Nie chcemy zostawić śmietnika
Przemyślenia

Nie chcemy zostawić śmietnika

Czy architekci uratują świat?
Grzegorz Przepiórka
Czyta się 15 minut

Kilkadziesiąt polskich pracowni projektowych dołączyło do grona sygnatariuszy kampanii Architects Declare, zainicjowanej w Wielkiej Brytanii w odpowiedzi na wprowadzenie przez tamtejszy parlament klimatycznego stanu wyjątkowego. Czy architekci mają zadatki na aktywistów? Jak projektować, by uratować świat, w którym droga do ekologii wiedzie przez wąskie gardło portfela? Z Agnieszką Kalinowską-Sołtys, architektką, wiceprezes ds. środowiska i ochrony klimatu w zarządzie Stowarzyszenia Architektów Polskich rozmawia Grzegorz Przepiórka

Grzegorz Przepiórka: Do pracy na rowerze. W jaki jeszcze sposób świeci Pani przykładem?

Agnieszka Kalinowska-Sołtys: Czy świecę przykładem, tego nie wiem. Jeżdżę rowerem, segreguję śmieci, ograniczam konsumpcję, nie jem mięsa, bo czuję, że to są właściwe działania. Mam jednak niedosyt tego, co możemy robić, by ograniczyć negatywne oddziaływanie na środowisko. Społeczeństwo europejskie wciąż dąży do wzrostu PKB. Zwiększamy zyski, nawet kosztem jakości wytworzonych towarów. Przekłada się to na bylejakość życia: ciągle kupujemy nowe, ale też wyrzucamy i marnujemy. Planeta, na której żyjemy, w 75% jest zmieniona przez działalność człowieka. Nie przywrócimy już życia wymarłym gatunkom, ale warto zastanowić się, co zostawimy po sobie kolejnym pokoleniom.

Czy architekci mogą uratować świat?

Każda osoba może przyczynić się do ograniczenia degradacji środowiska. Codziennie podejmujemy szereg drobnych decyzji, które w globalnej skali mogą albo uratować świat, albo przyczynić się niestety do katastrofy klimatycznej i wymierania gatunku ludzkiego. Jako architekci mamy bezpośredni wpływ na to, co i jak się buduje. Każdy z nas powinien zadawać sobie wiele pytań o odpowiedzialność w tym zawodzie. Czy wiemy, co produkujemy? Jak budynki oddziałują na środowisko? Jaki jest koszt ekologiczny i społeczny naszej działalności?

Jedno wiemy – blisko 36% globalnej energii pochłaniają budynki i budownictwo. Trzeba jeszcze doliczyć związane z tym 39% emisji dwutlenku węgla.

Dziś budujemy obiekty zaawansowane technologicznie, dające duży komfort użytkowania, ale nie zawsze przyjazne naturze. Coś za coś. Budynki wznoszone w poprzednich wiekach były prostsze, łatwiejsze w obsłudze. Nie konsumowały prądu, nie wytwarzały ścieków w tak dużej ilości, jak dziś. Nie emitowały niebezpiecznych zanieczyszczeń. Były za to trwałe, wznoszone z naturalnych materiałów pozyskiwanych lokalnie, choć oferowały poziom komfortu, który współczesnemu społeczeństwu trudno byłoby zaakceptować.

Co w związku z tym mogą uczynić architekci – od czego zacząć?

Od wiedzy. Jeśli ją mamy,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Akupunktura miejska
Doznania

Akupunktura miejska

Zygmunt Borawski

Wyglądają niepozornie. Przynajmniej nie tak, jak wyobrażamy sobie pozujących na modeli współczesnych architektów. Pamiętam je dobrze ze studiów. W towarzystwie profesorów, w większości mężczyzn, wyróżniały się tym, że nie nosiły przez cały rok szalików, nie były w całości ubrane na czarno i nie jeździły białym ferrari. No i jako jedyne z ówczesnej kadry profesorskiej w Akademii Architektury w Mendrisio były finalistkami najważniejszej europejskiej nagrody architektonicznej. Zdobyły również Srebrnego Lwa na architektonicznym Biennale w Wenecji w 2012 r. I co rusz zwyciężają w kolejnych konkursach na budynki uniwersyteckie.

Shelley McNamara wygląda nieco jak katechetka. Plisowane, długie spódnice, szerokie swetry, krótko ścięte włosy i surowa twarz. Yvonne Farrell to jej przeciwieństwo. Przypomina piosenkarkę z lat 80. Często ma na sobie coś skórzanego. A to spódnicę, a to kurtkę. I te blond włosy, lekko bałaganiarsko ułożone. Jakby wiecznie była gotowa do wyjścia na scenę. Obie mają przyjemny tembr głosu. Spokojny i kojący. Do tego mówią z wyjątkowym irlandzkim akcentem. Na ich korektach siedzi się w ciszy i maksymalnym skupieniu. One nie prawią. Raczej wyrażają własne wątpliwości albo dyskretnie chwalą. Wszystko z gracją, ale i stanowczo. Z ich architekturą jest dokładnie tak samo.

Czytaj dalej