy trakty górskiego szlaku, czy pokonujemy przeciwników rozsianych we wnętrzu świątyń.

Uncharted: Zaginione dziedzictwo jest jak hollywoodzki film akcji; doskonale nakręcony i zdubbingowany – a to ostatnie jest zasługą m.in. Anny Gajewskiej, znanej aktorki teatralnej i telewizyjnej, która w synchronizacyjnym portfolio ma pracę przy takich grach, jak choćby God of War III. Uncharted to również kinematograficzna podróż usłana różami (kłującymi, gdy doczuwa się długość wirtualnej przygody), ale i narracyjna epopeja prowadzona we właściwym tempie, w której akcenty padają na eksplorację terenu oraz walkę z licznie występującym oponentem.

Pytania, czy polecam nie uważam za zasadne.

Czytaj również:

Gra jak malowana
i
Gra „Okami HD”
Przemyślenia

Gra jak malowana

Mateusz Czerwiński

Gdyby gry klasyfikować pod względem artystycznym, niewiele byłoby takich, które przebiłyby Okami.

Tytuł ten zadebiutował… 11 lat temu. Ta gra swój wyjątkowy styl artystyczny traktuje niczym podkład, zgrabnie maskujący przed odbiorcą nadgryzający go z wolna ząb czasu. Mody i generacje konsol przemijają, a Okami wciąż zachwyca.

Czytaj dalej