Mistrz strip-tease’u
i
ilustracja: Daniel de Latour
Opowieści

Mistrz strip-tease’u

Claude Klotz
Czyta się 9 minut

Przepis na to, jak zmieścić 24 godziny w 48 sekundach, czyli sprawić, by czas stał się dla nas nieskończenie elastyczny. Ćwiczyć można choćby w windzie.

Nazywał się Baudru i ci, którzy go nie lubili, nazywali go Baudru. Dowodzi to, że najlepszym sposobem wyrażenia swej pogardy wobec kogoś, jest nazywanie go jego własnym nazwiskiem. A więc Baudru. Baudru był młodszym księgowym w U.R.T. – anonimowym towarzystwie ubezpieczeniowym o ograniczonym kapitale i ograniczonej odpowiedzialności, założonym w 1835 r. przez Lamberta i Schwarza i zajmującym całe dwa piętra biur.

Posada ta zmuszała go do kupowania raz na dwa lata dwurzędowego ciemnopopielatego garnituru, do noszenia przez okrągły rok ciemnego krawatu o niewyraźnych wzorach i szarego kapelusza. Koleje losu sprawiły, że opuścił rodzinny dom w La Garenne-Colombes i zamieszkał na ósmym piętrze wieżowca w La Garenne-Bezons. Długo musiał się przyzwyczajać. Przez okrągły tydzień praca od 8–12, od 12–13 stołówka, powrót do pracy o 13 i tak do 18, o 18.10 autobus, o 18.25 półtorej bagietki w piekarni, o 18.30 winda, o 18.34 siusiu, kapcie z pomponami, gazetka i do łóżka!

8 listopada 1971, w dniu swoich 43. urodzin, Baudru, wchodząc do windy, zrobił w ciągu paru sekund zaskakująco porządny, jak na tak krótki czas, rachunek sumienia i wyciągnął z niego myśl

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Energia podróżuje w pionie
i
Jogananda, Pittsburgh, 1926 r. / zdjęcie: dzięki uprzejmości Self-Realization Fellowship, Los Angeles, California
Złap oddech

Energia podróżuje w pionie

Paulina Wilk

Każdy może żyć lepiej. W spokoju umysłu, w rytmie wszechświata i poczuciu ładu. Wiemy to od 99 lat. Odkąd pewien indyjski zakonnik zszedł na ląd w Bostonie i rozkochał w sobie gorączkującą Amerykę.

„City of Sparta” był pierwszym statkiem, jaki po pierwszej wojnie światowej przepłynął z Bombaju do Bostonu. Wyruszył latem 1920 r., na pokładzie wiózł jutę, herbatę i 61 pasażerów. Brytyjskich studentów, misjonarzy, biznes­menów, turystów, dwoje Ormian uratowanych z rzezi w Turcji oraz jedenaścioro Hindusów. Był wśród nich długowłosy mężczyzna w tradycyjnym stroju koloru ochry, którego nazwisko – Mukunda Lal Ghosh – zapisano w rejestrze pasażerów wraz z nieprawidłową datą urodzenia. Miał wówczas 27, a nie – jak wklepał na maszynie urzędnik – 25 lat. W rubryce zawód widniało oryginalne określenie – „bramin zarządzający” (choć pochodził z kszatrijów, kasty rycerskiej), a obok dopisek ręczny: „profesor”. Dodano również kategorię „anglojęzyczny poddany królowej brytyjskiej”. Narodowość „Bengalczyk” została wykreś­lona i poprawiona na „Wsch. Hindus”. W dodatkowych informacjach zapisano: „Nie liberalny, chyba że w kwestiach religii”.

Czytaj dalej