Moim głównym odkryciem czasu pierwszego lockdownu była nieprzekładalność doświadczenia: single i ci, którzy mają dorosłe dzieci, spędzali ten czas radykalnie inaczej niż rodzice dzieci małych. I nie chodzi mi tu o waloryzowanie i rywalizację na życiowe utrudnienia. Zwłaszcza że dni i jednej, i drugiej grupy sprowadzały się do wspólnego marzenia, żeby ten (każdy) cholerny dzień wreszcie się skończył.
O ile single cierpieli na nadmiar czasu, przerost ciszy, poczucie samotności i przerażającą, zasiedlającą każdy dzień nudę, o tyle rodzice małych dzieci cierpieli na niedomiar czasu, hałas rywalizujący z halą ocynowni w latach 60., multitasking wymuszony równoczesnym pisaniem maila w celach zawodowych jedną ręką i budowaniem wieży z klocków drugą. Ich doświadczenia były zatem dokładnie odwrotne.
Wakacje po pierwszym lockdownie. Siedzimy ze znajomymi przy piwie w nadmorskiej miejscowości. Jeden z kolegów chwali się, podekscytowany, że niedługo zostanie ojcem. Stolik obiega nieśmieszny żart o tym, że jeśli po lockdownie zwiększy się przyrost, to będą to na pewno pierwsze dzieci. Patrzę na koleżankę, mamę dziewczynki o rok starszej od mojej córki i w jej spojrzeniu widzę wszystko, widzę to, czego żadna z nas nie wypowie przy tym stoliku. Setki godzin duszenia się w domowym sosie bez możliwości wyjścia. Urywanie czasu na pracę z czasu przewidzianego na opiekę nad dzieckiem i urywanie czasu na wspólną zabawę z czasu przewidzianego na pracę. Najpierw ciche, a potem nie tak ciche kłótnie o to, kto ma teraz pracować, a kto zajmie się obiadem i dziećmi. Kto pójdzie sprawdzić, dlaczego nie działa mikrofon w szkolnym komputerze, kto zrobi królika wielkanocnego z suchej kaszy i skarpety. W niejednej rodzinie ten królik mógł stać się powodem do rozwodu. Co z tego, że na Pintereście i Instagramie roi się od porad, jak wykonać tablicę sensoryczną w warunkach domowych, jak zbudować domek z kartonu? Co z tego, że Allegro proponuje szybką przesyłkę każdej zabawki? Na jedne trzeba mieć czas, na drugie trzeba mieć forsę. A wielu z nas, nie tylko w pandemii, nie ma ani tego, ani tego.
Jeśli zatem wyciągnęłam jakiś wniosek z tej sytuacji, w której się znaleźliśmy, to chyba tylko taki, że muszę sama wrzucić na luz. Że nie będę sobie spuszczać manta za to, że drugi raz w tygodniu na obiad wjeżdżają pierogi albo że po raz 59. podaję kubek z nową ciastoliną. Albo że w pracy występuję jak centaur, czyli w eleganckiej bluzce i z makijażem, ale w dresach.
Istnieje jednak inna sprawa, w którym na luz nie wrzucę i jest to moja relacja z tym państwem. Bo w macierzyństwo wchodziłam z otwartymi oczami, ale też stopniowo poddawałam się presji. Zamieniałam w Matkę Polkę 2.0, czyli taką, która zastanawia się, czy jest wystarczająco dobrą i wyzwoloną matką jednocześnie. Taką, która w głowie ciągle negocjuje kompromis pomiędzy modelem Matka Polka 1.0 a wymaganiami otoczenia i potomstwa. Taką, która godzi karierę, ambicje, dom i wychowanie dzieci. Ale też taką, która sądziła cały czas, że w przestrzeni publicznej jednak da się wynegocjować jakieś miejsce na realizację tych celów. Tymczasem nikt ze mną do tych negocjacji nie zasiada. Bo – w ogólnej męskiej świadomości – to nadal mój obowiązek, jak nie nadążam, to moja wina. Może powinnam lepiej się zorganizować?
Nie da się lepiej. Nie da się być na biegu przez 19 godzin w ciągu dnia. To znaczy, da się (przecież wszystkie to robimy), ale w pierwszej kolejności na spowolnieniu naszego biegu stracą dzieci, a one akurat nie są tu winne. Ja sobie poczekam. I potem będę wrzucać na wsteczny przy wszystkich referendach, wyborach, publikacjach, sondażach, marszach i manifestacjach. I tak jak Matka Polka 1.0 ten kraj utrzymała, gdy go nie było na mapach, tak Matka Polka 2.0 zrobi w nim nowe porządki, choć będzie miała ziemistą cerę i ciastolinę za paznokciami.
Szanowni Czytelnicy!
Czeka nas trudny i niepewny czas. Wierzymy, że wspierając się nawzajem, przetrwamy tę jesień i tę zimę, i każdą następną porę, która postawi przed nami kolejne wyzwania. Dlatego zachęcamy Was do dzielenia się swoimi doświadczeniami i opowieściami kwarantannowymi oraz strategiami przetrwania. Najciekawsze teksty będziemy publikować na naszych łamach.
Tekst powinien mieć maksymalnie 4 tysiące znaków ze spacjami i zostać wysłany na adres [email protected]. W temacie wiadomości prosimy o wpisanie hasła „Opowieści z czasów zarazy”.
Z wyrazami szacunku,
Redakcja przekroj.pl