Moja przyłbica Moja przyłbica
i
Rawpixel, Flickr (CC BY 4.0)
Przemyślenia

Moja przyłbica

Mateusz Kołczinger
Czyta się 2 minuty

Przyznam szczerze, to wszystko od początku trochę mi się podobało. Gdy tylko po raz pierwszy włożyłem maseczkę, zorientowałem się, że mogę robić miny, jakiekolwiek zechcę, i nikt nie uznaje mnie za niespełna rozumu.

Robiłem więc miny na lewo i prawo. Jeździłem pustymi autobusami na stojąco, bez trzymanki, w dzieciństwie to uwielbiałem, teraz mogłem to robić znowu, pędzić autobusem brawurowo jak Ben Hur i robić karkołomne miny.

Rękawiczki – te obcisłe, lateksowe – nie przypadły mi do gustu. Ale te luźne – foliowe – nawet polubiłem, przecież tak ładnie szeleszczą. W sklepach szeleściłem nimi bez przerwy, dzięki temu nie musiałem słuchać, o czym rozmawiają ludzie. O, pod tym względem nie mogłem narzekać. Szeleszczące rękawiczki i dystans 2 m – to wystarczyło, żebym niemal przestał zwracać uwagę na ludzi. Czasem dolatywały mnie jakieś strzępy rozmów, więc żeby nie psuć sobie pozytywnego nastawienia, przerzuciłem się na zakupy w Internecie. Ale potem znowu mogłem zacząć wychodzić, gdy w Internecie zakupiłem ten przedmiot magiczny, choć tak prosty, ten wynalazek nad wynalazkami – przyłbicę.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Że też wcześniej nie wiedziałem o istnieniu przyłbicy! Przecież to jest jeden z najwspanialszych tworów ludzkiego ducha. Gdy włożysz przyłbicę na głowę, wystarczy wyrzec słowo – i już. Normalnie, czyli bez przyłbicy, jak się wypowie słowo, to ono zaraz gdzieś znika, wsiąka, rozwiewa się. Przestaje istnieć. Pewnie dlatego ludzie zaczęli pisać. I nie bez powodu w średniowieczu pisaniem zajmowali się skrybowie, a rycerze w przyłbicach nawet nie myśleli o stawianiu liter i kalaniu się inkaustem. Ponieważ mieli swoje przyłbice. Bo jak się powie jakieś słowo w przyłbicy, to ono rozbrzmiewa, wypełnia cały czerep, ba, cały świat! Można z takim słowem pod przyłbicą gnać przed siebie na oślep i nie zastanawiać się nad niczym.

A jeśli połączysz przyłbicę z maseczką, to możliwości stają się olbrzymie. Oto przykład. Idę sobie przez park i widzę, że ktoś, dajmy na to, z kimś rozmawia. Ale zanim ich słowa dotrą do mnie, zamieniam je na inne. Tamci mogą mówić: „Trudno to wszystko przetrzymać” albo: „Kiedy to się skończy?”.

Ja jednak podkładam pod to własny dubbing, np.: „Ptaki w tym roku wyjątkowo pięknie śpiewają!” – mówi jeden człowiek, a drugi na to: „Absolutnie! A czytałeś już ostatni felieton Kołczingera?”. Maseczka ukrywa to, że mówię, przyłbica wzmacnia moje słowa, kierując je wprost do moich uszu. I wracam do domu zadowolony, bo przecież nieczęsto spotyka się w parku wielbicieli.

Rawpixel, Flickr (CC BY 4.0)
Rawpixel, Flickr (CC BY 4.0)

Czytaj również:

Sekretna promocja Sekretna promocja
Opowieści

Sekretna promocja

Mateusz Kołczinger

O ukrytej promocji w moim lokalnym supermarkecie nigdy bym się nie dowiedział, gdyby nie właściwa mi przenikliwość umys­łu. Akcja jest tajna w stu procentach – nie ma ulotek, reklam, nikt nikomu o niej nie mówi. Mimo to cieszy się wielkim powodzeniem, kilka razy dziennie uszczęśliwiając wybrańców niezwykłym trofeum.

Początek promocji jest zawsze podobny: na sali znajduje się dużo klientów, a kasjer tylko jeden. Albo mnóstwo klientów, a kasjerki są tylko dwie. W każdym razie otwartych kas jest za mało, żeby klientów płynnie obsłużyć. Nie jest to od razu ewidentne, zaczyna się niepostrzeżenie, tylko nieliczni już na tak wczesnym etapie widzą, że coś się szykuje.

Czytaj dalej