
To jeszcze nie koniec świata, ale ludzkość na katastrofę jest już raczej skazana. Tak w każdym razie powiada współczesna ekologia. Katastroficznym tonem proroka wieszczy zbliżanie się dni ostatnich, dni sądu, w których przyjdzie nam odpowiedzieć za wszystkie plastikowe torebki, słomki oraz butelki po mineralnej wodzie, które wrzuciliśmy do słonych oceanów.
Głosy artystek i artystów z wystawy Bezludzka ziemia dźwięcznie rezonują z apokaliptycznym brzmieniem historii o przyszłości, której najprawdopodobniej przed sobą nie mamy. Jak każda rzecz i katastrofa ma jednak swoje dwie strony. Ta ciemna polega na tym, że katastrofa nas pochłonie. Jasna jest taka, że nastąpi to dopiero za jakiś czas. Póki co, jest to zajmujący temat – również w sensie artystycznym. Nawet tak z ludzkiego punktu widzenia posępna wizja jak świat bez ludzi okazuje się wysokoenergetycznym paliwem napędzającym ludzi tworzących sztukę i inspirującym konceptem dla ludzi, którzy tę sztukę oglądają.
*
Jeżeli chodzi o świadomość ekologiczną (a także wszystkie inne, od genderowej przez społeczną po egzystencjalną) świat sztuki należy do tych lepszych światów. Ale tylko trochę lepszych. Na przykład świat polityki ma swoje przekazy dnia, codziennie inne, ale z zasady uciekające od pytania: dokąd zmierzamy? Po co pytać,