Najładniejszy widok z okna
i
fot. Gail Frederick, Flickr CC BY 2.0
Opowieści

Najładniejszy widok z okna

Berenika Steinberg
Czyta się 10 minut

Dużo jest zawodów pięknych i ważnych, wielu ludzi na świecie robi wspaniałe rzeczy. Ale praca pilota ma jedną wielką zaletę: pozwala człowiekowi wznieść się nad ziemię. Rozmowa z Janem Pelczarem, autorem książki Lecę.

Berenika Steinberg: Twoja książka nosi podtytuł Piloci mi to powiedzieli, ale chciałam od razu na początku zaznaczyć, że rozmawiasz w niej też z pilotkami. Czy było Ci łatwo znaleźć bohaterki?

Jan Pelczar: W Polsce pilotki stanowią około czterech procent osób pilotujących samoloty pasażerskie – więc nie, nie było łatwo. Wiesz, jako dziecko zawsze dużo czytałem i poznawałem świat głównie przez obcowanie z kulturą i sztuką – więc obok pilotów z Dywizjonu 303, czy braci Wright, Amelia Earhart była po prostu jedną z bohaterek, które w moim świecie funkcjonowały. To, że kobieta pilotuje samolot, wydawało mi się czymś naturalnym. Dlatego równie naturalne było dla mnie to, że piszę i o pilotach, i o pilotkach. Nie zrobiłem tego na siłę, żeby sztucznie trzymać się jakiejś równowagi. Tak się poukładało moje życie prywatne i zawodowe, że z opóźnieniem dowiedziałem się o istnieniu czegoś takiego jak nierówne traktowanie kobiet. W szkole miałem więcej koleżanek niż kolegów, moje szefowe były zawsze kobietami i dopiero po czasie zrozumiałem, że kobiety mają trudniej i gorzej. A książkę pisałem, mając już córkę. 

Czy Twoje bohaterki spotykają się z dyskryminacją?

Zdarzają się takie sytuacje, ale nikt

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Smok nad Warszawą
i
ilustracja: Daniel Mróz, rysunek z archiwum nr 1437/1972 r.
Wiedza i niewiedza

Smok nad Warszawą

Bartłomiej Kluska

„Wydawało mi się dziwne, żeby umysł ludzki nie był zdolny poprzez swą ­wiedzę dojść do tego, co z natury zostało udzielone innym istotom od nas niższym” ­– pisał Tytus Liwiusz Burattini, z zazdrością spoglądając na wzbijające się w powietrze ptaki. Wierzył, że dzięki potędze ­rozumu wkrótce latać będzie także człowiek. Żył i tworzył w XVII-wiecznej ­Rzeczypospolitej.

Burattini urodził się w 1617 r. we Włoszech, gdzie odebrał wykształcenie nie tylko z zakresu nauk matematycznych, lecz także architektury, języków czy literatury klasycznej. Ten niezamożny szlachcic zaraz po studiach wyjechał do Egiptu, by uzupełnić wiedzę książkową doświadczeniem zdobytym w tak wówczas egzotycznym miejscu. Młody, wszechstronnie uzdolniony badacz w pocie czoła mierzył więc piramidy, prowadził wykopaliska archeologiczne i sporządzał mapy kraju. Być może zmęczył go zbyt gorący klimat, bo na początku lat 40. XVII w. wyjechał do Krakowa.

Czytaj dalej