Moje pożegnania – rozmowa z Mariuszem Wilczyńskim
i
Kadr z filmu „Zabij to i wyjedź z tego miasta”
Przemyślenia

Moje pożegnania – rozmowa z Mariuszem Wilczyńskim

Mateusz Demski
Czyta się 17 minut

Podkowa Leśna, pół godziny jazdy samochodem z Warszawy. Jest czwartkowe przedpołudnie, pogoda piękna, słoneczna, powietrze czyste i rześkie, właśnie wjeżdżam w intensywnie zieloną gęstwinę, gdzie jestem umówiony na wywiad. To tutaj mieszka Mariusz Wilczyński, twórca filmów animowanych, malarz i performer. Idąc z samochodu, już z daleka widzę, że jest potężnym, niemal dwumetrowym mężczyzną, swoją masywną posturą budzi respekt. Jego oblicze zmienia się, kiedy się uśmiecha na powitanie – delikatnie, serdecznie i ciepło, a pod jego nogami pląta się mały kundelek, przygarnięty dosłownie z ulicy.

Wilczyński zaprasza mnie na taras, wcześniej jednak musi przedzwonić i pozwala rozejrzeć się po domu. Zaczynam od obszernego salonu, mnie jednak mimowolnie ciągnie do pokoju po lewej stronie. To pracownia Wilczyńskiego, serce tego domu, gdzie przez ostatnich 14 lat, dzień w dzień rysował swoją animację Zabij to i wyjedź z tego miasta. Pomieszczenie jest bardzo wysokie, utrzymane w bieli – białe ściany, białe biurko, białe pasma podłóg i nawet białe rolety w oknach. Na pierwszy rzut oka wnętrze wydaje się wręcz sterylne, jeśli jednak uważnie się przyjrzeć, skrywa różne skarby pulsujące życiem. Na ścianie przy wejściu wisi kilka urzekających obrazów Stanisława Fijałkowskiego, ucznia Strzemińskiego, pod którego skrzydłami mój gospodarz ukończył łódzką Akademię Sztuk Pięknych, po prawej tablica upstrzona szkicami postaci z filmu, zaś w rogu zdjęcie młodego Wilczyńskiego z Tadeuszem Nalepą. Poza tym dziesiątki kartek, notesów, sterta kompaktów z jazzem i bluesem, którą zdobi Rain Dogs Toma Waitsa. Ale mnie w tym miejscu uderza coś innego, prawdziwe poruszenie wywołuje rysunek, który zauważam na biurku. W zasadzie to fragment najbardziej uwierającej sceny z filmu Wilczyńskiego – rekonstrukcja jego rozmowy z umierającą w szpitalu matką. Ona wypytuje syna, nad czym pracuje i co u niego słychać, on wymienia kilka zdań w pośpiechu, właściwie w biegu. Na odchodne rzuca tylko: „pogadamy później”. Aż nagle się okazuje, że tego „później” po prostu nie ma i nie będzie, że to było ich ostatnie spotkanie. Tymczasem z salonu słyszę, jak Wilczyński kończy rozmowę, przechodzę więc na taras. Jest niebo, ogród w promieniach słońca, mnóstwo zieleni. I człowiek, któremu animacja pozwoliła rozliczyć się z przeszłością.

Pracownia Mariusza Wilczyńskiego, zdjęcie: Mateusz Demski
Pracownia Mariusza Wilczyńskiego, zdjęcie: Mateusz Demski

Mateusz Demski: Może zaczniemy od tego miejsca?

Mariusz Wilczyński: Proszę bardzo.

Wokół lasy, absolutna cisza, życie zdaje się tu toczyć powolnym rytmem, doprawdy niewiele ma to wspólnego z szaroburym, tonącym w obłokach dymu krajobrazem, który zobaczyłem w Pana filmie. Był jakiś konkretny powód, dla którego Pan z Łodzi przeniósł się akurat tutaj?

Widzi Pan,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Na wyspie poza czasem
i
fot. Mira Kubasińska, Józefów, 1979 lub 1980
Przemyślenia

Na wyspie poza czasem

O Tadeuszu Nalepie
Jan Błaszczak

Na ekrany kin lada moment trafi wyczekiwany pełnometrażowy film Mariusza Wilczyńskiego „Zabij to i wyjedź z tego miasta”. Światowej sławy reżyser animacji opowiada o jednym z bohaterów swojego dzieła, Tadeuszu Nalepie, i o niezwykłej przyjaźni, jaka połączyła go z liderem Breakoutu na ponad ćwierć wieku. Rozmawiał Jan Błaszczak

Jan Błaszczak: Zaproponowałem Panu rozmowę kluczem breakoutowym, bo mam wrażenie, że właśnie Tadeusz Nalepa i jego muzyka są kluczem – choć nieuniwersalnym – do pańskiego filmu. To jest piętrowa konstrukcja, więc proszę o chwilę cierpliwości. Tytuł pańskiego filmu jest nawiązaniem do dzieła Bogdana Loebla – pisarza, ale też twórcy tekstów Breakoutu. W 1979 r. ukazała się jego książka Zabij ją i wyjedź z tego miasta. Jej bohaterem jest niedoszły maturzysta, a więc pański rówieśnik…

Czytaj dalej