Twierdzi, że nie ma w nim cienia japońskości. Mimo to zgromadził jedną z największych kolekcji prac Nobuyoshiego Arakiego i promował jego sztukę w Europie od końca lat 90. Z Rafałem Jabłonką – energicznym marszandem i znanym kolekcjonerem – spotykamy się z okazji wystawy dzieł Arakiego i Shiro Tsujimury z jego kolekcji w Muzeum Manggha w Krakowie. Rozmawiamy o przyjaźni ze słynnym fotografem i przyszłości uczestnictwa w kulturze w czasach koronawirusa.
Początek sierpnia, samo południe. Na miejsce spotkania wybraliśmy Pawilon Herbaciany na terenie Muzeum Manggha – jedyną taką wolnostojącą budowlę w Polsce. W słynnej Księdze Herbaty z 1906 r. Kakuzō Okakura relacjonuje, że pierwotne ideogramy, jakimi pisano nazwę miejsca przeprowadzania ceremonii picia herbaty, oznaczały „siedzibę wyobraźni”. Faktycznie, w otoczeniu monochromatycznych ścian wysokiego na trzy metry patio przed pawilonem, wyobraźnia ma dużo przestrzeni na rozwinięcie własnej prędkości. Dla filozofii zen, pustka nigdy nie równa się nicości. To raczej przestrzeń czekająca na dopełnienie. Trochę jak światowe muzea i galerie, które w drugiej połowie 2020 r. czekają na powrót swoich widzów, którzy dopełnią ich istnienie. Czy słusznie?
Ania Diduch: Pana galeria mieści się aktualnie w Kolonii w Böhm Chapel, czyli dawnym kościele projektu Gottfrieda Böhma. Sztukę ogląda się tam wyłącznie w świetle dziennym. Czy to inspiracja architekturą Tadao Andō i ukłon w stronę japońskości?
Rafał Jabłonka: