Jedzenie z dostawą
Tego dnia byłem bardzo głodny, a pogoda nie zachęcała do zakupów spożywczych. Zamówiłem więc jedzenie z dostawą. Po 40 minutach – dzwonek do drzwi. Na korytarzu ujrzałem pojemnik z zamówioną potrawą oraz, obok niego, małe łóżeczko. O co chodzi? Ano tak! Musiała zajść pomyłka i dostarczono mi jedzenie z dostawką!
Hokej
„Zagrajmy po pracy w hokeja” – zaproponował Marek podczas przerwy obiadowej. „Dobra!” – odpowiedziałem entuzjastycznie, bo od lat uwielbiałem tę dyscyplinę sportu, a jeszcze nie miałem okazji w nią zagrać. Po pracy spotkaliśmy się w kilka osób na lodowisku. Założyłem łyżwy i z kijem wjechałem na lód. Niestety nie wiedziałem, jak się jeździ na łyżwach, i od razu się wywróciłem, łamiąc sobie obojczyk i miednicę. Co za pech!
Spotkanie
Szedłem sobie ulicą, kiedy podszedł do mnie jakiś facet, wołając: „Jurek, kopę lat!”. Nie miałem pojęcia, kto to jest, więc powiedziałem, że mnie z kimś pomylił. Rozczarowany facet oddalił się, przepraszając za zaczepkę. Kiedy wróciłem do domu, zdałem sobie sprawę, że faktycznie chodziliśmy razem na studia.
Kokos
Za dużą sumę pieniędzy kupiłem sobie świeżego kokosa. Bardzo się cieszyłem na ten egzotyczny przysmak w środku zimy. Niestety okazało się, że kokos ma tak twardą skorupę, że nie umiem go otworzyć. W desperacji wyjąłem z pawlacza młotek i walnąłem z całej siły. Nawet to nie pomogło. Rozczarowany położyłem się spać.
Serce na śniegu
By wyrazić miłość do swojej żony Agnieszki, narysowałem na zaśnieżonym boisku duże serce, a w nim wypisałem jej imię. Kiedy wróciła z pracy, powiodłem ją do okna (mamy widok na to boisko). Niestety okazało się, że jakiś chytrus zamazał mój napis i zastąpił go innym imieniem. Wściekły poszedłem na dół, zamazałem jego imię i przywróciłem „Agnieszkę”. Wróg jednak nie spał – po paru godzinach w sercu znów pojawiło się inne imię. Otworzyłem okno. „Własne serce sobie narysuj, złodzieju!” – krzyknąłem w zimową noc.
Okulary
Gdzie ja je zapodziałem? Przeszukałem cały pokój, okolice kanapy, gdzie czytam książki i drzemię, łazienkę, kuchnię… Nie mam dużego mieszkania, no przecież gdzieś muszą być! Szukałem okularów już prawie godzinę, kiedy przypomniałem sobie pana Hilarego. Czyżby to też moja historia? Czyżbym miał je, ha, ha, na nosie? Dotknąłem rękoma twarzy. Okularów nie było. Cóż, zacząłem szukać dalej.
Wyprawa na Kubę
Jak dobrze wiemy, przemieszczanie się po świecie nie jest teraz tak łatwe jak kiedyś. Dlatego zdziwiłem się, kiedy moja partnerka zaproponowała mi wyprawę na Kubę. „Kochanie, jak to zrobimy?” – zapytałem. „Normalnie! Pakuj walizkę i ruszamy!” – odparła. Miała rację! Oboje wspięliśmy się z bagażami na naszego syna, Kubę. Widok z góry był fenomenalny!