Nic nie rozwiązuje się samo
i
Almudena Grandes, zdjęcie: Pep Avila
Opowieści

Nic nie rozwiązuje się samo

Aleksandra Lipczak
Czyta się 20 minut

Kobietom z mojego pokolenia brakowało wzorców. Wyruszałyśmy w dorosłe życie bez drogowskazów. Szłyśmy naprzód, podejmując dobre decyzja, ale i popełniając błędy. Szłyśmy, choć bywało to piekielnie trudne – mówi Almudena Grandes, najpopularniejsza hiszpańska pisarka, której książka, Pacjenci doktora Garcii, ukazała się w tym roku w Polsce

Aleksandra Lipczak: Rozmawiamy dzień po ekshumacji Franco.

Almudena Grandes: Jestem trochę zdezorientowana, bo było to dla mnie dziwne doświadczenie. Po tym wszystkim, co napisałam i powiedziałam, po wszystkich filmach dokumentalnych, w których wzięłam udział, dzień, w którym ekshumowali w końcu Franco, spędziłam w Krakowie. A nawet nie w Krakowie, tylko w samolocie.

Dziś, przy śniadaniu, obejrzałam wszystkie widea, przeczytałam komentarze. Jakie mam przemyślenia? Takie, że to wszystko ma związek z hiszpańską anomalią.

To, że dyktator był pochowany z honorami w miejscu utrzymywanym ze środków publicznych, w którym każdy mógł sobie zrobić zdjęcie z jego grobem, było anomalią z gatunku folklorystycznych. Nie jest jednak sednem problemu.

A co nim jest?

To, że w czasie transformacji postawiono na hasło, które bardzo dobrze brzmiało: aby iść naprzód, trzeba zapomnieć.

Hiszpania postanowiła zbudować demokrację od nowa. Bez uznania wcześniejszych tradycji demokratycznych, bez zerwania związków z dyktaturą. Nie będziemy tego tykać, o tym nie rozmawiamy, zobaczymy, czy problem sam się rozwiąże – takie było podejście.

Tylko że nic nie rozwiązuje się samo. Dyktatura trwająca 40 lat na długo kształtuje uczucia, sposób myślenia i sumienie całego kraju. Cztery dekady indoktrynacji i manipulacji nie znikną, jeśli powiemy: „od teraz jesteśmy demokratami, i to najlepszymi”.

To, że Franco spoczywał dotąd w Dolinie Poległych, było częścią tej strategii. Nie rozmawialiśmy o tym, bo poszliśmy naprzód. Jak mówimy w Hiszpanii: próbowaliśmy zrobić tortillę bez rozbijania jajek. Wyjaśniam: nie da się.

Ta ekshumacja to bardzo mocny obraz. Przyszła 40 lat za późno, choć to nie powód, żeby jej nie przeprowadzać. Ja widzę ją przede wszystkim jako rodzaj zadośćuczynienia wobec ofiar wojny i dyktatury. W Hiszpanii ponad 100 tys. ludzi do dziś jest pochowanych przy drogach, w zbiorowych mogiłach, w lasach.

Hiszpania to drugim kraj na świecie po Kambodży, jeśli chodzi o liczbę zaginionych w czasie wojny. A sędziowie nawet w ułamku nie pomogli rodzinom tych ofiar tak, jak wspierali rodzinę Franco, kiedy ta próbowała powstrzymać ekshumację. Ekshumacja dyktatora to pierwszy krok, żeby wreszcie zająć się porządnie sprawą zbiorowych grobów.

Zaskoczyło mnie, że aż połowa Hiszpanów i Hiszpanek była jej przeciwna.

Ależ skąd!

Znalazłam dwa sondaże, które na to wskazywały.

To jakieś zmanipulowane badania przed wyborami. W parlamencie nikt n

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Reni Eddo-Lodge: Wszystkim nam potrzeba innej opowieści
i
fot. Donna Robertson, źródło: Fickr: Christchurch City Libraries (CC BY-NC-ND 2.0)
Przemyślenia

Reni Eddo-Lodge: Wszystkim nam potrzeba innej opowieści

Aleksandra Lipczak

Aleksandra Lipczak: Marlon James, autor Krótkiej historii siedmiu zabójstw i laureat Bookera, powiedział, że Twoja książka „błagała, by zostać napisana”. Dlaczego nikt nie zrobił tego wcześniej?

Reni Eddo-Lodge: Myślę, że były już takie książki w Wielkiej Brytanii. Tylko że nigdy dotąd nie wydały ich duże wydawnictwa. Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry miała szansę skorzystać z infrastruktury znanego wydawcy [Bloomsbury – przyp. red.] i dużego budżetu na promocję. To pomaga książkom frunąć przez świat.

Czytaj dalej